W pamiętniku Jana Floriana Drobysza Tuszyńskiego znalazłem
zapis dotyczący dosyć unikalnej kary stosowanej przez jednego z oficerów
polskich – ot idealne na krótki wpis. Gabriel Silnicki, rotmistrz własnej
chorągwi pancernej a także porucznik chorągwi husarskiej Dymitra Wiśniowieckiego[1],
jesienią 1674 roku miał poprowadzić podjazd wojsk koronnych pod Kamieniec. Nie
zdziałano tam wiele, jak wspomina rozżalony Drobysz Tuszyński małośmy tam ci sprawili, oprócz kilkaset
bydła zajęła czeladź, z którego mało co się dostało na chorągwie, starszyna
[większość] zabrała. Pamiętnikarz postanowił więc chyba wbić szpilę dowódcy
swojego podjazdu, bo dalej tak oto opisał jego zachowanie:
A ten pan Silnicki
miał taki zwyczaj, kiedy pachołcy na bandoletach ognia krzesali do tytoniu, a
że który z nich w tym nieostrożnie strzelił, to go kazał za nogi uwiązać u
ogona końskiego i pomiędzy wojskiem włóczyć na wznak położywszy.
Nader ostra to kara, ale też pamiętać trzeba, że podjazd
zawędrował na terytorium zajęte przez Turków i takie nieostrożne zachowania
mogły łatwo zwrócić uwagę przeciwnika. Pan Jan Florian ma dużo takich
ciekawostek, muszę chyba częściej coś z jego pamiętnika wynotowywać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz