Ubawiłem się dziś setnie, czytając komentarz jednego z
Czytelników, który stwierdził, że od razu widać,
że „historii” uczysz się na grach komputerowych. Popatrzyłem
na półkę z płytami, sprawdziłem dysk na komputerze a potem moje konto na
gog.com – cholera, żadnej gry historycznej, ale wstyd… No nic, będą musiały na
blogu wystarczyć źródła z epoki i opracowania, za co bardzo serdecznie przepraszam
Czytelników cechujących się taką historyczną wrażliwością jak użytkownik o
wdzięcznym nicku slawekmusamman.
Dziś wyjątek z diariusza
Stanisława Oświęcima, który w 1643 roku brał udział w poselstwie do sułtana
tureckiego. Po drodze wypadało zajrzeć do hospodara mołdawskiego (w tekście
oczywiście zwanego wołoskim) Bazylego Lupu. Oczywiście cytaty dotyczące tego co
mnie obecnie najbardziej interesuje czyli mołdawskich wojaków. Jak zwykle to
tylko okruchy, ale dobre i to.
Do samych Jas(s) przez wszytkę
drogę z Chocimia wyjechawszy, karałaszowie (są to ludzie, których hospodar
wołoski po różnych miastach chowa dla prędkiej posługi swojej).
Owi karałasze/karałaszowie byli
kurierami, którzy utrzymywali też łączność z Konstantynopolem, stąd też
wymogiem dla części z nich była znajomość tureckiego. Wchodzili w skład tak
zwanych curtenów/kurtanów czyli dworskich
oddziałów samego hospodara.
Gdy Polacy mieli spotkać się z
Lupu, towarzyszyła im eskorta z półtorasta ludzi hospodarskich, część barwianej piechoty
a część Wołoszy różnej. Do zamku przyjeżdżając, jako przed zamkiem, tak i w
samym wielką ludzi wojskowych frekwencyą, to jest bojarów wołoskich, janczarów
tureckich, karałaszów, piechoty w barwie czerwonej i inszych ludzi różnych
sieła zastaliśmy.
Piechota w barwie to
prawdopodobnie drabanci (w tym przypadku to piechota strzelcza, ale nie będąca
gwardią). Janczary tureccy to być może semeni, formowani na sposób turecki, a
służący na dworze hospodarskim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz