wtorek, 19 lipca 2016

Bić wszystkich co w pludrach, bo to wszystko zdrajcy!


Dwukrotnie opisywałem- tutaj i tutaj – burdę do jakiej doszło w czasie negocjacji polsko-szwedzkich w 1635 roku. Znalazłem jeszcze jeden, dość obszerny, opis tej sytuacji, tym razem z listu Janusza Radziwiłła do jego ojca, Krzysztofa II Radziwiłła. Historia przepiękna, więc warto ją przytoczyć.
Kommissarze nasi nastawać zaczęli, kazali Szwedowie w bębny i trąby uderzyć (a było szwedzkich rajtarów kompanji dwie i jedna piesza). Nasi Panowie Kommissarze usłyszawszy trąby powiedzieli Panom Mediatorom: Że tu trąbkami nas nie ustraszą; i posłali żeby też i nasi uderzyli w trąby i bębny (a były nasze chorągwie Usarskie P. Starosty Puckiego i P. Niemirycza[1]). Tam któryś niecnota przybiegłszy do chorągwi krzyknął: „Panowie do koni! Biją, Kommissarzów wzięto!”. A właśnie wtenczas towarzystwo do pierścieni biegało[2] i kilkadziesiąt Szwedzkich przypatrywali się. Nasi troszeczkę też sobie byli podpili; bez porządku zaraz na tych co się gonitwom przypatrywali wsiedli, siekli, wjechali na nich aż na namioty Kommissarskie. Nasi wypadli hamować, a Szwedzcy Kommissarze dopadłszy karet w nogi. Wrangiel[3] wpadł na koń, ludzie sporządził[4], a trzeci kornet Szwedzów nie wiedzieć zkąd się urodził[5]. Piechota p. Hetmana [Stanisława Koniecpolskiego] co przy Kommissarzach i piechota P. Wojewody Bełzkiego[6] zaraz namioty Kommissarzów zastąpiła. Nasi bez porządku zaczęli te rzecz byli, pewnieby ich tam Szwedzi wyćwiczyli.  Nasi Kommissarze w strachu byli, osobliwie P. Pernawski[7], P. Starosta Kościerzyński[8] i insi co po cudoziemsku chodzą, bo pijani ludzie zaraz poczęli wołać „Bić wszystkich co w pludrach, bo to wszystko zdrajcy!”. Z naszej strony masz jednego rannego, jeno jeden trębacz. P. Hetman bardzo frasowny i boję się, że komu tej gry przypłacić przyjdzie.
Jak widzimy towarzystwo popiło sobie i zagrała w nich gorąca krew sarmacka. Na szczęście cała rzecz rozeszła się „po kościach”…





[1] Jerzy Niemirycz.
[2] Znane ćwiczenie husarskie. Jak to opisywał Gloger w Encyklopedii Staropolskiej: „Rycerz, goniący w całym pędzie konia, usiłował trafić kopją w pierścień, wiszący na sznurze. Stopień jego zręczności sędziowie oznaczali liczbą. Kto pierścień wdział na kopję, zapisywano mu 6, kto górą weń uderzył, miał 3, dołem 2, a kto z boków — ten dostawał najniższą liczbę 1. Rycerze gonitwę kilkakroć powtarzali. Kto kopją sznur przeniósł, tracił wszystkie razy, równie jak ten, komu noga ze strzemienia wypadła, albo hełm spadł z głowy. Kto kopję złamał albo ziemi nią dotknął, musiał opuścić szranki”
[3] Herman Wrangel.
[4] Ustawił w szyku.
[5] Pojawił.
[6] Rafał Leszczyński
[7] Ernest Magnus Denhoff.
[8] Jeden z Weiherów? Jakoś nie mogę go zidentyfikować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz