Pierwszy rajtar Rzplitej, a mój (jeżeli mogę pozwolić
sobie na poufałość) dobry internetowy kompan – Jarek ‘Igła’ Domiński –
zamieścił na swojej stronie rajtarzy.pl bardzo ciekawe zestawienie dotyczące
koni używanych w jeździe ‘zachodniej’ w XVII wieku. Wspomniał tam i o
dragonach, co przypomniało mi o ciekawym zapisku z pamiętników Patricka
Gordona. Obiecałem kiedyś fragment ten przytoczyć, więc nadarza się świetna
okazja, by niejako podpiąć się pod zestawienie autorstwa Jarka i podać jakiś
przykład ‘z życia’.
Na początku marca 1660 roku licząca ok. 100 oficerów i
żołnierzy kompania dragonów dowodzona przez Gordona dotarła do obozu wojsk
koronnych pod Piotrkowem. Tu Patrick miał wreszcie okazję spotkać się z
nominalnym dowódcą swojej jednostki – czyli Jerzym Lubomirskim – i zaprezentować
mu oddział. Kapitalny jest dialog pomiędzy obydwoma panami, uświadamiający jak
trudno było ‘z niczego’ sformować w zniszczonym wojną kraju nawet tak niewielką
jednostkę jak kompania. Oddajmy głos Gordonowi (tłumaczenie własne z oryginału
angielskiego):
Zapytał mnie tedy
czy są uzbrojeni. Odrzekłem, że wyposażyłem wszystkich w muszkiety[1] i
pulwersaki[2].
A [czy mają] pałasze[3]? –
zapytał mnie. Odrzekłem, że niektórzy z nich mają. Jednak gdy zapytał mnie, czy
mają konie, odrzekłem: ‘Gdzie mógłbym zdobyć [dla wszystkich] konie w takim czasie, gdy nawet chleb [dla żołnierzy] ciężko
było zdobyć’. Jednakże powiedziałem, że podoficerowie[4] mają
konie.
Kompania została powiększona o kolejnych 60 żołnierzy, których Gordon miał
wybrać spośród ex-szwedzkich żołnierzy trzymanych przez Lubomirskiego w
niewoli. Oficer wybrał najlepszych
spośród nich, reszta trafiła do regimentu piechoty cudzoziemskiej
marszałka.
Przed Gordonem stanęło teraz arcytrudne zadanie zdobycia
konia dla swoich dragonów. Oddział stanął na terenie Spiszu gdzie w Nowej Wsi
Spiskiej (wbrew nazwie jest to miasto) Patrick próbował kupić konie. Okoliczna
szlachta wywindowała jednak ceny, także udało mu się zdobyć zaledwie 8 (sic!)
rumaków. Po wymianie listów z Lubomirskim i okolicznymi urzędnikami szkocki
oficer dostał pozwolenie na zarekwirowanie koni i wystawienia kwitów dłużnych z
ceną określoną przez samego Gordona. Szkot, otrzymawszy ten rozkaz w nocy,
nakazał swoim dragonom zamknąć i obsadzić bramy miejskie, tak by nie wyjechał żaden koń. Rankiem kazał
zebranej szlachcie i mieszczanom zgromadzić konie na rynku, nakazując
jednocześnie, by nie sprowadzano koni o
zbyt wysokiej cenie, a także starych i niezdolnych do służby. W dwie
godziny zebrano w ten sposób 400 koni, z których dragoni wybrali 150 czy 160. Gordon przystąpił wtedy do
wystawiania kwitów, w bardzo rozsądny i
godziwy sposób[5].W
ten sposób cała kompania dragonów otrzymała konie, problemem jednak był brak
siodeł. Nie można ich było tak szybko
zdobyć [w takiej ilości], jednak Gordon zamówił 100 sztuk wraz z całym oporządzeniem w Kieżmarku.
O dalszych losach kompanii dragonów napiszę w (mniej lub
bardziej odległej) przyszłości.
[1] Np. w
Krakowie kupił od kupca nazwiskiem Blackhall 60 nowych muszkietów po 4 floreny za sztukę. Także w Krakowie udało
się zdobyć 6 starych muszkietów, proch i
lont.
[2] W
oryginale ‘powder bagge’, dzięki dla Rafała Szwelickiego za zasugerowanie właściwej nazwy.
[3] W
oryginale ‘sword’, czyli na pewno nie chodzi o szable, bo te Gordon zapisuje w
innym sposób. Poza tym jednostka składała się z cudzoziemców, więc szabla nie
byłaby dla nich naturalnym wyborem.
[4] Plus
oczywiście sam Gordon.
[5] W końcu
to jego pamiętnik, co innego mógł napisać…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz