Znów na blogu pojawi się Irlandczyk Bernard O’Connor, tym razem w temacie bardzo
‘na czasie’. Opowie bowiem jak według niego wyglądała polska służba zdrowia pod
koniec XVII wieku.
Jeśli mowa o praktyce
medycznej w Polsce, to – mimo że istnieje – jest wielce niedoskonała. Doktorzy
nie wiedzą nic o współczesnych odkryciach w dziedzinie anatomii i chemii, co
więcej, ’materia medica’ jest im
prawie zupełnie obca i bardzo słabo rozwinięta. Szkoły medyczne, do których się
odwołują, są tylko i wyłącznie Galenowe[1],
i to zawsze najgorszego rodzaju. Słabo znają współczesnych autorów, zwłaszcza
tych z naszego kraju, chociaż słyszeli ich nazwiska i przyznają, że medycy angielscy
rozwinęli medycynę jak żaden inny naród, ale wiedzą o tym z pogłosek raczej niż
rzeczywistej znajomości pism naszych autorów.
W walce z chorobami stosują oni wszystkie te środki,
których my używamy u siebie, a więc: merkuriusz, stal, antymon, proszek
jezuicki, sole lotne i esencje. Wszystko to sprowadzane jest do Polski, głównie
do Warszawy, albo sporządzane na miejscu przez aptekarzy niemieckich. Aptekarzem
poprzedniej królowej był Niemiec, uczony chemik. Jakkolwiek Polacy odwołują się
do tych samych szkół medycznych co my, nie mają jednak pojęcia o tym, jaki
zrobić z nich użytek. W swych konsultacjach nie są nazbyt biegli, choć
podbudowują swą praktykę, cytując różnych przewodniczących i znanych autorów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz