piątek, 25 listopada 2016

Bernard M.D. - gawęda o strojach


Nadworny lekarz Jana III Sobieskiego, Irlandczyk Bernard O’Connor, pozostawił po sobie niezwykle interesujące zapiski dotyczące historii i zwyczajów panujących w Polsce. Ciekawe byłoby od czasu do czasu coś z tego zacytować. Na dobry początek – o strojach za panowania Sobieskiego.
Włosy ścinają wokół uszu, jak mnisi. Noszą futrzane czapki i sumiaste wąsy, natomiast nie korzystają z kołnierzyków. Zakładają długie płaszcze sięgające do samej podłogi, a spodnią kamizelkę tej samej długości spinają pasem w okolicach talii. Rękawy są bardzo wąskie, podobnie jak marynarskie, i zbiegają się w nadgarstkach z połą biegnącą od spodu ręki aż do szyi, którą odwijają w czasie upału i opuszczają w czasie chłodu, ponieważ nie noszą rękawiczek. Ten długi płaszcz szyty jest z mocnej tkaniny, a w zimie podszywany dodatkowo grubym futrem, natomiast w lecie jedynie lekkim jedwabiem (jakkolwiek widziałem na dworze kilku możnych noszących futra, jakich zwykli używać zimą, ponieważ stanowią one wyśmienitą ozdobę). Pod kamizelką noszą szeroką koszulę, podobną do damskich bluzek, związaną luźno wokół szyi, z szerokimi rękawami sięgającymi aż do nadgarstków. Spodnie są również bardzo szerokie i łączą się z pończochami. Zamiast butów noszą zawsze, zarówno za granicą, jak i w kraju, tureckie skórzane kozaki z bardzo cienkimi podeszwami i wydrążonymi obcasami zrobionymi z żelaza wygiętego niczym obręcz, w kształt półksiężyca. Szablę noszą w płaskiej pochwie o równej szerokości od rękojeści do końca, zwykle bogato wysadzanej brylantami, chociaż to zależało od pozycji właściciela. W całym Królestwie powszechnie przyjętym zwyczajem, nie tylko pośród szlachty, ale także wśród pospólstwa, jest noszenie (w rękach lub na ramionach) halabardy. Dbają o to, aby halabarda zawsze była jasna i błyszcząca, łącznie ze srebrnymi blaszkami wokół rękojeści, niekiedy wysadzanej klejnotami. Podczas pierwszej wizyty na dworze byłem świadkiem, jak wojewodowie i inni senatorowie nosili halabardy w obecności króla, co stanowiło dość przerażający widok, choć równocześnie stanowiło piękną ozdobę. Powiedziano mi, że dawniej służyło to ochronie przed burzliwym i swarliwym ludem. Halabardy przydawały się bowiem w ścisku, gdzie szable były bezużyteczne. Ich strój wygląda bardzo męsko, zwłaszcza u jeźdźca siedzącego na końskim grzbiecie, i jest najkosztowniejszy z wszystkich, jakie widziałem w Europie. Ich futra są wspaniałe i cenne – same czapki kosztują niekiedy 20 czy 30 gwinei. Fasony ubiorów zmieniają się tam tak często, jak w krajach zachodnich.

2 komentarze:

  1. Halabardy? Chyba raczej czekany lub nadziaki, ale ponoć pospólstwo nie miało prawa posiadać nadziaków, więc już sam nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W oryginale było 'pole-axes' z tego co widzę.

      Co tłumaczy się najdosłowniej jako " obuch/młot-topór'.

      Więc zapewne chodzi oczywiście o polskie obuszki, a halabarda to raczej nieszczęśliwie tłumaczenie.

      Usuń