wtorek, 25 listopada 2014

Tureccy aptekarze (z bliżej niesprecyzowaną bronią palną)

W 1560 roku jeden z tureckich dowódców ruszających na wyprawę przeciw przeciwko Persom postanowił wyposażyć oddział 200 sipahów w arkebuzy[1]. Takie techniczne  nowinki miały służyć zaskoczeniu wojsk perskich – żołnierze Safawidów obawiali się ponoć broni palnej. Szybko jednak zaczęły się kłopoty, o czym tak relacjonował w swojej korespondencji poseł Habsburgów na dworze sułtańskim, Ogier Ghiselin de Busbecq:
Uszli ledwie połowę drogi kiedy to zaczęła się objawiać nieużyteczność arkebuzów[2]. Każdego dnia jakieś części [broni] psuły się lub były gubione[3], a mało kto [spośród Turków] potrafił je naprawić. [Niedługo więc] większość arkebuzów[4] nie nadawała się do użytku, a żołnierze [narzekali], że lepiej byłoby nie zabierać [na wyprawę] tej broni. Była ona także obrazą dla poczucia czystości, z której słyną Turcy; [uzbrojonych w broń palną] widziano z dłońmi ubrudzonymi sadzą, pobrudzonymi strojami, a ich prochownice i torby zwisały tak niezdarnie, że stali się pośmiewiskiem swoich towarzyszy, którzy drwiąco nazywali ich aptekarzami.
Nic więc dziwnego, że broń palna nie wzbudziła zachwytu wśród tureckich kawalerzystów. Za to janczarzy nie mieli takich oporów jak ich konni towarzysze, najwyraźniej nie przeszkadzały im przezwiska...



[1] Angielskie tłumaczenie źródła mówi co prawda o muszkietach, wydaje się to jednak o tyle dziwne, że nie była przecież to broń kawalerii.
[2] Czy też muszkietów…
[3] Celowo?
[4] Lub muszkietów. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz