niedziela, 7 czerwca 2020

Noce za to dla przechodzących niebezpieczne były



W poszukiwaniu wpisów ze źródeł które pojawiają się na blogu rzadko, sięgam dziś do Kroniki miasta Lwowa autorstwa Jana Tomasza Józefowicza. Kronikarz opisze nam oto, jak niebezpieczne były lwowskie ulice w 1635 roku. Będzie to historia tak zbrodni jak i kary, do tego okraszona kronikarską mądrością:
W tym roku dnie wprawdzie spokojne, ale noce za to dla przechodzących niebezpieczne były w Lwowie, kiedy Walentego Szolca Stoncela, konsula na publicznym bezpieczeństwie polegającego, o godzinie 4 w nocy do domu przypadkiem od przyjaciela powracającego, Jan Charzewski dworzanin Wapowskiego nagle z towarzyszami napadłszy, wielkim strachem nabawił, i gdy konsul sobie może bezbronny ręką głowę zasłaniał, u ręki prawej wielki palec mu odciął.
Schwytany jednak natychmiast tenże Charzewski z wspólnikami czynu, w przytomności samego starosty miejscowego Bonifacego Mniszka podług ustawy roku 1601 jednomyślnie na karę śmierci, a Andrzej Siekliński zbiegły, na wieczną niesławę skazany został. Innych dwóch na więzienie i na karę pieniężną skazano. Rzeczywistą więc jest prawda, że łotry wstają w nocy, aby zabijali ludzi, a ty nie czuwasz, żebyś sam siebie bronił.
Oj szybko w tym Lwowie działało zbrojne ramię sprawiedliwości. Poszukam jeszcze podobnych historyjek w owej kronice, na pewno jakieś równie ciekawe się znajdą.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz