czwartek, 28 kwietnia 2016

Kadrinazi radzi i odradza - cz. IX


Temat bitwy pod Trzcianą jest mi (zwłaszcza ostatnio) niezwykle bliski, z dużym zainteresowaniem przyjąłem więc opublikowanie przez wydawnictwo Bellona nowego zeszytu z serii „Zwycięskie bitwy Polaków”, dotyczącego właśnie tego starcia. Autorem „1629 Trzciana” jest Tomasz Mleczek; szybkie wyszukanie w sieci wydaje się wskazywać, że to dr Tomasz Mleczek, opiekun zbiorów Gabinetu Genealogiczno-Heraldycznego Zamku Królewskiego w Warszawie.
Zeszyt liczy 90 stron, przyjemnie to wygląda bo czytelnik może tam znaleźć mnóstwo kolorowych ilustracji: od obrazów z epoki po zdjęcia eksponatów muzealnych. Perełką jest zwłaszcza plan bitwy pod Kokenhausen z 1601 roku ze zbiorów MWP w Warszawie (podpowiem – według ryciny G. Lauro, o czym autor już nie wspomniał). Niestety, ilustracje to jedyny plus tego krótkiego opracowania…
Zeszyt to de facto krótka historia konfliktów polsko-szwedzkich w okresie 1600-1629, samej bitwy autor poświęcił raptem 10 stron. Dużo miejsca zajmuje opis wyposażenia i organizacji walczących stron, niestety mamy tam do czynienia z dużą ilością błędów. Przykładowo jazda kozacka jest tu jazdą średniozbrojną; koronna rajtaria dzieli się na duże regimenty; szwedzcy rajtarzy dosiadali rosłych i ciężkich zimnokrwistych koni, Gustaw II Adolf używał w swojej armii łuczników. To tylko drobna próbka, naprawdę jest tego dużo więcej.
Jeszcze gorzej jest z samym opisem bitwy: poczynając od błędnego datowania (autor podaje 25 czerwca, chociaż bitwa miała miejsca 27 czerwca), po kuriozalne czasem opisy starcia (jazda kozacka w szarży składa rohatyny – chociaż królestwo temu, kto będzie w stanie znaleźć dowód źródłowy na używanie tej broni w toku wojny 1626-29; 3000 rajtarów ma jednocześnie oddać salwę do szarżujących sprzymierzonych; Gustaw Adolf jest biegły w tajnikach walki). Niestety autor powtarza wciąż pokutujące w polskiej (i nie tylko) historiografii błędy: masakra jazdy szwedzkiej, pułkownik Eric Soop ratujący życie króla, syn feldmarszałka Wrangla prowadzący ostatni kontratak jazdy szwedzkiej. Żadnych nowych wniosków, żadnych nowych badań – po prostu wklepanie starych błędów, okraszonych wziętymi z kapeluszami opisami wojsk, o których autor ma najwyraźniej nikłe pojęcie.
Szybkie spojrzenie na listę bibliografii wręcz zjeżyło mi resztkę włosów na głowie. Mamy tam jedno (tak, słownie jedno) źródło i to bardzo pośrednio dotyczące bitwy (chodzi o Pamiętniki do panowania Zygmunta III, Władysława IV i Jana Kazimierza). Do tego cztery opracowania, na czele z Rapier i koncerz. Z dziejów wojen polsko-szwedzkich Leszka Podhorodeckiego, na którego błędnym opisie oparł przebieg bitwy autor zeszytu. Woła to wręcz o pomstę do nieba, bo też ilość materiałów dostępnych nawet w sieci (kronika Piaseckiego, kronika Hoppe’go, Pamiętniki o Koniecpolskich, źródła dotyczące bitwy opracowane przez Ottona Laskowskiego) wystarczyłyby do uniknięcia takich chociażby bzdur jak datowanie bitwy.
Przykro mi, ale muszę użyć dosadnych słów: dawno takiego gniota pseudohistorycznego nie czytałem. Dr Mleczek powinien się wstydzić, że popełnił coś tak fatalnego, pełnego błędów, nie wnoszącego nic do wiedzy o bitwie pod Trzcianą. Bellona sprezentowała nam ślicznie wydanego bubla…

Końcowa ocena [według rankingu: trzeba mieć – można mieć – lepiej odpuścić – zdecydowanie unikać] to po trzykroć zdecydowanie unikać.

czwartek, 7 kwietnia 2016

Nowa książka, czyli przyjemności z pruskiej kąpieli


Miło mi poinformować, że na blogu zapanuje przez pewien czas cisza w eterze... Dlaczego miło? Jest to bowiem związane z książką, nad którą obecnie pracuję. Wydawnictwo NapoleonV rozpoczyna nową serię, zatytułowaną Armie Bitwy Wodzowie. Na pierwszy ogień pójdzie tu moja praca, o roboczym tytule Trzciana 1629. "Gorąca kąpiel" Gustawa II Adolfa. Z ogólnym zarysem serii jak i ze wstępnym planem książki można się zapoznać w odpowiednim wątku na forum historycy.org. Próbujemy wcelować w datę wydania na rocznicę bitwy, więc czasu mało a roboty sporo (chociaż sirca about 1/3 już napisana, więc nie jest źle...). Trzymajcie  kciuki, ja wracam do pisania.

poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Coś miłego, coś archiwalnego, coś ciekawego


Archiwum Główne Akt Dawnych sprawiło dziś bardzo miłą niespodziankę, zamieszczając na szukajwarchiwach,pl ogromną ilość materiałów z Archiwum Skarbu Koronnego. Można tam znaleźć wiele  popisów armii koronnej (od XVI do XVIII wieku) i rachunki z podejmowania poselstw zagranicznych. Tu link do całości (nie zeskanowano tylko dokumentów dotyczących królewszczyzn). Każdy z dokumentów można obejrzeć w powiększeniu, świetna sprawa zwłaszcza w przypadku rolli popisowych. Duuuuuużo ciekawej lektury, polecam.

niedziela, 3 kwietnia 2016

Hajducy i kozacy spod Przemyśla


W czerwcu 1653 roku sejmik ziemi przemyskich ustalił wystawienie wyprawy łanowej. W jej skład miała wchodzić zarówno piechota (dowodzona przez Piotra z Siecina Siecińskiego) jak i jazda (pod komendą Kaspra Wojakowskiego jako pułkownika oraz Krzysztofa Ostrowskiego i Aleksandra Kruszelnickiego jako rotmistrzów).
Chorągiew piechoty miała zostać wystawiona z miast i z miasteczek, tak z dóbr J. Kr. Mci duchownych i ziemskich, to jest z dwudziestu domów jednego hajduka, a od Żydów dwudziestu ośmiu osiadłych domów także jednego pieszego. Hajducy mieli zostać wysłani w barwie, w żupanach błękitnych, w deliach czerwonych, z muszkietami dobrymi, lontami, prochami, kulami, rydlem , żywnością.
Reguły konnej wyprawy łanowej także zostały dokładnie opisane: przyjmowanie do tej służby łanowego żołnierza ma być porządne po kozacku w pancerzach, misiurkach, zarękawicach, z bandoletem, pistoletami na dobrych koniach, których nie ma jeden towarzysz do boju tylko po jednemu mieć.

Szkoda tylko, że tak pięknie opisana wyprawa łanowa nie popisała się w czasie kampanii, o czym pisałem rok temu.