środa, 24 września 2014

Jak pan Jan z Tatary wojował - cz. I


Dziś epizod tatarski z początków panowania Zygmunta III – a dokładnie pierwsza z trzech jego części. Jakoś zapominam często, że panowanie tego monarchy to nie tylko XVII-wieczne wojny. Na początku 1594 roku hetman Jan Zamoyski, spodziewając się najazdu tatarskiego, miał ostrzegać starostów nadgranicznych aby się na baczeniu mieli, a w piechotę się przyczyniali, drogi co najlepiej opatrzyli. Co prawda apel o zaciąganie piechoty w obliczu ataku ordyńców wydaje się co najmniej dziwny – gdzież tam hajdukowi ścigać śmigłe koniki tatarskie – jednak hetman uzasadniał swój rozkaz. Że gdy się mocą Tatarowie przez góry przedrzeć chcieli by; w ciasnym gdzie miejscu zastąpiwszy dało się im wstręt. Zamoyski apelował też do senatorów, przede wszystkim z Małopolski, by szlachtę napominali y ostrzegali, a na wypadek ataku nie lenili się z chęci swy służyć Oyczyźnie.
Mimo ostrzeżeń atak, który nastąpił w lipcu, był zaskoczeniem. Tatarzy wdarli się na Pokucie łatwie swego dokazali, y tam szkody niemałe y mordy w ludziach poczyniwszy. Ich łupem padło kilka miasteczek, dopiero w Czecybieszach (?) stawiła im opór w zameczku grupa Polaków. Jakub Potocki herbu Pilawa, z Jakubem Korycińskim herbu Topór, y z Sczukiem też herbu Topór, mieli więcej niż do sta człeka. Obrońcy stawiali zacięty opór, w licznych wycieczkach szarpiąc nadciągających ordyńców. Niestety, na miejsce starcia dotarł wreszcie wszytek kosz tatarski. Atakujący Tatarzy zapaliwszy miasteczko pod dym do samego zamku przyszli; y podszańcowawszy się blisko strzelali bez przestanku do zamku tak z łuków iako z ruśnic, bo mieli Janczary z sobą. To ciekawy opis, można bowiem wywnioskować z niego o skali tatarskiej wyprawy – piechota chańska nie brała udziału w byle rajdzie.
Niestety w zameczku zapaliła się beczka prochu, w eksplozji miał ucierpieć Potocki, którego eksplozja gwałtem wyrzuciła. Pożar był sygnałem dla ordyńców: dopieroż Tatarowie szturmować do zamku posziadawszy z koni, y już się byli w przygródek wdarli. Polacy nie mieli innego wyjścia: przetoż Potocki y Koryciński, y Szcuczki, wpadwszy z kilkudziesiąt osób na konie: a drudzy spieszywszy się dali im bitwę wręcz: y tak przełomowiszy się gwałtem wielkim przez nie, niektórzy, zwłaszcza konni uszli ku Niestrowi. Straszne to musiało być starcie, z płonącym zameczkiem i miasteczkiem w tle…
Orda ruszyła dalej, rozpuszczając czambuły i niszcząc kolejne miejscowości. Nadciągał już jednak hetman wielki koronny Jan Zamoyski na czele zebranych wojsk, jego strażą przednią dowodził zaś hetman polny Stanisław Żółkiewski. A jak im szło gromienie Tatarów – o tym jutro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz