poniedziałek, 19 maja 2014

Muszkiety, pałasze i konie

Pierwszy rajtar Rzplitej, a mój (jeżeli mogę pozwolić sobie na poufałość) dobry internetowy kompan – Jarek ‘Igła’ Domiński – zamieścił na swojej stronie rajtarzy.pl bardzo ciekawe zestawienie  dotyczące koni używanych w jeździe ‘zachodniej’ w XVII wieku. Wspomniał tam i o dragonach, co przypomniało mi o ciekawym zapisku z pamiętników Patricka Gordona. Obiecałem kiedyś fragment ten przytoczyć, więc nadarza się świetna okazja, by niejako podpiąć się pod zestawienie autorstwa Jarka i podać jakiś przykład ‘z życia’.
Na początku marca 1660 roku licząca ok. 100 oficerów i żołnierzy kompania dragonów dowodzona przez Gordona dotarła do obozu wojsk koronnych pod Piotrkowem. Tu Patrick miał wreszcie okazję spotkać się z nominalnym dowódcą swojej jednostki – czyli Jerzym Lubomirskim – i zaprezentować mu oddział. Kapitalny jest dialog pomiędzy obydwoma panami, uświadamiający jak trudno było ‘z niczego’ sformować w zniszczonym wojną kraju nawet tak niewielką jednostkę jak kompania. Oddajmy głos Gordonowi (tłumaczenie własne z oryginału angielskiego):
Zapytał mnie tedy czy są uzbrojeni. Odrzekłem, że wyposażyłem wszystkich w muszkiety[1] i pulwersaki[2]. A [czy mają] pałasze[3]? – zapytał mnie. Odrzekłem, że niektórzy z nich mają. Jednak gdy zapytał mnie, czy mają konie, odrzekłem: ‘Gdzie mógłbym zdobyć [dla wszystkich] konie w takim  czasie, gdy nawet chleb [dla żołnierzy] ciężko było zdobyć’. Jednakże powiedziałem, że podoficerowie[4] mają konie.
Kompania została powiększona  o kolejnych 60 żołnierzy, których Gordon miał wybrać spośród ex-szwedzkich żołnierzy trzymanych przez Lubomirskiego w niewoli. Oficer wybrał najlepszych spośród nich, reszta trafiła do regimentu piechoty cudzoziemskiej marszałka.
Przed Gordonem stanęło teraz arcytrudne zadanie zdobycia konia dla swoich dragonów. Oddział stanął na terenie Spiszu gdzie w Nowej Wsi Spiskiej (wbrew nazwie jest to miasto) Patrick próbował kupić konie. Okoliczna szlachta wywindowała jednak ceny, także udało mu się zdobyć zaledwie 8 (sic!) rumaków. Po wymianie listów z Lubomirskim i okolicznymi urzędnikami szkocki oficer dostał pozwolenie na zarekwirowanie koni i wystawienia kwitów dłużnych z ceną określoną przez samego Gordona. Szkot, otrzymawszy ten rozkaz w nocy, nakazał swoim dragonom zamknąć i obsadzić bramy miejskie, tak by nie wyjechał żaden koń. Rankiem kazał zebranej szlachcie i mieszczanom zgromadzić konie na rynku, nakazując jednocześnie, by nie sprowadzano koni o zbyt wysokiej cenie, a także starych i niezdolnych do służby. W dwie godziny zebrano w ten sposób 400 koni, z których dragoni wybrali 150 czy 160. Gordon przystąpił wtedy do wystawiania kwitów, w bardzo rozsądny i godziwy sposób[5].W ten sposób cała kompania dragonów otrzymała konie, problemem jednak był brak siodeł. Nie można ich było tak szybko zdobyć [w takiej ilości], jednak Gordon zamówił 100 sztuk wraz z całym oporządzeniem w Kieżmarku.  
O dalszych losach kompanii dragonów napiszę w (mniej lub bardziej odległej) przyszłości.





[1] Np. w Krakowie kupił od kupca nazwiskiem Blackhall 60 nowych muszkietów po 4 floreny za sztukę. Także w Krakowie udało się zdobyć 6 starych muszkietów, proch i lont.
[2] W oryginale ‘powder bagge’, dzięki dla Rafała Szwelickiego za zasugerowanie właściwej nazwy. 
[3] W oryginale ‘sword’, czyli na pewno nie chodzi o szable, bo te Gordon zapisuje w innym sposób. Poza tym jednostka składała się z cudzoziemców, więc szabla nie byłaby dla nich naturalnym wyborem.
[4] Plus oczywiście sam Gordon.
[5] W końcu to jego pamiętnik, co innego mógł napisać…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz