Kolejny ciekawy
fragment źródłowy z czasów panowania Jana III Sobieskiego, tym razem autorstwa Duponta.
Cytat dotyczy drugiej bitwy pod Parkanami w 1683 roku i odparcia szarż jazdy
tureckiej przez piechotę sprzymierzonych. Przyznam, że zawsze robią na mnie
wrażenie opisy takich starć piechoty i jazdy w XVII wieku, musiało tam
dochodzić do nader wstrząsających scen.
Wyznaję, że nie potrafię wyrazić wściekłości, z
jaką potężna kawaleria, od razu cała, uderzyła na nasz front. Ich wrzask dawał
się słyszeć na wiele mil wokoło. Niech czytelnik przypomni sobie, co książę
lotaryński mówił o tej wściekłości w jednym ze swych listów, gdy opisywał
walkę, jaką mu wydano, kiedy chciał się zbliżyć do mostów wiedeńskich. Jego
szeregi zostały wówczas zmiecione, choć Turków nie było dużo. Krótko mówiąc, ta
energia i gwałtowność są nie do opisania. Nie mam wątpliwości, że gdyby nie
kozły hiszpańskie, Turcy złamaliby naszą pierwszą linię i przerwali szyk. Ale
żołnierze, dzięki temu wsparciu – a pomysłem samego króla [Jana III] było, żeby posługiwać się nim w bitwach – odparli atak i z taką energią
ostrzeliwali wroga zarówno z broni palnej, jak i z armat, że ten musiał
zawrócić. Ale tylko na chwile. Niebawem Turcy ponowili atak, który został przyjęty
tak samo jak poprzedni. Nie rozminę się wcale z prawdą, gdy powiem, że
szarżowali co najmniej dziesięć razy. Wydawało nam się, że im więcej ich zabijamy,
z tym większą energią wracają. Ze zdumieniem patrzyliśmy, z jaką lekkością i
łatwością ich potężne chorągwie dokonują zwrotów. W takiej akcji można było
podziwiać doskonałość ich wierzchowców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz