poniedziałek, 30 listopada 2015

Niesforne ruszenie


Po raz trzeci zaglądamy do pism biskupa Józefa Wereszczyńskiego, dotyczących planów wojny z Turcją w 1597 roku. Mieliśmy już zapis o formowaniu armii, tworzeniu poszczególnych formacji w tym także o mojej ukochanej rajtarii. Tym razem pora na nieco krytyki spod pióra wojowniczego duchownego. Oto dlaczego biskup był przeciwny idei pospolitego ruszenia i nalegał na tworzenie zawodowej armii:

[Pospolite ruszenie] które to w sobie ma, jedno dobra JKM poniszczywszy, duchowne dobra poburzywszy, a szlacheckie majętności połupiwszy, potem do granic przyjechawszy, a przez dwie niedzieli u granic onę z łupu zdobycz potraciwszy, powinni się do domów swoich, nic nie sprawiwszy nazad wrócić, aby jeszcze i do końca dobra JKM, dobra duchowne i szlacheckie, nazad jadąc, w niwecz, jako najsroższy poganin obrócili.
Biskup pisał z doświadczenia, nic więc dziwnego że w jego wojennych (acz nieco nazbyt optymistycznych) planach nie było miejsca dla pospoliciaków. 

sobota, 28 listopada 2015

Przybył szatan i skręcił mu szyję


Nieopłacone wojsko z wojny chocimskiej 1621 roku zawiązało konfederację, domagając się zaległego żołdu. Ten wypłacono dopiero w sierpniu 1622 roku, była to – bagatela – suma 1 654 048 złotych. Na czele owej konfederacji wojskowej stanął Aleksander Kowenicki, niestety nie udało mi się znaleźć żadnych informacji o owym wojaku. Albrycht Stanisław Radziwiłł tak oto opisał niechlubny los marszałka buntowników:
Marszałek ich widać miał stosunki z diabłem i zachorowawszy, udał się do oo. Franciszkanów do Samborza. Leczono go różnemi lekarstwami duchownemi, wszakże diabeł odgrażał się, że mu pewnie szyję złamie. Lecz ponieważ co dzień od braci strzeżony, myślał, że się już od niebezpieczeństwa uwolnił. Razu jednego, gdy w łaźni klasztornej zrzucił koszulę i z dozwolenia boskiego razem relikwie, które nosił, z szyi spadły, przybył szatan i rzekłszy te słowa: „Wszak powiedziałem ci Aleksandrze, że cię zabiję”, skręcił mu szyje. Potem nastąpiły błyskawice i pioruny i na folwarku za miastem, gdzie były stajnie, kilkoro koni piorun zabił.

Uwielbiam takie historie, można od razu rozpisywać przygodę do sesji ‘Dzikich Pól’. 

wtorek, 24 listopada 2015

Kopią, łukiem, rusznicą i dzirytem.


W 1630 roku Aleksander Piaseczyński[1] został wysłany przez Zygmunta III z poselstwem do Murada IV[2], sułtana tureckiego.  Polak został po drodze przyjęty przez gubernatora Oczakowa, Murtaza (Mortaza) baszę, który miał być bardzo przychylnie nastawiony do kwestii otwartych mediacji dotyczących problemów z najazdami kozackimi i tatarskimi. Piaseczyński pozostawił bardzo ciekawy opis ćwiczeń wojaków tureckich, który to chciałbym dzisiaj przedstawić:
Z południa posłał Mortaza do mnie, prosząc, abym mu pomógł patrzyć na zabawy żołnierskie, które jego rycerstwo przed nim i on sam z nimi mieć miał. Radem na to pozwoleł i wsiadszy na koń do niegom jechał. Tam w pół obozu (który dość stał szeroki) na przestronnym placu i on sam, i jego delizuriaci[3] z kopią do pierścienia gonieli, z łuków, z rusznic plochoneza[4] strzelali i insze, jako to oni zwykli, z arabskiej szkoły ćwiczenia wojenne wyprawowali, a na ostatek spasabiając się do dzid z dzirytami, odprawowali swe igrzyska.
Jak widać pograniczne oddziały tureckie nie stroniły nawet od ćwiczenia w użyciu broni palnej, zapewne pod ‘dobrym’ wpływem doświadczeń polskich i moskiewskich.  To ciekawie kontrastuje z wcześniejszymi opisami sipahów, którzy nie chcieli mieć nic do czynienia z ‘brudną’ bronią tego typu.



[1] Piastujący urząd starosty ulanowskiego.
[2] W relacji Piaseczyńskiego zwanego Amuratem Sołtanem.
[3] Zapewne chodzi o deli.
[4] Z tego co zdołałem znaleźć w przepastnych zbiorach internetu chodzi o typ półpancerza. 

poniedziałek, 23 listopada 2015

Malarze znani i nieznani - cz. LXVII


Salomon Savery gościł już na blogu, przedstawiałem bowiem jego dzieła dotyczące wojny smoleńskiej. Jest on też autorem portretu króla Władysława IV, który możemy podziwiać powyżej. Moją uwagę przykuła jednak miniaturka którą widzimy pod portretem, ukazująca kapitulację wojsk Szeina. Władysław IV, w otoczeniu świty, widoczny jest po lewej stronie. W centrum mamy poddających się żołnierzy moskiewskich, składających u stóp monarchy sztandary swoich regimentów. Kolejni chorąży czekają cierpliwie na swoją kolej. To kolejny przykład machiny propagandowej Władysława, która miała rozsławić polsko-litewskie zwycięstwo w Europie. Co jak co, ale król potrafił się zareklamować...

piątek, 20 listopada 2015

Szaszłyk wSieci...

Pisałem ostatnio o szaszłyku litewskim, a tu taka niespodzianka dzisiaj. Bartek Grzanka (serdecznie pozdrawiam!) podesłał mi felieton Lecha Makowieckiego z tygodnika wSieci. A cóż tam Pan Lech napisał? Otóż według niego husarze mieli się zakładać kto zrobi z przeciwnika większy szaszłyk, a owych 6 nabitych na kopie to Tatarzy. A zresztą przeczytajcie sami powyżej...
Na Miły Bóg, czy naprawdę trzeba, nawet w pisanym z przymrużeniem (mam nadzieję) oka felietonie, napisać coś takiego? Bez sprawdzenia czy to faktycznie byli Tatarzy czy nie, bez zastanowienia się czy cała historyjka ma sens i podstawy. Pan Makowiecki twierdzi, że "młodemu pokoleniu trzeba przypominać wydarzenia z przeszłości", mogę więc mieć tylko nadzieję, że jest lepszym bardem niż piszącym nieco o historii felietonistą. Plus tego wszystkiego jest taki, że jeszcze bardziej chce mi się tropić i walczyć z historycznymi mitami...

czwartek, 19 listopada 2015

Disce puer latine... - cz. I


Pouczmy się dzisiaj łaciny, przydatnej przy lekturze XVII-wiecznych źródeł. Z rachunków skarbowych dotyczących oblężenia Smoleńska w okresie 1609-1611 i rachunku Skarbu Koronnego z 1629 roku wypisałem wszystkie znane mi określenia formacji armii Rzplitej. Może kogoś to zainteresuje:

Equitibus hastatis gravioris armaturae – husaria (czyli kopijnicy w pancerzach)
Equitibus hastatis – husaria
Equitibus ussariis (Ussaris) – husaria
Equitibus Germanis Sclopetariis - rajtaria
Equitibus Germanis – rajtaria
Equitibus harkabuseris – arkabuzeria
Arcabuseros - arkabuzeria
Equitibus leioris  armaturae – jazda kozacka
Equitibus cosacis – jazda kozacka
Peditibus Germanis – piechota niemiecka
Peditibus Germanis vulgo Dragonis – dragonia (dosł. Piechota niemiecka znana jako dragoni)
Dragonis – dragonia
Peditibus Polonis ad normam Germanorum exercitatis – piechota polska moderowana na sposób niemiecki[1]
Peditibus Ungaris – piechota węgierska
Peditibus Polonis – piechota polska
Peditibus ordinariis – piechota wybraniecka
Peditibus electis – piechota wybraniecka
Cosacis Zaporoscensibus – Kozacy Zaporoscy

Polecam też krótki wpis z 2011 roku, w którym – dzięki uprzejmości Michała Chlipały (pozdrawiam!) – też mogliśmy się zapoznać z bardzo ciekawym zapisem po łacinie.
W kolejnej odsłonie przyjrzymy się rangom piechoty i ich określeniom po łacinie.




[1] Po raz pierwszy zastosowana w 1629 roku – regiment Reinholda von Rosena. Podobny zapis stosowano także dla piechoty w czasie wojny smoleńskiej 1632-1634. Później zapis wyszedł z użycia. 

wtorek, 17 listopada 2015

Krawcy z muszkietami i dardami


Dzisiejszy wpis to historia prawdziwa z pięknego tolerancyjnego kraju nad Wisłą, podaję za niezwykle ciekawym artykułem Maurycego Horna, Powinności Żydów w Rzeczypospolitej w XVI i XVII wieku. 7 października 1681 roku w Wilnie, w czasie tzw. ‘okazowania’ mieszczan doszło do rozruchów. Wyjaśnimy może najpierw, czym było owo ‘okazowanie’. Jako że wszystkie cechy miejsce, a także lokalna gmina żydowska, były zobowiązane stawać pod bronią do obrony miasta i ćwiczyć na wypadek zagrożenia, co roku dochodziło do swoiste manewry pod miastem. W ich czasie sprawdzano także – z dużą skrupulatnością – listy popisowe danego cechu czy gminy, a uchylającym się od obowiązku groziła kara grzywny. Niestety czasem dochodziło w czasie takiego popisu do starć, głównie pomiędzy ludnością chrześcijańską a Żydami. Gmina wileńska już na początku 1681 prosiła przedstawicieli magistratu o zwolnienie z ‘okazowania’, a przynajmniej o możliwość ćwiczeń na terenie miasta, przy pałacu wojewody wileńskiego. Nie zgodzono się jednak na ich prośbę.
Tak oto 7 października dwie chorągwie żydowskie ustawiły się obok namiotu dowodzących popisem rajców. Nagle doszło do ataku ze strony chorągwi cechu krawieckiego[1], które przedstawiciele poczęli rozruch czynić i buntować, dardy i muszkiety składać chcąc zaraz strzelać a za tym i zabijać niewinnych ludzi. Doszło do przepychanki z próbującymi powstrzymać tumult sługami miejskimi, ranny został między innymi odpowiedzialny za popis rajca Stefan Izak Dziahilewicz. Atakujący krawcy przedarli się do chorągwi żydowskich, aż Żydzi widząc na się gwałt i wiolencyję, z pola ustępować musieli. Na pomoc przedstawicielom gminy rzucili się jednak studenci wileńskiego kolegium, od młodzi akademickiej, która się nad nimi zlitowała. Tumult wreszcie powstrzymano, jednak za cenę kilkudziesięciu postrzelonych i pobitych z obydwu stron.
Sprawa trafiła do samego Jana III Sobieskiego, który po zapoznaniu się ze skargą Żydów i raportami rajców zdecydował się w 1682 roku na zwolnienie gminy wileńskiej z ‘okazowań’.



[1] Aż chce się powiedzieć krewcy krawcy…

poniedziałek, 16 listopada 2015

Marek, Jan i lew


Czasami trzeba na blogu odpocząć od wojowania, pora więc dzisiaj na lekcję biologii. W maju 1647 roku Marek i Jan Sobiescy, podróżujący po Europie Zachodniej, dotarli do La Rochelle we Francji. Tu mieli okazję zobaczyć nietypowe zwierzę, pochwycone na Atlantyku przez rybaków:
Widzieliśmy też rybę jedne morską, która pojmano na tenczas bytności naszej na refluxie morskim, na którą zgadzało się ich wiele, że to był lew morski, jakoż głową, gębą, wąsami, oczyma i zębami podobny onemu. W grubości swej od szyje w przedzie był na łokci 3[1] i nazdłóż także miał 4[2], nogi krótkie ku ogonowi cieńsze oraz ogonek mały, place u nóg z paznokciami wielkiemi, a kiedy ich rozczepierzył tedy jako u gęsi. Ciało na nim gołe miejscami szerścią się okrył. Kiedy mu się naprzykrzano tedy ryczał strasznie. Od widzenia płacono od osoby groszy 3, ale po odjeździe naszym słyszeliśmy prędko zdechł, bo go miano było prowadzić do Paryża.
Pytanie teraz, jakie zwierzę widzieli Sobiescy? Na pewno nie była to ryba, lwy morskie chyba też nie występują w Europie, chociaż być może chodzi o kotiki[3] z rodziny uchatkowatych, acz byłaby to dla nich daleka podróż. Mogła to być po prostu foka pospolita, występująca na Atlantyku. Tak czy inaczej zwierzę musiało zainteresować podróżników na tyle, by pozostawiono nam jego opis.



[1] Circa 150 cm.
[2] Circa 200 cm.
[3] Stąd fotka powyżej. 

sobota, 14 listopada 2015

Szaszłyk moskiewski na modłę litewską


Dzisiaj wpis krótki i nieco z przymrużeniem oka;  nie tyle może mit husarski, co ciekawa powiastka która zaczęła żyć swoim własnym internetowym życiem. Chodzi mianowicie o epizod z bitwy pod Połonką, stoczonej 28 czerwca 1660 roku pomiędzy armią litewsko-polską (dywizja litewska hetmana Pawła Sapiehy i koronna regimentarza Stefana Czarnieckiego) i moskiewską Chowańskiego. W toku tej bitwy doszło do kilku szarż husarii – w tym uzbrojonej w kopie husarii litewskiej[1]. W pisanym kilka dni po bitwie liście, donoszącym o zwycięstwie, hetman Sapieha miał napisać znamienne słowa:
Jam tego nie widział, ale godny wiary towarzysz powiada, iż sześciu na jednej kopiej widział Moskalów.
I tu właśnie otworzyło się wspaniałe pole do popisu dla internetowych nadużyć i banialuk… Widziałem już przypisanie tej informacji Paskowi[2] i Czarnieckiemu, a także podłączenie tej anegdoty do Kircholmu, Kłuszyna, Chocimia a nawet bitwy pod Warszawą. Ofiarami padali – oprócz Moskwicinów – szwedzcy knechci, tureccy janczarzy a nawet jacyś biedni rajtarzy[3]. Nabici na kopię wrogowie byli też, zależnie od wersji, wiezieni przez pewien czas przez husarza; podnoszeni na góry na kopii, zabijani albo w szarży albo w pościgu za uciekającymi. Co jednak zdumiewa mnie najbardziej, to że nikt nie próbował się zastanowić nad prawdziwością samego stwierdzenia.
Pomyślmy się więc nad tym przez chwilę. Oto hetman Sapieha donosi o zwycięstwie (wreszcie!) nad armią moskiewską. W odniesieniu tej wiktorii ogromną rolę odegrały oddziały koronne Czarnieckiego, złożone w większości z weteranów wycieczki krajoznawczej do Danii i wojny szarpanej ze Szwedami. Niemiłosiernie bici do tej pory Litwini w końcu pokonali Moskwicinów, muszą jednak dzielić się laurami zwycięstwa z Koroniarzami. Ba, ktoś mógłby nawet powiedzieć że decydujący cios przeciwnikowi zadali właśnie żołnierze Czarnieckiego. Cóż więc próbuje robić Sapieha? Wypada mu przecież opisać przewagi własnych wojaków, stąd też wspomina, że jego litewska zamieszała husaria z kopiami piechotę[4] i tak szczęśliwie sprawiła się, iż żaden drzewca darmoć nie skruszył. Potem następuje ów ciekawy zwrot o szaszłyku z sześciu moskiewskich żołnierzy. Zauważmy jednak, że hetman nie widział tego na polu bitwy, znał to tylko z opowieści – jak podkreśla – godnego zaufania towarzysza, którego nie wymienia jednak nawet z nazwiska. W dobie gdy żołnierze lubili się chwalić swoimi przewagami, chcąc zyskać łaski i nagrody z rąk głównodowodzącego czy króla, fakt że żaden z husarzy nie przyznał się do tego wyczynu – a co za tym idzie Sapieha nie mógł go wspomnieć w swoim liście – wydaje się nieco podejrzane. Ba, hetmanowi nie pokazano nawet tak niesamowitego dowodu litewskich przewag, a cóż to byłby za problem podjechać do miejsca gdzie ów godny wiary towarzysz widział owo cudo. Wspaniały pokaz zdolności posługiwania się kopią nie rozszedł się też po sprzymierzonej armii, wszak nie wspomina o tym ani Pasek ani Łoś, służący w tym czasie w dywizji Czarnieckiego.
Husarska kopia była niezwykle groźną bronią i – w rękach dobrze wyszkolonych żołnierzy – budziła zrozumiałą zgrozę wśród przeciwników. Warto się jednak nieco zastanowić nad okolicznościami w których powstawały niektóre opisy jej użycia: umiejscowić je w czasie i sytuacjach, a także powiązać z osobą autora danego źródła.



[1] Koroniarze Czarnieckiego – jeżeli wierzyć hetmanowi Sapieże – kopii nie mieli.
[2] Który oczywiście nic takiego nie wspomina.
[3] O koniach jednak nikt nie wspominał.
[4] Moskiewską. 

piątek, 13 listopada 2015

Prosta piechota według dawnego polskiego zwyczaju


Wojna smoleńska 1632-1634 to jeden z najciekawszych i przełomowych konfliktów w dziejach Rzplitej, zaowocował bowiem poważnymi zmianami w strukturze i organizacji armii polskiej i litewskiej. Radek Sikora sporo pisał o walkach husarii w toku tej wojny, Tomek Rejf skupił się na działaniach piechoty cudzoziemskiej, a i u mnie na blogu pojawiała się rajtaria czy dragonia spod Smoleńska. Zdałem sobie jednak sprawę, że zaniedbałem jeszcze jedną z formacji walczących w tej wojnie, taką dla której konflikt ten miał się okazać swoistym łabędzim śpiewem. Chodzi mianowicie o piechotę polsko-węgierską, która po 1634 roku stopniowo będzie coraz bardziej odchodzić na margines. Spróbujmy więc pogrzebać nieco w źródłach i sprawdzić, jak też hajducy sprawiali się w czasie tej wojny. Niestety gros materiałów które udało mi się odnaleźć mówi tylko o liczebności oddziałów, ze świecą szukać informacji  o udziale piechoty polskiej w walkach (poza obroną samego Smoleńska), jako że autorzy diariuszy skupiają się działaniach jazdy i piechoty cudzoziemskiej. Potraktujmy to więc tylko jak ogólny zarys tematu, być może w przyszłości uda się z tego wycisnąć coś więcej…
W maju 1632 roku, w obliczu rosnącego zagrożenia moskiewskiego, zobowiązano hetmana wielkiego litewskiego Lwa Sapiehę do zaciągu pewnej ilości piechoty, którą miano obsadzić najbardziej zagrożone twierdze, włącznie ze Smoleńskiem. Do jesieni tegoż roku udało się wystawić większość zakładanych chorągwi, które rozmieszczono następująco (zamek – nazwisko rotmistrza  -etatowa liczebność roty):
Biała – Filip Bucholtz – 100
Dorohobuż – Jerzy Łuskina i Kuczewski – 200[1]
Dyneburg – Seweryn Jezieński – 100
Homel - ? – 40
Newel – Piotr Mrowiński – 60
Połock – Lisowski  -200
Starodub – Maskiewicz-  100
Uświat – starosta uświacki[2] – 60
Wilno – Olszewski  - 100
Wieliż - ? – 120
Witebsk – Ruszczyc i  Tarusa - 200[3]
Najpoważniejszych wkład hajduków widzimy jednak w garnizonie Smoleńska, gdzie znalazło się 7 chorągwi, liczących łącznie 700 porcji:
- Aleksandra Gosiewskiego – 200
- Jakuba Heykina – 100[4]
- Maksa Nolda – 60
- Marcina Karlińskiego – 120[5]
- Piotra Poreckiego – 60
- Henryka Ram(m)a – 100[6]
- Samuela Druckiego-Sokolińskiego – 60
Piechurzy ci stanowili blisko 1/3 sił garnizonu i to na nich w dużej mierze spoczywał ciężar obrony miasta.
Jesienią 1632 i zimą 1633 roku wydzielone siły moskiewskie zajęły się odbijaniem zamków i twierdz, z których znaczna część była broniona przez piechotę polską. 15 listopada kapitulowała Biała, dowodzący tam hajdukami Filip Bucholtz przeszedł na służbę moskiewską. Niedługo potem padły Wieliż i Uświat, zdobyte szturmami wojsk carskich. Dorohobuż, blokując marsz na Smoleńsk, bronił się prawie miesiąc, ale w końcu garnizon złożony z hajduków, jazdy kozackiej i kozaków służebnych został pokonany przez oddziały Szeina.   
Zimą 1633 hetman polny litewski Krzysztof Radziwiłł zbierał zaciągane oddziały, które w końcu lutego osiągnęły stan blisko 4500 koni i porcji. Wśród nich znalazło się 6 rot hajduckich[7]:
- hetmana Radziwiłła -234
- Rafała Niewiaromskiego – 192
- Piotra Podłęckiego[8] - 198
- Abrahama Rudzkiego[9] – 81
- Stanisława Wołkanowskiego – 181
- Zakrzewskiego – 98
W marcu 1633 roku hetmanowi udało się wprowadzić do Smoleńska silne zgrupowanie posiłkowe, złożone z czterech chorągwi piechoty polskiej: Dyniego (?[10]), Wołkanowskiego, Zakrzewskiego i Rudzkiego), które łącznie miały liczyć 600 żołnierzy. Hajducy ci, eskortujący spory transport prochu, kul i lontów, stanowili niezwykle istotnie wzmocnienie garnizonu i umożliwili dalszą obronę twierdzy. Obrońcy Smoleńska ponosili ogromne straty w walce z atakującymi siłami moskiewskimi. W liście Druckiego-Sokolińskiego z 30 czerwca 1633 roku znajdujemy informacje o straszliwych wręcz ubytkach wśród hajduków: rota Jakuba Heykina miała zaledwie 13 żołnierzy, którzy się od obrony zniść mogą, rota Piotra Poryckiego liczyła 7 zdrowych hajduków, a rota Abrahama Rudzkiego/Rajeckiego miała stracić 40 zabitych i rannych[11]. Obrońcom doskwierał także głód, przyczyniający się do dodatkowych strat. Mimo dostaw wysyłanych przez hetmana, szybko zaczęło znów brakować prochu i lontów. Jak donoszono w liście z września, prochu im nie stało, berdyszami Moskwę tłuką. Swoją drogą to ciekawa wzmianka, wskazująca na używanie tej broni przez obrońców, w tym zapewne i hajduków.
1 września 1633 roku skład piechoty polskiej w armii Radziwiłła przedstawiał się następująco:
- hetmana Radziwiłła - 200[12]
- Kleczkowskiego – 100
- Piotra Podłęckiego – 200
- Rafała Narajemskiego – 200
- Abrahama Rudzkiego - 100[13]
Piechoty polskiej nie mogło zabraknąć i w szeregach królewskiej armii odsieczowej. Początkowo planowano wystawienie 2600 żołnierzy tej formacji, ostatecznie jednak wystawiono listy przypowiednie na 11 chorągwi prostej piechoty według dawnego polskiego zwyczaju, liczących 1750 porcji. Wśród nich znajdujemy już istniejące roty, które walczyły w armii Radziwiłła czy też broniły Smoleńska.
 - hetmana wielkiego litewskiego Lwa Sapiehy  - 300[14]
- hetmana polnego litewskiego Krzysztofa Radziwiłła – 200
- hetmana polnego koronnego Marcina Kazanowskiego – 200
- Piotra Podłęckiego – 200
- Aleksandra Gosiewskiego – 200
- Henryka Rama – 100
- Marcina Karlińskiego - 200
- Samuela Druckiego-Sokolińskiego – 100
- Piotra Poręckiego – 100
-  Rodawskiego 150
Nie udało mi się jednak znaleźć wzmianek o użyciu hajduków w atakach na pozycje moskiewskie. Zapewne mogli oni towarzyszyć regimentom piechoty cudzoziemskiej, mogli też stanowić oddziały przyboczne oficerów (w przypadku chorągwi hetmańskich). Z powodu braku materiałów źródłowych są to jednak tylko i wyłącznie domysły.



[1] Każdy z rotmistrzów miał chorągiew 100 hajduków.
[2] Nie byłem go w stanie zidentyfikować.
[3] Każdy z rotmistrzów miał chorągiew 100 hajduków.
[4] Dotarła do miasta w listopadzie, tuż przed nadejściem armii moskiewskiej.
[5] Dwie roty po 60 hajduków.
[6] Dotarła do miasta w listopadzie, tuż przed nadejściem armii moskiewskiej.
[7] Stan według popisu z 26 lutego w obozie pod Krasnem.
[8] Czyżby tożsamy z Poręckim z garnizonu Smoleńska?
[9] Chodzi zapewne o Abra(ha)ma Rajeckiego.
[11] Czyli połowę stanu.
[12] Dwie roty po 100 hajduków.
[13] Co jest o tyle konfudujące, że rota ta miała już wtedy być w Smoleńsku…
[14] Prawdopodobnie były to dwie roty. 

wtorek, 10 listopada 2015

Włoskie atłasy i strusie pióra


Pan Jan Zamoyski umiał się pokazać, często występując na czele pięknie przybranego orszaku. W czasie wyprawy pskowskiej, w lipcu 1580 roku,  tak oto zaprezentował się posłom moskiewskim:
Dla audyencyej tych posłów P. Kanclerz[1] blask swój pokazał, sługom swym poubierać się w barwę kazał, w błękitne, hatłasowe delie; przy nim pacholąt 4 po włosku [ubranych], w błękitnych hatłasowych sajanikach i marynarach, kapelusze także hatłasowe błękitne, u nich strusie pióra białe, jeden z buławą tuż za nim wszędzie. Sam na koń turecki wsiadszy w czerni, po włosku, około niego 40 hajduków z rusznicami.
Charakterystyczny jest ów czarny strój żałobny, noszony przez wojska Zamoyskiego z powodu śmierci jego żony, Krystyny z Radziwiłłów[2] i córki Halszki. Cytowałem już wcześniej zapisek z lipca 1580 roku, gdzie zarówno jazda jak i piechota kanclerza przybrane były używając koloru sukien i zbroi czarnego. Zapewne i owych 40 hajduków z eskorty ubranych było w czarne stroje, acz to tylko założenie oparte o opis popisu z tego miesiąca. Autor powyższego cytatu dotyczącego przyjęcia posłów - ksiądz Jan Piotrowski - o tym jednak nie wspomniał. 



[1] Zamoyski piastował od 1578 roku urząd kanclerza wielkiego koronnego, do którego dodał trzy lata później buławę hetmana wielkiego koronnego.
[2] Zmarła 28 lutego 1580 roku. 

poniedziałek, 9 listopada 2015

Money makes the world go around... - cz.II.


Wracamy do kwestii żołdu w armii polskiej i litewskiej pierwszej połowy XVII wieku. Poprzednio wspominałem o kwotach dotyczących okresu 1621-1629, dzisiaj krótka wzmianka o żołdzie wojska do Moskwy w czasie wojny smoleńskiej 1632-1634. Poniższe kwoty dotycząca zapłaty za ćwierć[1], tak jak i w przypadku pierwszego wpisu z tej serii.
- husaria – 41 złotych
- rajtaria – 41 złotych
- Kozacy[2] - 31 złotych
- dragonia – 39 złotych
- piechota niemiecka – 33 złote
- piechota polska po niemiecku wyćwiczona – 33 złote
- piechota polska – 25 złotych
Charakterystyczne jest zrównanie poziomu żołdu husarii i rajtarii, z czym mieliśmy już do czynienia w latach wcześniejszych. Wciąż wysoki jest żołd dragonii, paradoksalnie o 8 złociszy większy niż jazdy kozackiej. Nowością jest, po raz pierwszy od 1629 roku[3], wyodrębnienie piechoty polskiej moderowanej na sposób niemiecki – zresztą z takim samym żołdem jak i u cudzoziemców. Na szarym końcu jak zwykle biedni hajducy…



[1] Kwartał.
[2] W tym przypadku chodzi o jazdę kozacką.
[3] Czyli nieco eksperymentalnego regimentu piechoty Rosena. 

środa, 4 listopada 2015

Piechotę sam prowadził z szablą dobytą...


Stefan Stanisław Czarniecki, krewny słynnego zagończyka i regimentarza[1] Stefana Czarnieckiego[2], od dzieciństwa (od czternastego lat wieku swego) przyuczał się do wojaczki. W sumie nic dziwnego, miał wszak do podtrzymania bogatą tradycję walecznego rodu. Służył w przeróżnych formacjach armii koronnej, miał być nawet rotmistrzem chorągwi rajtarskiej, dosłużył się też urzędu pisarza polnego koronnego. Po wuju odziedziczył niezwykłą zapalczywość w boju, co zaowocowało licznymi ranami i kontuzjami – ot, taki sarmacki marszałek Oudinot. Tak oto pan Stefan przelewał krew za ojczyznę, oddajemy głos Kasprowi Niesieckiemu:


Nie oszczędzał się młody Czarniecki, to fakt. Epizod z bitwy pod Kuszlikami jest dosyć specyficzny – przynajmniej majętnego szlachcica było stać na to, by stracić tyle koni… Co ciekawe, nigdzie nie udało mi się odnaleźć portretu pisarza polnego, może ktoś ma w kolekcji i poratuje?





[1] Hetmanem był tak krótko, że aż żal wspominać.
[2] Był synem jego bratanka Stanisława. 

wtorek, 3 listopada 2015

Wierni to Tatarowie JKM - cz. V


Wieki temu robiłem sobie wypisy z Herbarza rodzin tatarskich w Polsce, autorstwa Stanisława Dziadulewicza[1]. Ciekawiła mnie kwestia Tatarów walczących przeciw Szwedom w okresie 1621-1629, przy okazji udało się znaleźć i kilku którzy stanęli do walki pod Cecorą i Chocimiem. Zaskoczyło mnie, jak wielu (11 lub 12) szlachciców tatarskich miało zginąć w Inflantach, zwłaszcza w 1627 roku. Gros z nich służyła zapewne w komputowych chorągwiach kozackich, na których spoczywał ciężar „małej wojny” przeciw Szwedom. Na pewno kwestia owych strat wymaga dokładniejszego badania, trafia do stosu ‘do zrobienia’… Poniżej lista z owych wypisków, sądzę bowiem iż warto pamiętać o „naszych” Tatarach, którzy przez wieki przelewali krew za Rzplitą.

- Bohdan Assanowicz herbu Obrona v. Akszak - zginął w 1627 roku w Inflantach
- rotmistrz Machmeć Islamowicz Carewicz-Puński – poległ pod Chocimiem w 1621 roku
- Agis Hasieniewicz (Hosieniewicz) – zginął w Inflantach w 1627 roku
- Husejn Karacz – w 1631 roku w rewizji dóbr tatarskich jako ‘dzielny żołnierz’
- Minko Kasimowicz v. Kasymowicz, herbu Kasymowicz  - prawdopodobnie zginął w Inflantach w 1627 roku
- Abrahim Kasimowicz v. Kasymowicz, herbu Kasymowicz  , ‘dzielny rotmistrz królewski w wojnach z Moską i Szwecją’  (wojna 1600-1611?)
- Alej Korsak herbu Kotwica – prawdopodobnie zginął pod Cecorą w 1620
- Szczęsny Korycki herbu Koryca – zginął w 1627 roku w Inflantach
- Abrahim, Furs i Juchno Łostajscy, herbu Ułan – rotmistrze, wszyscy zginęli w 1627 roku w Inflantach
- Eljasz Łowczycki  -w 1620 roku rotmistrz chorągwi lekkiej
- Adam Bohatyrewicz – rotmistrz królewski, zginął w 1627 roku w Inflantach
- Janusz Łowczycki (Bohatyrewicz Łowczycki?) – rotmistrz w wojnie smoleńskiej
- Kasym (Kacper) Karymowicz Rudnicki znany jako ‘murza Baryński’ – walczył w wojnie moskiewskiej, wołoskiej i Inflantach, zginął wraz z synami Chasieniem i Szachmancerem pod Lehnwartem[2] w Inflantach w 1627
- Izmael Alejewicz Talkowski  -w 1610 roku otrzymał przywileje za odznaczenie się w Inflantach
- Musa Abrahimowicz Tarasowski (Tarasowicz) – zginął w 1627 roku w Inflantach





[1] Wydane w Wilnie w 1929 roku.
[2] Nie jestem w stanie zidentyfikować tego miejsca, chociaż może chodzić o Lenowart (Lennerwarden) lub Liwenmojzę (Lievenhof).