Dawno już nie
gościł na blogu Patrick Gordon, pora więc wrócić do jego pamiętników. Latem
1656 roku, kiedy to po krótkiej „polskiej” przerwie powrócił na szwedzką
służbę, trafił pod komendę swojego rodaka, generała Roberta Douglasa. Ten namówił
młodego Patricka na służbę w nowej jednostce:
Tego popołudnia generał wezwał mnie do siebie i
oznajmił, że będzie oto miał kompanię przyboczną [jazdy] złożoną ze Szkotów; że
oto wielu ex-oficerów, ochotników którzy przybyli z regimentem piechoty Lorda Cranstona[1],
będą służyć w tej kompanii, a [z nimi] tacy zacni mężowie jakich uda się
znaleźć. Że [żołnierze kompanii] będą mieli znaczne przywileje (…), dobre i
duże kwatery, że będą szkołą oficerską, a jeżeli w jakimś nagłym przypadku któryś
z nich będzie wezwany do rodzinnego kraju, będzie mógł poprosić o zwolnienie ze
służby. Były to bardzo dobre warunki i [generał] dotrzymał wszystkich
przyrzeczeń poza ostatnim.
Gordon otrzymał
specjalną misję rekrutacyjną – tak w Warszawie jak i w obozie armii szwedzkiej
miał oto szukać Szkotów chętnych do wstąpienia w szeregi oddziału. Otrzymał na
to zresztą specjalny budżet od generała, a brzęcząca moneta bardzo się przydała
w tawernach w których przyszło mu negocjować z rekrutami. Udało mu się zebrać
24 Szkotów, którzy połączyli się potem z dowódcą jednostki, rotmistrzem Johnem
Meldrumem, który miał ze sobą osiemnastu
ludzi, pozostałość swojej dawnej kompanii, z których większość była Szkotami. Oddział
stopniowo uległ zwiększeniu, pisałem o tym w innym wpisie.
[1] William Cranston, dowodził szkockim
regimentem piechoty, którzy przybył do Prus w maju 1656 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz