Epilog do bitwy byczyńskiej z 1588 roku: biada zwyciężonym
czyli smutne losy samego miasta Byczyna i jego mieszkańców. 27 stycznia
oddziały Zamoyskiego, złupiły i (wbrew rozkazom kanclerza) spaliły miasto,
porywając mieszkańców dla okupu. Tak oto przedstawił owo wydarzenie niemiecki
kronikarz:
Dnia 27 stycznia we
środę rzeczy Królewskie[1] z
Kościoła Byczyńskiego zawieziono do obozu [polskiego], a miasteczko oddano na
łup rozpustnemu woysku, Polakom, Kozakom, Tatarom, Węgrom. Ci hurmem wpadli do
miasta, iak potok szumney wody. Bramy i furtki obedwie za ciasne im były i nie
chciało im się czekać, więc nie tylko przez bramy iak pszczoły do ula gromadami
wciskali się do miasta, ale przełazili drudzy przez mury po drabinach i tak
spieszyli na łupież. W okamgnieniu były ulice, domy, izby, komnaty, piwnice i
staynie i wszystkie kąty pełne żołnierstwa, a ci żołnierze porozbijali skrzynie
i kufry i rabowali wszystko, co się komu dostało, chwytano i ludzi, trzęsiono
ich i obmacywano wszędzie. Szyderstwa i żartów było co nie miara bez litości.
Groźby i przekleństwa, bicie niemiłosierne, palenie świecami, przystawianie
szabel do gardła, do piersi wiązanie ludzi powrozami były to czynności
pospolite owego dnia. Naycelnieysi mieszczanie w własnych domach byli powiązani
i niemiłosiernie bici, żeby wyznawali, gdzie skarby. Targano ich za włosy,
rozciągano na drabiny i wieszano, żeby się przyznawali do skarbów.
Swoją drogą Byczyna miała pecha do walczących w jej
okolicach wojaków. Wszak w lipcu 1627 roku odbudowane miasto zostało
splądrowane przez ex-duńskich najemników Mitzlaffa, po tym jak pobili oni
nieopodal Byczyny regiment księcia Adolfa Holsztyńskiego, maszerujący do Prus.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz