Jako że mój rozbrat z blogiem będzie dłuższy niż zakładałem, trzeba póki co ‘na zapas’ coś tu wrzucić. Jędrzej Kitowicz w niezwykle barwny sposób opisze nam oto wygląd Regimentu Gwardii Konnej Królewskiej, za czasów panowania Augusta III. Wyskoczymy co prawda w ten sposób w wiek XVIII, który nie jest (jeszcze?) moją mocną stroną, niemniej jednak opis jest tak ciekawy, że idealnie pasuje do niniejszego wątku.
Gwardia koronna i litewska, piesza i konna, różniła się od innych regimentów
polnych tym, że inne wszystkie regimenta miały mundury gładkie, gwardie zaś
burtami włóczkowymi, a oficjerowie galonkami złotymi i srebrnymi
szamerowane. Gwardia koronna piesza miała burty i galonki żółte, gwardia
koronna konna i obiedwie litewskie - białe.
Gwardią konną koronną [chodzi o regiment dragoński] pospolicie nazywano żołnierzami mirowskimi, od Mira [faktycznie chodzi o Wilhelma Miera], niegdyś tego regimentu sławnego generała. Mundur tego regimentu był: zwierszchnia suknia czerwona, kamizelka i spodnie jasnogranatowe z guzikami cynowymi białymi, ładownice i flintpasy żółtawą glinką farbowane, rękawice z łosiej skóry z dużymi karwaszami, takiegoż jak flintpasy koloru. Pas skórzany, czyli rzemienny, na modę łosiej skóry wyprawny, na przączkę mosiężną z
przodu zapinany, do którego pasa z lewego boku były dwie pochwy przyszyte:
jedna do pałasza, druga do bagneta; i zwało się to razem z pasem pendet, że w
nim wisiał pałasz i bagnet, każde w osobnych pochwach swoich drewnianych,
szarą skórką cielęcą obszytych, z mosiężną na końcu skuwką i z takimiże u góry
haczykami, do utrzymania pałasza i bagneta w pendecie w swojej mierze
służącymi. Na nogach bot w palcach ucięty, łojem z sadzami zmięszanym
chędogo wyczerniony, z ostrogą żelazną, rzemieniem wąskim z wierszchu i pod
spód bota przypiętą, na glanc wychędożoną. Na głowie kapuza sukienna dwoistego koloru, takiego jak mundur, zawijana na kształt baranka u czapki i spuszczana w marszu podróżnym na kark i policzki, od wiatru, słoty i zimna niemało żołnierza ochraniająca; halsztuk na szyi czarny, rzemienny, sprzączką mosiężną z tyłu zapięty. Płaszcz okrągły, kolisty, czerwony z granatowymi z przodku lisztwami i kołnierzem takimże; do czego gdy sobie dragan za swoje
pieniądze sprawił lisi lub wilczy ogon i opasał nim szyję, już się miał za dobrze na mróz opatrzonego, choć czasem przy tej biednej opuszcze ledwo nie skościał na koniu.
Broń gwardiaka konnego i innego wszelkiego jeźdźca niemieckiego autoramentu była: karabin, pałasz i bagnet przy boku, na koniu w olstrach para pistoletów; u oficjera szpada przy boku i pistolety w olstrach. Bagneta na karabiny nie zakładała dragonia, tylko podczas musztry i kiedy postawiona była na warcie tłoku zabraniającej, w innych czasach bagnet był
zawsze w pendecie, tak u jeźdźca, jak u piechura. Siodło na koniu czarne skórzane, z czaprakiem granatowym sukiennym, koronę z białego sukna wystrzyżoną i cyfrę z liter początkowych imienia i nazwiska generalskiego złożoną po obu bokach mającym, galonkiem białym włóczkowym oblamowanym. Na czaprakach oficjerskich korona i cyfra, i galonek dokoła były srebrne, u wyższych zaś oficjerów miejsce galonka w koronie i cyfrze
zastępował haft srebrny, a galonka-frandzla suta z krepinami. W marszu paradnym konnym gwardia troczyła tylko w tyle siodeł płaszcze w wałek okrągły, w miarę grubości konia długi, kształtnie zwinięty, kolorami wierszchu i podszewki przez pół obrócony. W marszu podróżnym troczył dragan na konia najprzód: matelzak z koszulami, szczotką i grzebłem do konia chędożenia, z szczotką do botów, z kitlem płóciennym zimą, a suknią wierszchnią latem i innymi rupieciami żołnierza, na matelzaku boty na tę i owę stronę konia podeszwami wydane, cholewami do kupy związane. Na wierszch botów kładł worek z obrokiem i siano w powrozy skręcone, aby się nie psowało i wielkiego miejsca nie zastępowało, którego
obroku i siana na pięć dni zabierał, gdy tego była potrzeba; na to wszystko troczył płaszcz wyżej opisanym sposobem złożony, kiedy go brać na siebie nie potrzebował, i stawał się ów taboł do wpół pleców jeźdźca wysoki, przez który aby mógł przełożyć nogę na wsiadaniu i zsiadaniu, zginał się całym sobą aż do karku końskiego. Na przedzie siodła przy olstrze od pistoletu zawieszał matą torbę płócienną z chlebem i inną, jaką miał, żywnością.
(…) Trębacze i dobosze tudzież kapela regimentowa mieli mundur odmienny od
żołnierzy, to jest mieli zwierszchnią suknią żółtą, na rękawach granatowymi ze
srebrem pasamonami burtowaną, kamizelkę i pludry granatowe z żółtymi
guzikami mosiężnymi. Zaciągnąwszy blisko okien królewskich, zsiadali z koni,
kilku zostało do trzymania koni, inni uszykowani w rzędy po pięciu
wmaszerowali na salą, tam zluzowani z warty, wsiadali na konie i tymże
porządkiem powracali do koszar.
Król dla okazałości swojej sprawił gwardii konnej mundur paradny: były to
kolety łosie, to jest kamizelki, czerwonymi taśmami burtowane, i spodnie takież,
flintpasy i ładownice takimiż burtami powleczone. Oficjerowie mieli kolety z
błękitnymi burtami złotem przerabianymi, na piersiach i na plecach gwiazdę
dużą blaszaną, pozłocistą. Tego munduru nie brała na siebie gwardia konna,
tylko w dni galowe przednie, jako to: na Boże Narodzenie, na Nowy Rok, na
Wielkanoc i w dzień trzeci sierpnia, w który obchodzono imieniny Augusta III.
Gdy król jechał do zamku na sejm albo na senatus consilium, asystowała mu za
karetą gwardia konna z trzydziestu najwięcej koni i jednym oficjerem; który
konwój, uszykowany w dwa glejty, póty stał na dziedzińcu przy karecie
królewskiej, póki stała i kareta-ta zaś póty, póki król bawił na zamku. Gdy zaś
król wyjeżdżał z Warszawy na polowanie, takiż konwój wyprowadzał go o
ćwierć mili za przedmieście ostatnie; skąd dalej konwojowali go jego nadworni
ułani pułku Bronikowskiego pułkownika, który się był jakoś z rąk króla
pruskiego wyśliznął i do Polski powrócił.
Gwardia konna dlatego króla dalej nie konwojowała jak o ćwierć mili, że miała
ciężkie konie, pospolicie fryzami zwane, a król miał zwyczaj tak prędko jeździć
pocztą, że co kwadrans milę drogi ujeżdżał.
(…) Pisałem wyżej, iż żołnierze gwardii konnej koronnej przykrywali głowy
kapuzami. Tak było aż do średnich lat panowania Augusta III, i nie tylko
gwardia koronna, ale wszystkie regimenty konne polskie i saskie używały
kapuzów, wyjąwszy drabantów, którzy z Saksonii do Polski przyszli już w
kapeluszach. Lecz potem w oboim wojsku, tak polskim, jak saskim, zarzucono
kapuzy, a wprowadzano natomiast, tak jak u regimentów pieszych, kapelusze, u
polnych regimentów gładkie, u gwardii konnej na powinność galonkiem
srebrnym obkładane, pomimo powinności-bez galonku. Gwardia piesza raz w
raz miała jeden kapelusz żółtym pasamonem półjedwabnym, oficjerowie ich -
złotym galonem obszyty.
Druga reforma stała się w botach już na końcu Augusta III, i ta najprzód data
się
widzieć u regimentu mirowskiego, u innych nie zaraz naśladowana. Przedtem
czerniono boty szuwaksem z sadzy i łoju robionym; łój z natury miętki, na
nodze do tego rozgrzany, ile w czasy suche, ciągnął w siebie kurzawę; ta
oblegając na łoju, czyniła bot popielaty, co szpeciło paradę. Wymyślono tedy
boty obracać stroną gładką w środek, a kosmatą, którą szewcy nazywają mizdrą,
na wierszch: taki bot, nie farbowany czernidłem, ale z szarej skóry zrobiony,
nacierano mocno woskiem, a potem sadzami; tak bot nabrał glancu jak szkło
świecącego i nie utrzymował kurzawy, która z niego choć chustką lekko
uderzona spadała, i bot zawsze był czysty i czarny.
Trzecia reforma nastąpiła w lederwerkach: flintpasy i ładownice u konnych były
z skóry łosiej czyli wołowej, na manierę łosią wyprawnej; u piechoty zaś pas u
ładownicy był łosi, a sama ładownica z czarnego rzemienia. Jak jazda, tak
piechota flintpasy od karabina i ładownicy farbowała glinką żółtą z kretą
zmięszaną, w wodzie rozmąconą.