[Tydzień z Królestwem Szwecji, wpis 3/7]
Dawno nie odwiedzał nas na blogu dobry znajomy Patrick
Gordon, pora więc sięgnąć po jego zapisku. Trafiamy ze Szkotem do Hamburga, w
1655 roku, gdzie wtedy roiło się od
szwedzkich oficerów nader zajętych zaciąganiem żołnierzy. Gordon trafił do
zajazdu, gdzie przez 8 tygodni mieszkał tuż obok chorążego i kwatermistrza z
niezidentyfikowanej jednostki szwedzkiej. Oficerowie ci za punkt honoru wzięli
sobie przekonanie młodego Szkota by zaciągnął się na służbę Karola X Gustawa.
Gordon tak oto przedstawia sposób w jaki w czasie rozmów próbowali go na to
namówić (jak zwykle luźne tłumaczenie z języka angielskiego, w wykonaniu
własnym):
We wszystkich
rozmowach rozwodzili się nad żołnierskim żywotem, wskazując jak to bogactwa,
honor i wszelkie ziemskie błogosławieństwa [praktycznie] leżą u żołnierskich
stóp, tak że wystarczy ledwie się po nie schylić i podnieść; następnie zaczęli
chwalić naszych ziomków [tj. Szkotów], jako że nie ma lepszego narodu
[zdolnego] do wojaczki i że mimo że natura obdarzyła [Szkotów] geniuszem
zdolnym zająć się jakimkolwiek [zajęciem] , to pogardzają oni wygodą i
łatwością jaką przynosi jakiekolwiek inne zajęcie i z radością stają się
żołnierzami, bo też bezdyskusyjnie jest to najbardziej honorowe.
Trzeba przyznać, że mimo że panowie starali się jak mogli –
a jak widać gadkę mieli niezłą – Gordon nie dał się przekonać i zaczął unikać spotkań i rozmów z oficerami.
Co prawda niedługo potem trafił faktycznie na służbę szwedzką, ale tu główną
rolę odegrała osoba rekrutującego oficera, czyli szkockiego majora Gardina. Ale
o tym przy innej okazji…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz