Akurat podczytuję
sobie kronikarzy tureckich piszących o wyprawie wiedeńskiej (oczywiście we
wspaniałym przekładzie i opracowaniu Zygmunta Abrahamowicza) i znalazłem
przepiękny fragment którym chciałbym się podzielić. To fragment zapisków
uczestnika kampanii, Hasan Esiri, który w nader interesujący sposób opisał
wkład Turcji w rozwój wojskowości europejskiej.
W jakiej epoce, za jakiego panującego oglądało się taką
wspaniałą wyprawę i takie potężne wojsko? Gdzież jest taka władza, która
podobnie jak sułtanowie osmańscy dawałaby bez przerwy żołd i wikt setkom
tysięcy żołnierza? Jakaż jest władza, jakie państwo, które pozwala i jest w
stanie dać, gdy wybuchnie wojna, tyle prowiantu, sprzętu i innych rzeczy, takie
olbrzymie zapasy prochu i kuł, trzysta lub czterysta sztuk armat i moździerzy,
tyle wielbłądów i innych zwierząt oraz podwód do przewozu bagaży, ciężarów i
rzeczy żołnierzy, kilimów dla nich do podścielania pod siebie, der do owijania
w nie ich rzeczy, koni do rozwożenia wody z zaopatrzonymi w kurki bukłakami,
przykrytych cudnymi kobiercami, kom) pociągowych i, mówiąc pokrótce, różnego
sprzętu domowego aż po świece, łyżki i latarnie w ilościach takich, w jakich
nie w każdym domu spotyka się go, a czasami również okręty — i ponieść takie
wydatki?
W naszych czasach do wielkich państw zalicza się Niemcy,
Francję, Moskwę. Ale gdy wydarzy im się wojna, dają one jeden tylko suchy chleb
i namiot jeden na dziesięciu ludzi, namioty zaś i słupki do nich niosą tam i
wożą na zmianę sami ludzie nie wyłączając jazdy, a swoje rzeczy też każdy tam
dźwiga na plecach lub wozi w trokach.
Któreż [zatem] państwo darzy wojsko taką życzliwością,
takim szacunkiem, jak sułtanowie osmańscy?
Dawniej armat, rusznic, bomb i innego podobnego sprzętu
ognistego nie było i wszystkie ówczesne wojska jechały na wojnę tak jak Tatarzy
czy Uzbecy — lekko, bez żadnych bagaży, kiedy zaś oblegali jaki zamek, budowali
katapulty i miotali kamienie. Gdy się pojawił islam, to ponieważ nikt nie
potrafił oprzeć się jego mieczowi, plemię Franków wynalazło i wymyśliło armaty,
rusznice, bomby tudzież inne ogniste szataństwa. Natomiast po zdobyciu Krety
[przez wojska muzułmańskie] i po oblężeniu Wiednia wyszły u nich książki i
ryciny o sposobach użycia owych ognistych rzeczy, o szkoleniu i ćwiczeniu
żołnierza, o budowie zamków oraz o bastionach, palisadach i minach, a także
pojawili się specjalni nauczyciele [tych umiejętności], a w każdej z nich doszli
oni od dawna do wielorakich znakomitych osiągnięć.
Jakie różnice zachodziły między obiema stronami podczas
oblężenia zamku Wiednia, gdy już została opanowana fosa, to wiedzą ci, którzy
brali w tym udział. Słowem, na skutek wyżej przez nas wspomnianych okoliczności
pod Wiedniem doszło do takiej klęski. Ale też nigdy jeszcze ziemia i nacja
germańska nie dostała tak po twarzy i nie oberwała po uszach! Na obróconych w
perzynę jej obszarach nie unosi się teraz dym [z kominów] ani kogut nie
zapieje, a powiadają, że okolic takich jest bardzo wiele. Owe wydarzenia pod Wiedniem
opisali oni w kronice. Kiedym ja, nędzny, był w niewoli, czytali ją sobie w
zimowe wieczory, powiadając po przeczytaniu kilku kartek, że takiego
nieszczęścia nie było jeszcze od czasów Adama, oraz błagając Boga Najwyższego,
by na swe sługi chrześcijańskie nie zsyłał więcej podobnej plagi, a potem, przy
słowach o innym jakim zamku czy okręgu, znowuż się tak polecali Opatrzności. To
prawda, że potem sprawy przyjęły taki obrót, ale pamięć o poniżeniu, zadanym
ich krajom podczas tej wyprawy, do samego Sądu Ostatecznego nie wywietrzeje z
ich dusz oraz będzie dla nich przestrogą. Z tego też właśnie powodu zmieniają
oni konstrukcję budowli w Wiedniu i innych swoich zamkach, a wprowadzając nowe
pomysły i wynalazki umacniają partie ongiś nie dość wytrzymałe tudzież pilnie
szkolą i ćwiczą żołnierza.