piątek, 27 lipca 2018

Dali się unieść takiej pysze i takiemu zaślepieniu



Dziś pora na kolejny fragment z tureckiego kronikarza wojny 1683 roku, jak zwykle w przepięknym przekładzie Zygmunta Abrahamicza. Dżebedżi Hasan Esiri w swojej kronice Mijar ud-duwel we misbar ul-milel, (Probierz państw i sonda narodów) poświęcił sporo miejsca wyjaśnieniu przyczyn klęski tureckiej pod Wiedniem. Opis będzie przydługi, jednak na tyle interesujący że warto mu poświęcić chwilę.

Bardzo wielu prostych żołnierzy przebierało się też bez potrzeby w odzież niemiecką albo węgierską, odcinając jedynie rondo kapeluszy.
Jedną z przyczyn klęski było także to, że wszyscy dowódcy, oglądając po drodze z Jawaryna do Wiednia spalone i zrujnowane kraje oraz zwłoki pomordowanych ludzi — dzieło żołnierzy, którzy jechali jako straż przednia — dali się unieść takiej pysze i takiemu zaślepieniu, iż nie pomyśleli o tym, że wojsko tego kraju także kiedyś zbierze się i ruszy na nich. Z tego to powodu na początku oblężenia nie zanadto przykładano się do dzieła, a za to po domostwach na przedmieściach, po okolicznych ogrodach i winnicach ustawiano znaki i wbijano paliki oraz uważano [to wszystko] już za swoje. Różni też osobnicy, licząc, że po zdobyciu zamku osiądą na nim, chodzili od bramy do bramy i wyznaczali dla siebie nadania, a dyktując swą wolę temu, co [jeszcze w przyszłości] skryte, w pysze swej i zaślepieniu uważali je już za swoje.

Powodem przegranej było również to, że w gronie dowódców panował rozłam, a większość ich była niechętna nadmiernemu wzrostowi władzy prześwietnego serdara jegomości, toteż stając w jego obliczu wprowadzała go w błąd prawieniem pochlebstw oraz relacjami i replikami, które musiały [go] wpędzać w zaślepienie i pychę. W sumie, zarówno możni, jak i maluczcy byli owładnięci zarozumiałością i butą taką, iż sądzili, że ziemia ta już przeszła w ich posiadanie.

Innym powodem było to, że jeszcze przed dojściem do celu wojsko i Tatarzy posiedli takie ilości rzeczy, iż było bez liku ludzi, którzy w kraju służyli jako pastuchy za pięćset czy sześćset akcza na rok, natomiast tutaj zdobyli po sto, pięćset, tysiąc i więcej ałtynów. Co się zaś tyczy dowódców, to ci za bezcen nagromadzili wiele chłopców i dziewcząt tudzież złota, srebra, porcelany oraz innych przedmiotów i kosztowności, a bardzo wielu z nich posiadło i nabrało po trzydzieści lub nawet po czterdzieści niewolnic. Bankierzy, wojownicy i przekupnie ładowali złotem, srebrem, porcelaną i innymi cennymi rzeczami swoje kufry, Tatarzy zaś i lewendowie napełniali „peserami" i inną monetą, jako też srebrem i porcelaną torby na obrok, biesagi i dery. Podczas gdy na początku [wyprawy] za jednego ałtyna dawano po pięćdziesiąt albo i więcej takich „peserów", [teraz] było niezliczone mnóstwo wozów złota. Posiadłszy takie bogactwo jeszcze przed osiągnięciem celu [wyprawy] większość żołnierzy porzucała swoje chorągwie, brała najlepsze konie, przebierała się w strój wojska z pogranicza bądź w strój tatarski, a potem krążyła po równinach i wzgórzach, i [w ogóle] gdzie się jej tylko zachciało. Także wielu janczarów przebierało się za lewendów oraz porzucało własne chorągwie i przechodziło do innych pułków lub do swoich ziomków, [przez co] zamiast porządku panował wśród wojska całkowity chaos. Z tego też powodu wszyscy myśleli tylko o tym, by wywieźć swe skarby, bowiem takich, którzy zostali z pustymi rękami, było niewielu. Słowem, wzbogaciwszy się już w momencie dojścia pod Wiedeń czy jeszcze zanim dotarli [pod niego], żołnierze i lewendowie porzucali swoje chorągwie, więc z tylu setek tysięcy ludzi nie znalazło się w okopach nawet dziesięć tysięcy prostego żołnierza.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz