środa, 20 marca 2019

Szyderstwa i żartów było co nie miara bez litości



Epilog do bitwy byczyńskiej z 1588 roku: biada zwyciężonym czyli smutne losy samego miasta Byczyna i jego mieszkańców. 27 stycznia oddziały Zamoyskiego, złupiły i (wbrew rozkazom kanclerza) spaliły miasto, porywając mieszkańców dla okupu. Tak oto przedstawił owo wydarzenie niemiecki kronikarz:
Dnia 27 stycznia we środę rzeczy Królewskie[1] z Kościoła Byczyńskiego zawieziono do obozu [polskiego], a miasteczko oddano na łup rozpustnemu woysku, Polakom, Kozakom, Tatarom, Węgrom. Ci hurmem wpadli do miasta, iak potok szumney wody. Bramy i furtki obedwie za ciasne im były i nie chciało im się czekać, więc nie tylko przez bramy iak pszczoły do ula gromadami wciskali się do miasta, ale przełazili drudzy przez mury po drabinach i tak spieszyli na łupież. W okamgnieniu były ulice, domy, izby, komnaty, piwnice i staynie i wszystkie kąty pełne żołnierstwa, a ci żołnierze porozbijali skrzynie i kufry i rabowali wszystko, co się komu dostało, chwytano i ludzi, trzęsiono ich i obmacywano wszędzie. Szyderstwa i żartów było co nie miara bez litości. Groźby i przekleństwa, bicie niemiłosierne, palenie świecami, przystawianie szabel do gardła, do piersi wiązanie ludzi powrozami były to czynności pospolite owego dnia. Naycelnieysi mieszczanie w własnych domach byli powiązani i niemiłosiernie bici, żeby wyznawali, gdzie skarby. Targano ich za włosy, rozciągano na drabiny i wieszano, żeby się przyznawali do skarbów.
Swoją drogą Byczyna miała pecha do walczących w jej okolicach wojaków. Wszak w lipcu 1627 roku odbudowane miasto zostało splądrowane przez ex-duńskich najemników Mitzlaffa, po tym jak pobili oni nieopodal Byczyny regiment księcia Adolfa Holsztyńskiego, maszerujący do Prus.


[1] Chodzi o arcyksięcia Maksymiliana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz