Kilka razy wspominałem o „małej wojnie” toczonej wokół
Kamieńca po jego zdobyciu przez Turków. Z jednej strony polskie chorągwie
blokujące (z lepszym lub gorszym skutkiem) Kamieniec, z drugiej zaś strony
oddziały nowego ejaletu kamienieckiego – na czele z Lipkami i Czeremisami –
atakowały konwoje z zaopatrzeniem, próbowały „urwać języka” i generalnie
niepokoiły przeciwnika. Z czasem walki stawały się coraz to okrutniejsze,
obydwie strony nie przebierały w środkach. Nader okrutny proceder obrońców
opisał jeden z Polaków:
Halil Basza[1]daje
po czerwonemu złotym za głowę polską, z kąd Czeremisowie wypadają, a napadłszy
gdzie ludzi ścinają i na szabli głowę polską przyniósłszy, czerwony złoty
odbierają, a Basza każe je na pal wbijać po rynku i ulicach. Dziwy robią ci złodzieje
Lipkowie.
Można się tylko domyśleć, co stałoby się z owymi
Czeremisami, gdyby wojskom polskim udało się zdobyć Kamieniec. Tak się jednak
nie stało i miasto wróciło do Polski dopiero w 1699 roku, na mocy pokoju w
Karłowicach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz