Od pewnego czasu
siedzę, ze zrozumiałych względów, w ‘klimatach’ kampanii 1683 roku i odsieczy
Wiednia, nic więc dziwnego że wynotowuje coraz to nowe informacje i ciekawostki
które mogą się przydać do książki. Stąd właśnie pomysł na dzisiejszy wpis,
czyli historia o nietypowej ofierze bitwy.
W liście do
Marysieńki, datowanym ’w namiotach wezyrskich, 13 IX, w nocy’, król Jan III
wspomniał o strusiu, co ciekawe miała to być turecka zdobycz na cesarskich: wezyr wziął tu był gdzieś w którymś ci
cesarskim pałacu strusia żywego dziwnie ślicznego; tedy i tego, aby się nam w
ręce nie dostał, kazał ściąć. Historia z nieszczęsnym strusiem musiała mu
jednak zapaść w pamięć, postanowił go więc uwieńczyć. Otóż na obrazie autorstwa
Martina Altomonte, ukazującym szarżę husarii prowadzonej przez króla, na drugim
planie, przy namiotach tureckich, możemy dojrzeć moment egzekucji. Akurat
dzisiaj, przeglądać na google books podgląd piątego tomu Stanu badań nad wielokulturowym dziedzictwem dawnej Rzeczypospolitej, znalazłem
zdjęcie tego fragmentu w artykule Katarzyny Góreckiej Konserwacja i restauracja XVII-wiecznych wielkoformatowych obrazów
batalistycznych Martina Altomontego z kolegiaty pw. Św. Wawrzyńca w Żółkwi. Jak
widać biedny struś nie miał żadnych szans w obliczu tureckiej szabli…
Pędziwiatr by uciekł. Ten nie miał szans. Z drugiej strony jak bardzo to zwierzę musiało być niespotykane dla ówczesnych, że umieścili to na obrazie... Wiadomo ile taki struś mógł kosztować?
OdpowiedzUsuń