Po raz trzeci zaglądamy do pism biskupa Józefa
Wereszczyńskiego, dotyczących planów wojny z Turcją w 1597 roku. Mieliśmy już
zapis o formowaniu armii, tworzeniu poszczególnych formacji w tym także o mojej ukochanej rajtarii. Tym razem pora na
nieco krytyki spod pióra wojowniczego duchownego. Oto dlaczego biskup był
przeciwny idei pospolitego ruszenia i nalegał na tworzenie zawodowej armii:
[Pospolite ruszenie]
które to w sobie ma, jedno dobra JKM poniszczywszy, duchowne dobra poburzywszy,
a szlacheckie majętności połupiwszy, potem do granic przyjechawszy, a przez
dwie niedzieli u granic onę z łupu zdobycz potraciwszy, powinni się do domów swoich,
nic nie sprawiwszy nazad wrócić, aby jeszcze i do końca dobra JKM, dobra
duchowne i szlacheckie, nazad jadąc, w niwecz, jako najsroższy poganin
obrócili.
Biskup pisał z doświadczenia, nic więc dziwnego że w jego wojennych (acz nieco nazbyt optymistycznych) planach nie było miejsca dla pospoliciaków.
Pewnie dla autora nie jest to problem, ale przyznam, że dla mnie ten tekst z 1597 roku jednak jest niejasny. Byłaby możliwość jakiejś transkrypcji?
OdpowiedzUsuńA co dokładnie jest niejasne? Wereszczyński opisuje zniszczenia jakie na własnej ziemi (zarówno na królewszczyznach, ziemiach duchowieństwa jak i szlachty) dokonywało pospolite ruszenie. Potem przez 2 tygodnie pospolite stało nad granicą, a wracając z takiej wyprawy dokonywało kolejnych zniszczeń.
OdpowiedzUsuń