Oj długo mnie nie było na poletku blogowym, pewnikiem już
ludkowie zapomnieliście że ktoś tu coś pisze. Tomiszcze Sveriges Krig wreszcie
zredagowane, za dni kilkanaście ujrzy światło dzienne[1],
pora więc odkurzyć nieco w tym kącie internetowym. Wypadałoby coś lekkiego i do
śmichu, może być tak… o, mam, Bartosz Paprocki[2]
nam coś ciekawego podsunie ze swoich Herbów
rycerstwa polskiego.
W latach 1556-1557 Zygmunt August stoczył wojenkę z zakonem
inflanckim, zakończoną zresztą ukorzeniem się wielkiego mistrza Johanna
Wilhelma von Furstenberga przed polskim monarchą. W kampanii brały udział
wojska litewskie, wsparte liczącym ok. 9000 żołnierzy korpusem polskim. W
czasie marszu Koroniarzy przez województwo trockie[3]
dojść miało do nietypowego pojedynku. Młody panicz Wacław Jankowski[4],
herbu Junosza, pokłócił się z niemieckimi knechtami spod komendy Ernesta Weihera.
Doszło do sprzeczki, panowie rzucili się do broni i szlachcic mając ich na się przez czterdzieści, każdego
z nich, mężnie się im broniąc, ranił. Tak właśnie Panie i Panowie, sam miał
zranić 40 (sic!) piechurów. Oczywiście cała sprawa trafiła przed króla, pewnie
to jedyny znany przypadek gdy jeden krewki – acz dobrze operujący szablą –
młodzian wyeliminował całą rotę (było nie było) współtowarzyszy broni. Panu
Wacławowi szło mu o gardło, jednak
wstawiło się za nim wielu szlachciców: wszakoż
iż był i domu znacznego, k’temu młody natenczas. Dość nieoczekiwanie za
Polakiem wstawił się dowódca niefortunnych knechtów, czyli Ernest Weiher. Obaczywszy Jankowskiego, na którego przedtem
skarżyło swoje knechty, rzekł: I ten to młodzik te łotry posiekł? Podobniej
miłościwy królu dać te powiesić co się dali temu młokoskowi tak sromotnie
poranić, a niżby ten cnotliwy młodzieniec miał o nie być karan.
Pana Wacława ułaskawiono, historia milczy co się stało z
knechtami: nie wiadomo więc, czy faktycznie przywitali się z katem, acz jest to
mało prawdopodobne. Tak czy inaczej historia to przepiękna, aż się prosi o
sfilmowanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz