Wracamy do blogowego cyklu, jednocześnie bardzo przepraszam
wszystkich zainteresowanych za tak długą przerwę.
Dziś moim gościem jest Jan Jerzy Sowa, doktorant w Instytucie Historii Prawa na
Wydziale Prawa i Administracji UW, stypendysta Cieszkowskiego (w 2018 r.),
autor kilkunastu artykułów, edycji źródłowych i recenzji publikowanych m.in. w
„Czasopiśmie Prawno-Historycznym”, „Res Historica” i „Odrodzeniu i Reformacji w
Polsce”, współredaktor serii wydawniczej „Studia nad staropolską sztuką
wojenną” (najważniejsze publikacje dostępne za pośrednictwem serwisu
internetowego Academia.edu: http://uw.academia.edu/JanJerzySowa).
Interesuje się przede wszystkim dziejami wojskowości, prawa, polityki i gospodarki
polsko-litewskiej Rzeczypospolitej w drugiej połowie XVII i na początku XVIII
w.
1. W jaki sposób
zaczęła się Pańska przygoda z historią, kiedy zdał Pan sobie sprawę że chciałby
się nią zajmować zawodowo?
Moja przygoda z historią zaczęła
się od rodziców: tata jest nauczycielem historii, a mama
nauczycielką-bibliotekarką. W domu nie brakowało zatem książek historycznych, tata
czytał mi je od najmłodszych lat (pamiętam, że w wieku bodajże pięciu lat
przeczytał mi Grunwald 1410 Andrzeja
Nadolskiego ze stojącej wówczas jeszcze na bardzo przyzwoitym poziomie serii
„Historyczne Bitwy”), rodzice kupowali mi też dużo nowych książek i pomagali
pisać pierwsze własne „teksty historyczne”.
Zawodowo
postanowiłem zajmować się historią w gimnazjum. Przyczyniły się do tego w dużej
mierze zajęcia organizowane przez stowarzyszenie Krajowy Fundusz na Rzecz
Dzieci – wykładowcami byli studenci, doktoranci i pracownicy naukowi – wtedy
stwierdziłem, że chciałbym w przyszłości robić to, co oni. Do tego, że padło na
epokę wczesnonowożytną, miała pewnie wpływ (jak u wielu) twórczość Henryka
Sienkiewicza i Aleksandra Dumasa.
2. Który postać
historyczna jest Pańską ulubioną i dlaczego?
Chyba
każdy historyk zaprzyjaźnia się z postaciami, których życie i działalność bada.
W moim przypadku jest to hetman wielki koronny i kasztelan krakowski Stanisław
Jabłonowski oraz oficerowie wojska koronnego z jego otoczenia, zwłaszcza
późniejszy wojewoda podolski – pułkownik Nikodem Żaboklicki. Z innych postaci z
tego okresu bardzo cenię nieco mniej znanych, nawet w środowisku pasjonatów wojskowości
dawnej Rzeczypospolitej, dowódców autoramentu cudzoziemskiego: pułkownika (a
później nawet generała-lejtnanta) Michała Brandta, komendanta Okopów św. Trójcy
i pułkownika (później generała-majora)Krzysztofa Wilhelma von Rappe, komendanta
garnizonu w Soroce. To w dużej mierze dzięki nim wojna z Turcją 1683–1699
zakończyła się dla Rzeczypospolitej odzyskaniem Kamieńca Podolskiego.
Z
postaci z pozostałych epok historycznych zawsze imponowała mi wytrwałość i
umiejętność podnoszenia się po porażkach wielkich wodzów epoki hellenistycznej:
Demetriusza Poliorketesa, Pyrrusa i Hannibala. Oczywiście zdaję sobie sprawę,
że jest to po trosze legenda wykreowana przez historiografię.
3. Może się Pan się
cofnąć w czasie i poznać postać historyczną, być świadkiem jakiegoś wydarzenia
lub też zobaczyć/zbadać jakiś artefakt. Jaki byłby Pański wybór?
Znowu nie
będę oryginalny: najchętniej spotkałbym się z bohaterami swoich prac i na
własne oczy zobaczył to, co próbuję zrekonstruować na podstawie źródeł. Dlatego
chciałbym odwiedzić Lwów i Żółkiew w latach 80. i 90. XVII w.: uczestniczyć w
naradach hetmana Jabłonowskiego z oficerami i samym Janem III, obserwować prace
sądu hetmańskiego i innych sądów wojskowych, a także komisji hibernowych i
Trybunałów Skarbowych, wreszcie pojawić się w obozie wojska koronnego, np.
podczas obrad koła wojskowego.
4. Z której spośród
swoich publikacji jest Pan najbardziej dumny?
„Dumny”
to zdecydowanie za dużo powiedziane, zwłaszcza, że zazwyczaj, jak tylko
opublikuje się jakiś tekst, to zaraz potem znajduje się nowe źródła , które,
nawet jeśli kompletnie nie przewracają do góry nogami opublikowanej pracy, to
mogłyby ją w znacznym stopniu ubogacić. Jest natomiast parę tekstów, z których
jestem jako tako zadowolony. Należy do nich jeden z moich pierwszych artykułów:
„W czym vertitur powaga moja
hetmańska...”: Organizacja i procedura sądu hetmańskiego w Koronie w latach
1683–1699. Wiele szczegółowych ustaleń tej pracy wymaga dziś weryfikacji,
ale nieskromnie stwierdzę, że udało mi się trafnie wychwycić podstawowe
problemy funkcjonowania sądownictwa hetmańskiego w siedemnastowiecznej Rzeczypospolitej.
Innym takim tekstem jest obszerny artykuł prezentujący biografię wojskową
wspomnianego już Nikodema Żaboklickiego napisany wspólnie ze Zbyszkiem
Hundertem. Znów może nieskromnie napiszę, że razem wykonaliśmy kawał porządnej
historycznej roboty – rzadko kiedy udaje się ustalić tyle szczegółów
dotyczących życiorysu wczesnonowożytnego oficera średniego szczebla.
5. W toku swojej
edukacji i pracy naukowej poznał Pan wielu wybitnych badaczy. Który z nich wywarł
na Panu największy wpływ?
Przede wszystkim chciałbym zacząć
od mojego promotora – prof. Andrzeja Zakrzewskiego – jednego z najbardziej
życzliwych i przyjacielskich ludzi, jakich udało mi się spotkać. Służy mi on
niecenioną pomocą przy prowadzeniu badań – uważnie czyta i komentuje wszystkie
„wyprodukowane” przeze mnie teksty, ułatwia nawiązywanie kontaktów z innymi
badaczami, organizację kwerend archiwalnych, czy pisanie wniosków o granty i
stypendia. Dzięki niemu ciągle uczę się naukowej rzetelności.
Następnie pragnę wspomnieć prof.
Mirosława Nagielskiego, na którego seminarium mam przyjemność uczęszczać . O
prof. Nagielskim śmiało można powiedzieć, że stworzył własną szkołę historii
wojskowości wczesnonowożytnej –cieszę się, że mogę po części do niej należeć.
Nie mogę też nie wspomnieć o prof. Marku Wagnerze, którego pionierskie
ustalenia dotyczące powiedeńskiego okresu panowania Jana III i biografii
hetmana Jabłonowskiego są faktograficzną podstawą, na której mogę „budować”
swoje rozważania nad tą epoką. Chciałbym też napisać tu o prof. Annie
Grześkowiak-Krwawicz, dzięki której opublikowałem swój pierwszy naukowy tekst i
której seminarium i konwersatoria stanowiły dla mnie znakomite źródło wiedzy na
temat myśli i dyskursu politycznego polsko-litewskiej Rzeczypospolitej.
Wreszcie bardzo dużo pomagają mi moi
dobrzy koledzy i najbliżsi przyjaciele, a jednocześnie świetni badacze historii
prawa i historii wojskowości z seminariów prof. Zakrzewskiego i prof.
Nagielskiego: Konrad Bobiatyński, Zbyszek Chmiel, Przemek Gawron, Łukasz
Gołaszewski, Zbyszek Hundert (z którym praktycznie codziennie wymieniam się
uwagami na temat naszych badań), Krzysiek Kossarzecki, Piotrek Kroll, Darek
Milewski, Adam Moniuszko, Piotrek Pomianowski, Andrzej Przepiórka i Karol Żojdź.
6. Dużo młodych ludzi
czerpie aktualnie wiedzę historyczną z memów, filmików na YouTube i blogów
internetowych. Jakie jest Pańskie zdanie na temat tego trendu?
To, że
rośnie zainteresowanie historią, to znakomita wiadomość dla historyka. W końcu
swoje teksty piszemy w nadziei, że przeczyta je jak najwięcej osób. Szczególnie
miło jest, gdy sięgają po nie osoby nie zajmujące się zawodowo historią.
Obawiam się jednak, że dzisiaj dla wielu wiedza o przeszłości służy głównie do
tego, aby utwierdzać się w swoich poglądach na teraźniejszość. Taki, moim
zdaniem, jest problem z częścią przywołanych w pytaniu źródeł wiedzy – są to
często materiały tworzone „pod tezę”, oparte na dawno zdezaktualizowanych
opracowaniach, wyrywkowej i pozbawionej szerszego kontekstu interpretacji, a
czasami będące wręcz wytworem własnej wyobraźni. To oczywiście tylko jedna
strona medalu – jest też w Internecie sporo naprawdę rzetelnych serwisów i
blogów prowadzonych zarówno przez historyków pracujących w murach Akademii, jak
i poza nią. Moim zdaniem mają one duże znaczenie nie tylko dla popularyzacji,
ale i dla samej debaty naukowej – np. recenzje książek w czasopismach naukowych
pojawiają się zazwyczaj kilka lat po ich wydaniu – takie blogi jak np.
Kadrinazi mogą stać się (i już się powoli stają) świetnym forum bieżącej
dyskusji nad najnowszymi pracami w nieco mniej zobowiązującej formie. Poza tym
należy zwrócić uwagę, że dziś co raz łatwiej dostępne są same prace naukowe –
wiele czasopism publikuje swoją zawartość w otwartym dostępie, co raz więcej
bibliotek (nie tylko naukowych) wykupuje dla dostęp do międzynarodowych baz
zwierających pełne teksty książek i artykułów naukowych (choć ciągle w tym
zakresie sytuacja w Polsce jest bardzo niesatysfakcjonująca), wreszcie istnieją
serwisy pozwalające upubliczniać wyniki swoich (np. Academia.edu, ResearchGate
– tutaj przeszkodą w dzieleniu się wiedzą są niestety dość niejasne przepisy
prawa autorskiego).
7. Najważniejsza Pańska rada dla przyszłych
historyków?
Sam
jestem jeszcze początkującym badaczem i ciągle jeszcze sam bardziej potrzebuje rad,
niż jestem kompetentny, aby je komukolwiek dawać. Gdybym jednak miałbym dać
dziś jakąś radę sobie samemu z czasów licealnych, to brzmiałaby ona: ucz się
języków obcych! Wiem, że dużo przyjemniej poczytać kolejne opracowania o kampaniach Stanisława
Koniecpolskiego, czy o bitwie pod Chocimiem, niż przyswajać gramatykę i
słownictwo obcych języków (przynajmniej tak było w moim przypadku), ale dobra znajomość
wielu języków bardzo ułatwia później badania.
8. W czasie wolnym
najbardziej lubi Pan…
Pół
żartem, pół serio: historyk nie ma czasu wolnego. Jednak gdy nie czytam źródeł
lub opracowań, albo nie piszę własnych tekstów lubię spotkać się z
przyjaciółmi, pójść do kina, albo do teatru (ostatnio niestety rzadziej), czy
obejrzeć serial, mecz koszykówki lub piłki nożnej, albo zagrać w coś na planszy
bądź na komputerze. Ponadto interesuję się muzykę dawną – dużo słucham w domu
(często przy pracy) i staram się chodzić na koncerty. Do niedawna składałem
modele samolotów i okrętów, ale teraz już nie mam na to czasu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz