Dzisiaj wpis krótki i nieco z przymrużeniem oka; nie tyle może mit
husarski, co ciekawa powiastka która zaczęła żyć swoim własnym internetowym
życiem. Chodzi mianowicie o epizod z bitwy pod Połonką, stoczonej 28 czerwca
1660 roku pomiędzy armią litewsko-polską (dywizja litewska hetmana Pawła Sapiehy
i koronna regimentarza Stefana Czarnieckiego) i moskiewską Chowańskiego. W toku
tej bitwy doszło do kilku szarż husarii – w tym uzbrojonej w kopie husarii
litewskiej[1].
W pisanym kilka dni po bitwie liście, donoszącym o zwycięstwie, hetman Sapieha
miał napisać znamienne słowa:
Jam tego nie widział,
ale godny wiary towarzysz powiada, iż sześciu na jednej kopiej widział
Moskalów.
I tu właśnie otworzyło się wspaniałe pole do popisu dla internetowych
nadużyć i banialuk… Widziałem już przypisanie tej informacji Paskowi[2]
i Czarnieckiemu, a także podłączenie tej anegdoty do Kircholmu, Kłuszyna,
Chocimia a nawet bitwy pod Warszawą. Ofiarami padali – oprócz Moskwicinów –
szwedzcy knechci, tureccy janczarzy a nawet jacyś biedni rajtarzy[3].
Nabici na kopię wrogowie byli też, zależnie od wersji, wiezieni przez pewien
czas przez husarza; podnoszeni na góry na kopii, zabijani albo w szarży albo w
pościgu za uciekającymi. Co jednak zdumiewa mnie najbardziej, to że nikt nie
próbował się zastanowić nad prawdziwością samego stwierdzenia.
Pomyślmy się więc nad tym przez chwilę. Oto hetman Sapieha
donosi o zwycięstwie (wreszcie!) nad armią moskiewską. W odniesieniu tej
wiktorii ogromną rolę odegrały oddziały koronne Czarnieckiego, złożone w
większości z weteranów wycieczki krajoznawczej do Danii i wojny szarpanej ze
Szwedami. Niemiłosiernie bici do tej pory Litwini w końcu pokonali Moskwicinów,
muszą jednak dzielić się laurami zwycięstwa z Koroniarzami. Ba, ktoś mógłby
nawet powiedzieć że decydujący cios przeciwnikowi zadali właśnie żołnierze
Czarnieckiego. Cóż więc próbuje robić Sapieha? Wypada mu przecież opisać
przewagi własnych wojaków, stąd też wspomina, że jego litewska zamieszała husaria z kopiami piechotę[4] i
tak szczęśliwie sprawiła się, iż żaden drzewca darmoć nie skruszył. Potem
następuje ów ciekawy zwrot o szaszłyku z sześciu moskiewskich żołnierzy. Zauważmy
jednak, że hetman nie widział tego na polu bitwy, znał to tylko z opowieści –
jak podkreśla – godnego zaufania towarzysza, którego nie wymienia jednak nawet
z nazwiska. W dobie gdy żołnierze lubili się chwalić swoimi przewagami, chcąc
zyskać łaski i nagrody z rąk głównodowodzącego czy króla, fakt że żaden z
husarzy nie przyznał się do tego wyczynu – a co za tym idzie Sapieha nie mógł
go wspomnieć w swoim liście – wydaje się nieco podejrzane. Ba, hetmanowi nie
pokazano nawet tak niesamowitego dowodu litewskich przewag, a cóż to byłby za
problem podjechać do miejsca gdzie ów godny
wiary towarzysz widział owo cudo. Wspaniały pokaz zdolności posługiwania
się kopią nie rozszedł się też po sprzymierzonej armii, wszak nie wspomina o
tym ani Pasek ani Łoś, służący w tym czasie w dywizji Czarnieckiego.
Husarska kopia była niezwykle groźną bronią i – w rękach
dobrze wyszkolonych żołnierzy – budziła zrozumiałą zgrozę wśród przeciwników.
Warto się jednak nieco zastanowić nad okolicznościami w których powstawały
niektóre opisy jej użycia: umiejscowić je w czasie i sytuacjach, a także
powiązać z osobą autora danego źródła.
I tak oto imć Sapiecha nabił nas wszystkich w... butelkę ;)
OdpowiedzUsuńNie twierdzę, że to musi być bzdura, sugeruję po prostu, by się nad tym zastanowić ;)
OdpowiedzUsuńCiekawe byłyby wyniki "crash testów"- czy nabicie 6 gostków w ogóle jest fizycznie wykonalne.
OdpowiedzUsuńTakich się nie da przeprowadzić :)
OdpowiedzUsuńNiestety w serialu "dokumentalnym" "Deadliest warrior" nie było husarza. Ale przeprowadzono w nim testy efektywności przydeptania przez słonia.
UsuńBardzo ciekawe uwagi, ja myślę że dodatkowo oprócz przeanalizowania źródeł -kto pisał w jakich okolicznościach komu sprzyjał itp. można, a w zasadzie należało by wziąć pod uwagę budowę samej kopii i jej właściwości - kwestia kruszenia się. Pozdrawiam idę czytać kolejne wpisy :-)
OdpowiedzUsuń