Znajomość języków obcych jest nader ważna w zawodzie
dyplomaty, braki językowe mogą prowadzić do rozlicznych problemów a nawet
zatargów dyplomatycznych. Przekonali się o tym posłowie polscy, których latem
1576 roku wysłał król Stefan Batory do cesarza Maksymiliana II (to pan którego
widzimy u góry). Do Ratyzbony, jadąc przez Pragę (gdzie odbywały się akurat
obrady sejmu czeskiego), ruszyli wojewodzic inowrocławski Jan Krotosz i Jan Dymitr
Solikowski. Wieźli ze sobą listy nowego króla Polski, w których miał on apelować
do sąsiada by ten zaniechał burzyć
spokojne państwo. Misja zakończyła się niepowodzeniem, Maksymilian bowiem
był nieprzychylny Polakom i miał już wtedy zawiązywać antypolski sojusz z
Moskwą. Posłów odprawiono i tu zaczęły się kłopoty:
Nazajutrz bowiem po
swym wyjeździe, we wsi nazwanej Vatter, o trzy mile od Ratyzbony, w posiadłości
Książęcia Bawarskiego, gdy ze statku (żeglowali Dunajem) wysiedli na noc do
gospody, tłuszcza wieśniaków pojmała ich i zawiodła do zamku Lintz, gdzie ich przez
cztery miesiące więziono. A tymczasem rozniesiono pogłoskę, iż to są Turcy,
którzy przysłani od Batorego zasadzali się na życie Cesarza. Ubolewał nad niemi
każdy kto ich widział, gdyż nawet nie znali niemieckiego języka, aby się z kim
rozmówić.
Na szczęście dla posłów, 12 października 1576 roku zmarła
Maksymilian II, a jego następca, Rudolf II, było o wiele przychylniejszy
Polsce. 17 dni po śmierci monarchy posłowie zostali zwolnieni i ruszyli
nareszcie w drogę powrotną do kraju. Ciekawym, czy brali potem jeszcze udział w
jakiś wyprawach dyplomatycznych…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz