Dawno nie cytowałem wspomnień pułkownika de la Colonie z
okresu wojny o sukcesję hiszpańską, pora to więc dzisiaj naprawić. Przeniesiemy
się w czasie do września 1709 roku, na krwawe pole bitwy pod Malplaquet.
Pułkownik opisze nam wspaniały atak piechoty sprzymierzonych na lewą flankę
armii francusko-bawarskiej. Rzadko się spotyka taki przykład chwalenia przeciwnika, ale
Francuz – mimo złośliwego przytyku o brandy – oddał hołd atakującym jego
towarzyszy. Tłumaczenie (nie zawsze wierne) mojego autorstwa z wersji
angielskiej.
Następnego dnia rano[1]
bateria 30 dział [sprzymierzonych[2]] otworzyła
ogień, jej nieprzerwane salwy dokonały wreszcie wyłomu w naszych fortyfikacjach
[polowych] w lesie na lewej flance, a wtedy nadciągnęła kolumna nieprzyjacielskiej piechoty. Maszerowała
powoli, a o 7 rano doszła na wysokość baterii [sprzymierzonych] ostrzeliwującej
nasze centrum. Jak tylko ta zwarta kolumna pokazała się przed nami, pośpiesznie
podciągnęliśmy 14 dział, które ustawiono na froncie naszej brygady, tuż obok
regimentu Gwardii Francuskiej. Ogień tej baterii był straszliwy, rzadko która
kula chybiła celu. Nie mogłem nie zauważyć dowódcy [kolumny przeciwnika], który
– chociaż zdał się być starszym człowiekiem – był jednakże niezwykle aktywny
wydając rozkazy, także marsz przeciwnika nie ustał nawet na chwilę, [mimo że]
kule armatnie spadały na nich bez wytchnienia, przechodząc przez zwarte szyki i
masakrując całe szeregi na raz; jednak luki w kolumnie były prawie natychmiast
łatane i kontynuowali swój marsz w naszą stronę, nie dając jednocześnie sygnału
gdzie dokładnie uderzą. Nareszcie kolumna, zostawiając wielką baterię
[sprzymierzonych] po swojej lewej stronie, zmieniał kierunek na prawo i rzuciła
się w stronę lasu na naszej lewej flance, szturmując wyrwę w naszych
fortyfikacjach. Wytrzymała ostrzał ustawionej tam naszej piechoty i nie
zważając na duże straty wdarła się do lasu, zawdzięczając swój sukces w takiej
samej mierze temu, że [żołnierze sprzymierzonych] byli spici brandy jak i swej
szalonej odwadze.
Niewątpliwie brandy pomagała w takim starciu… Gwoli
przypomnienia: pod Malplaquet miało zginąć lub odnieść rany 21 000 żołnierzy
Marlborough i 11000 żołnierzy de Villarsa. Nic dziwnego, że na głowę tego
pierwszego spadły w Anglii gromy za takie pyrrusowe zwycięstwo.