wtorek, 11 kwietnia 2017

Siedmiogrodzka inwazja na szwedzką ziemię


Wyprawa Zygmunta III do Szwecji w 1598 roku zakończyła się porażką i de facto przekreśliła sprawy jego korony szwedzkiej.  Mało kto jednak pamięta, że już po wycofaniu się króla do Polski, wciąż bronił się jego garnizon Kalmaru, który kapitulował dopiero w maju 1599 roku. Tam pierwsze skrzypce odgrywał Władysław (Laszlo) Bekiesz, który 15 grudnia 1598 roku przedarł się z oddziałami węgierskimi do twierdzy i zasilił niemieckich najemników tworzących garnizon. W liście pisanym do Jana Kwaśniewskiego, a datowanym na 2 stycznia 1599 roku, tak oto siedmiogrodzki szlachcic opisuje walki ze Szwedami wiernymi księciu Karolowi[1].
Najpierw doszło do starcia flot:
Miałem wiatr po sobie przez całą tę noc, chcąc jednak ich tam więcej strwożyć, równo ze świtaniem (…) ruszyłem się ku nim prosto w bębny, w trąby uderzywszy, chorągwie rozpuściwszy. Którzy mnie pierwej postrzegłszy nieco się przybliżyli na strzelanie z działa, a wskoro hajduki obaczyli i iżem też prosto ku nim płynął, zaraz na dwoje się rozdzieliwszy, gdzie który mógł, po morzu się rozpierzchnęli.
Przybycie odsieczy podniosło morale kalmarskiego garnizonu, gdzie ok. 100 Niemców broniło się już tylko w samym zamku. Lądujące oddziały Bekiesza napotkały opór oblegających:
Lichom jedno na brzeg wysiadł, zaraz aż w bramę miejską rajtarowie wpadli. Harc z nimi prawie dobry mieliśmy, ale bez szkód naszych.
Hajducy połączyli się następnie z piechotą niemiecką z Kalmaru, tam kwatery na wale i po basztach im dawszy, abym tym okolicznych poddanych i mieszczanom wiele serce za naszym przyjazdem przydać mógł.
Już trzy dni po wylądowaniu, energiczny Bekiesz poprowadził kontrataki z miasta, lud Karolusów z gęstemi wycieczkami wypędziłem i wszystko spalić rozkazałem. Tak też płoty, drzewa powyrąbywaszy, zarazem tak Niemców jak o i Węgrów do poprawieniu wału miejskiego obróciłem, którą robotę za dwa dni skończyli.
Siły oblegających zasilił sam książę Karol, nadciągając z rajtarami  i z piechotą, zajmując pozycje w folwarku królewskim nieopodal miasta. Jak to pisał siedmiogrodzki oficer: ale i stamtąd gęstymi harcami i kulami ognistymi wypędziłem ich, że teraz w pół mili obóz swój mają.
Przez cztery tygodnie takich potyczek Biekiesz miał ponieść bardzo małe straty. Bóg Wszechmogący nas bronił, że nie utraciłem, jedno Niemca jednego, którego nie wiem pewnie Szwedowi li w łeb cięli (którzy mało ręcznej broni mają) czyli hajducy, bo już prawie się zmierzchło, gdy harc ustał, a drugiego Wołoszyna nieszkodliwie w nogę postrzelono.
Nic więc dziwnego, że na początku stycznie pan Władysław był pełen optymizmu, to wojsko które jest, nic nam inszego uczynić nie może, jedno żywności broni, ale i żywności mamy po dostatku, tak że chociażby nam nic nie przybyło, do dalszego obmyślenia o nas Króla JM trwać możemy. Niestety Siedmiogrodzianin nie wiedział, że on i jego waleczni żołnierze stoją już na z góry straconych pozycjach…



[1] Oblężeniem Kalmaru dowodził Karl Carlsson Gyllenhielm, syn Karola z nieprawego łoża. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz