środa, 13 marca 2019

Zmarznięty ale fartowny



Znów lądujemy pod Pskowem, zimą z 1581 na 1582 roku. Mróz taki że nie idzie wytrzymać, daje się we znaki zarówno oblegającym jak i obleganym. Towarzysz z chorągwi kozackiej Bazylego (Wasyla) Żórawińskiego, stojący nocą na warcie, taką oto miał tragikomiczną przygodę:
Kiedy już z zimna prawie cały zdrętwiał, a koń się nagle, jak zwykle na zimno, silnie otrzepał, nasz towarzysz, już mało żyw, nie mogąc się na koniu utrzymać, runął na ziemię. Noga jednak została w strzemieniu, a koń w pędzie zawlókł go aż prawie pod same bramy miejskie. Szlachcic, nie mogąc sobie dać, rady, zaczął głośno wołać ratunku. Natychmiast posyła mu Zamoyski pomoc, polecając wszakże wysłanym żołnierzom, żeby się na oślep nie rzucali w niebezpieczeństwo. Załoga, która wyległa na mury, myśląc że to fortel, odpowiedziała śmiechem, wołając, że tych zdrad i forteli już mają dosyć i więcej się na taką podrywkę nie złapią. W ten sposób został od naszych uratowany.
Upiekło się kozackiemu towarzyszowi, jak widać moskiewscy żołnierze, sądząc że to kolejna próba wywabienia ich z murów, zignorowali jego przygodę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz