Zbliża się koniec
roku, więc pora na fajerwerki. Wędrujemy do roku 1708 kiedy to toczyła się
Wojna o Sukcesję Hiszpańską. Armia sprzymierzonych oblegała Lille, a broniący
się Francuzi desperacko potrzebowali prochu. Pan którego widzimy na powyższym
obrazie - Christian Louis de Montmorency, le
Chavalier de Luxembourg – stanął na czele specjalnej misji mającej na celu
przetransportowanie prochu do miasta. 2000 specjalnie
wybranych francuskich kawalerzystów ruszyło w stronę Lille. Każdy z nich
miał ze sobą worek ze 100 funtami prochu (niektóre źródła mówią nawet o 200
funtach). De Montmorency zamierzał użyć bluffu by dostać się do Lille. Jego
oddział wieczorem dotarł do straży obozu sprzymierzonych i udał oddział
niemieckiej jazdy wracający wraz z pochwyconymi jeńcami z podjazdu. Oficer
straży przepuścił „Niemców” i oddział ruszył dalej. Żołnierze dotarli do
kolejnego posterunku, dowodzący tu oficer był jednak bardziej przytomny i zaczął
zadawać niewygodne pytania. De Montmorency zrozumiał, że czas podstępu dobiegł
końca: na jego rozkaz cała kawalkada w pełnym pędzie ruszyła do Lille. Straż oczywiście
zaalarmowała inne oddziały, w stronę Francuzów zaczynają padać strzały. Grupa
kawalerzystów rozpadła się: 600 czy 700 przebija się do Lille, reszta próbuje
zawrócić w stronę Douai z którego nadjechali. Nagle doszło do straszliwej
eksplozji, kilkuset [Francuzów] zostało wyrzuconych w powietrze. Co się
stało? Okazuje się, że część worków z prochem (wykonana z materiału, a nie ze
skóry) rozerwała się w czasie gonitwy i za uciekającym do Douai jeźdźcami ciągnęły
się ścieżki prochu. Iskry wzniecone przez końskie podkowy spadły na proch,
ogień trafił do worków na siodłach Francuzów i doprowadził do serii
straszliwych eksplozji. Jak zanotował potem zszokowany oficerów
sprzymierzonych: Było to straszliwe
widowisko, gdyśmy widzieli szczątki ludzi i koni, a ich nogi, ramiona i
[resztki] ciał powyrzucane nawet na pobliskie drzewa. Zdarzenie to przeszło
do historii jako l'affaire des poudres. Poświęcenie ze strony żołnierzy de Montmorency pozwoliło na dłuższą
obronę Lille, miasto padło jednak 22 października, a cytadela kapitulowała 10
grudnia 1708 roku. Obrońcy zdołali jednak zadać sprzymierzonym duże straty - zdobycie Lille kosztowało diuka Marlborough
i Eugeniusza Sabaudzkiego 16 000 zabitych i rannych żołnierzy.
Wojskowość europejska XVI-XVIII wieku [dużo], wargaming historyczny [odrobinę], a także co tam mi jeszcze przyjdzie do głowy...
niedziela, 29 grudnia 2013
czwartek, 26 grudnia 2013
Niderlandzką tarczą na rzymską modłę
Niderlandzkie
reformy wojskowe z drugiej połowy XVI wieku wiele zawdzięczały inspiracjom ze
starożytności – przede wszystkim greckich i rzymskich sposobów wojowania.
Jednym z ciekawszych pomysłów, aczkolwiek może i lepiej że szybko zarzuconych,
było wprowadzenie do służby tarczowników. Mieli być oni wyposażeni w duże
tarcze na rzymską modłę a ich zadaniem miało być rozbijanie
formacji pikinierów przeciwnika. Co ciekawe, przeprowadzono nawet testy polowe
takiej formacji. 6 sierpnia 1595 roku Anthonis Duyck zapisał w swoim dzienniku:
Jego Ekscelencja [Maurycy von Nassau – K.] dawno temu nakazał wyprodukowanie dużych tarcz [w angielskim
tłumaczeniu mamy frazę ‘large shields or targes’ – K.] na rzymską modłę by sprawdzić, czy [tak wyposażonym żołnierzom] uda się
[za ich pomocą] rozbić batalion
pikinierów, co kilka razy przetestowano z dobrym skutkiem w Hadze. Dzisiaj w
obozie nakazał tej samej [techniki] przeciw angielskim żołnierzom, którzy
walczą za pomocą pik i osiągnął znów taki sam [sukces], jako że tarczownicy
przebili się przez wszystkie piki [pikinierów].
Co ciekawe,
eksperyment powtórzono 21 dni później, zapewne także przeciw uznawanym za elitę
armii Zjednoczonych Prowincji angielskich najemników – z takim samym skutkiem.
Tacy tarczownicy nie ujrzeli jednak nigdy światła dziennego w czasie bitwy,
jednak w wydanym w 1618 roku podręczniku La
maniement d’armes de Nassau, Adam le Breen zamieścił rysunki
przedstawiające żołnierzy tej formacji. Powyżej taki właśnie niderlandzki
gentelman, który nigdy jednak nie miał szansy stanąć przeciwko Hiszpanom.
środa, 25 grudnia 2013
Z wyraźnym lekceważeniem...
Jan II Kazimierz
zrzekł się korony 16 września 1668 roku, aczkolwiek upłynęło sporo czasu zanim
opuścił Polskę – wyjechał do Francji dopiero 30 kwietnia 1669 roku. Ostatnie dni byłego władcy nie należały
jednak do najprzyjemniejszych, jego niegdysiejsi poddani starali mu się
pokazać, że jest już w Polsce persona non grata. Tak oto o jednej z ostatnich
podróży Wazy po Polsce pisał w liście z 20 lutego 1669 roku nuncjusz papieski:
W drodze do Sokala J.K.Mość nie tylko bardzo niewiele
doświadczył grzeczności od szlachty tych miejscowości, przez które przejeżdżał,
ale w niektórych spotkał się z wyraźnym lekceważeniem, bo dla błahych powodów
powięziono mu żołnierzy z przybocznej gwardyi i dotychczas ich trzymają w zamknięciu;
także i urzędnicy miejscowi nie składali mu uszanowania, chociaż byli obecni i
miewali w nim dobrodzieja, a inni dla tej samej przyczyny pousuwali się do
swych dworów na wsi.
Smutny epilog dla
władcy, któremu przyszło rządzić krajem w bardzo trudnych czasach. Swoją drogą
ciekawa jest wzmianka o owych żołnierzach z gwardii przybocznej. Pytanie jakie
jednostki wciąż jeszcze mogły osłaniać króla? Już po abdykacji (w październiku
1668 roku) znajdujemy wzmiankę o hajdukach, więc ich chorągiew zapewne wciąż pozostawała
w asyście Jana II Kazimierza. Regimenty dragonii Bockuma i Briona przestały
pełnić po abdykacji funkcję jednostek gwardyjskich. Arkabuzerię Chełmskiego
zwijano już od kwietniu 1668 roku (do czego jednak nie doszło), mało
prawdopodobne jest więc, by osłaniała byłego władcę. Być może Jan II Kazimierz
miał jednak w swojej eskorcie jeszcze jakieś oddziały nie wykazywane w
kompucie, a opłacane z jego własnej kiesy?
wtorek, 24 grudnia 2013
Żołnierz to rezolucyi wielkiej
Stefan Czarniecki
zasłynął w czasie „Potopu” jako niezrównany zagończyk, nękający Szwedów wojną
podjazdową. Wybrał się także z kilkutysięczną grupą polskich turystów do Danii,
by pomóc w wyrzuceniu stamtąd turystów szwedzkich. Niedawno opublikowaliśmy w
ramach OiM zasady do dywizji Czarnieckiego w czasie tej właśnie wizyty w Danii, a przy pracach nad nią natknąłem się na ciekawy opis. Większość oddziałów biorących udział w tej kampanii pozostała i w kolejnych
latach pod komendą Czarnieckiego, walcząc przeciw wojskom moskiewskim. Dywizja srogiego
regimentarza należała do najlepszych w
całej armii Rzplitej, jednak nie byli to oczywiście żołnierze bez wad (co nieco
w tej materii napisał między innymi imć Pasek). Tak oto wojaków Czarnieckiego
opisał jeden z ówczesnych oficerów armii koronnej:
Nie darmoż się szerzy chwała o tych rycerzach
Czarniecczykami nazwanych, którym i oceanus przegrodą w czynach marsowych się
nie stał… Żołnierz to rezolucyi wielkiej i sperare licet (można mieć nadzieję)
iż siła może dokonać przy takim wodzu. To mnie wszelako jako tristificum
(zasmucające) się zdaje, że wzięli o sobie mniemanie jako o niezwyciężonych
fortuny poskromicielach. Tedyż przyjrzę im się baczniej: broń nieporządna, piechockiego
żołnierza brakuje, a ten w mających nastąpić rozprawach grunt, armaty nie masz.
Prawda, jest wódz ich, za którego animusz waszego świata złota mało. Ależ i ten
nie zdoła niż z dobrze opatrzonym i subordynowanym, a powiem, że i z
umoderowanym żołnierzem, który inaczej stawa, gdy na wsparcie ma parę bodaj
śmigownic, zaś nie samą jazdą step przed sobą maca. Dobry wódz –dobrze, ale i
wojsko dobrze opatrzone znaczy.
Ciekawy to opis, z
jednej strony podkreślający rosnącą sławę Czarnieckiego, a także doświadczenie
jego żołnierzy; z drugiej jednak wskazuje na niedobory ekwipunku i wykazuje z
czym wojska te mogą napotkać problemy w kampaniach przeciwko Moskwie. Mimo że w
skład dywizji wchodziło sporo dragonów – i to z doświadczonego regimentu
szefostwa Czarnieckiego – regimentarz nie miał pod swoją komendą klasycznej
piechoty, a także artylerii. Dodatkowym problemem był to, że i armia litewska,
którą wspierały oddziały koronne Czarnieckiego, miała poważne braki w tychże formacjach.
Etykiety:
armia koronna,
Potop,
Stefan Czarniecki,
wojna 1654-1667
poniedziałek, 23 grudnia 2013
Ciągnie wilka do lasu... czyli powrót do blogowania
Blisko rok temu ogłosiłem zakończenie działalności niniejszego bloga. W owym czasie byłem już zmęczony formułą blogowania, wydawało mi się, że nie było większego sensu ciągnąć skrobania w tym internetowym kącie. Ciągnie jednak wilka do lasu, oj ciągnie. Wiele się przez ten rok zmieniło, jednak teraz zaczęło mi się cknić do napisania od czasu do czasu mniej lub bardziej historycznej notki. Postanowiłem więc powrócić do blogowania i reaktywować blog Kadrinazi.
Mogę mieć tylko nadzieję, że spotka się to z akceptacją ze strony Czytelników - w końcu pisanie dla siebie jest przyjemne, ale jeszcze przyjemniejsze gdy ktoś to czyta. Oczywiście pozostaniemy przy klimatach XVII-wiecznej wojskowości, pojawiać się będzie też sporo o grze figurkowej "Ogniem i Mieczem" Wargamera, przy której tworzeniu jestem nieco zaangażowany. Wpisy będą się jednak pojawiać z mniejszą regularnością niż to miało miejsce w poprzedniej odsłonie, w końcu obowiązki młodego ojca pochłaniają sporo czasu ;)
Pozdrawiam i (już niedługo) zapraszam do lektury
Michał 'Kadrinazi' Paradowski
Mogę mieć tylko nadzieję, że spotka się to z akceptacją ze strony Czytelników - w końcu pisanie dla siebie jest przyjemne, ale jeszcze przyjemniejsze gdy ktoś to czyta. Oczywiście pozostaniemy przy klimatach XVII-wiecznej wojskowości, pojawiać się będzie też sporo o grze figurkowej "Ogniem i Mieczem" Wargamera, przy której tworzeniu jestem nieco zaangażowany. Wpisy będą się jednak pojawiać z mniejszą regularnością niż to miało miejsce w poprzedniej odsłonie, w końcu obowiązki młodego ojca pochłaniają sporo czasu ;)
Pozdrawiam i (już niedługo) zapraszam do lektury
Michał 'Kadrinazi' Paradowski
czwartek, 27 czerwca 2013
[Tablica ogłoszeniowa] Trzciana rocznicowo
Z okazji rocznicy bitwy pod Trzcianą (tak, to dzisiaj, a nie 25 czerwca...) chciałbym udostępnić artykuł z mojej książki, dotyczący zagadnienia strat szwedzkich w tej bitwie. Mam nadzieję, że zainteresuje Czytelników, a może nawet zachęci do zapoznania się z całością pracy ;) Załącznik do ściągnięcia z tematu o książce na forum historycy.org
Temat na forum historycy.org
Etykiety:
armia szwedzka,
ogłoszenia parafialne,
Trzciana 1629,
wojna 1626-1629
czwartek, 13 czerwca 2013
[Tablica informacyjna] Nowe plany książkowe
Pierwsze egzemplarze książki wysłane do czytelników, egzemplarze autorskie
wędrują do Szkocji, pora więc brać się za coś innego - stąd i drobne
ogłoszenie. Oczywiście najważniejszym wydarzeniem dla mnie będzie w tym roku
pojawienie się Kadrinazi Juniora (przełom sierpnia i września), jednak plany
pisarskie są i to dosyć rozbudowane:
I. Przede wszystkim nowy dodatek do "Ogniem i Mieczem",
zatytułowany "Potop". Trzy nowe armie, nowe podjazdy i scenariusze,
sporo informacji historycznych. Mam przyjemność pisać sporą część materiału do
tego podręcznika. Wydany zostanie dzięki nowej kampanii na Kickstarterze
(zarówno polski jak i angielski podręcznik), która zapewne ujrzy światło
dzienne w przyszłym roku.Oprócz tego sporo nowych dywizji, podjazdów a i nowa
armia ukażą się jeszcze w tym roku, dzięki niedawno zakończonej kampanii
Kickstarterowej angielskiej wersji podręcznika. Tu także sporo pracy, ale
znaczna część już napisana.
II. Nowym projektem autorskim będzie druga książka, nad którą powoli
zaczynam pracować. Zastanawiałem się nad kilkoma pomysłami, ostatecznie
zdecydowałem się na zagadnienie związane z moją ukochaną jazdą. Będzie to
jednak ujęcie bardziej popularno-naukowe, aczkolwiek oparte o liczne źródła z
epoki. Poniżej wstępny plan pracy:
Zapomniana
jazda Rzeczpospolitej
Rajtaria i
arkabuzeria w armiach koronnej i litewskiej 1579-1717
Wstęp
Część
Pierwsza. Zagadnienia organizacyjne.
I. Sclopetarii, rajtarzy, kiryśnicy, arkabuzerzy… Kwestie terminologii.
II. Regimenty i kompanie. Organizacja i wielkość jednostek.
III. Zbrojno i gęsto dając ognia. Wyposażenie i taktyka.
IV. Kto, gdzie i za ile. Zagadnienia zaciągu i żołdu.
Część Druga.
Działania bojowe.
V. Skromne początki. Kampanie Stefana Batorego.
VI. Inflanty, Moskwa, Mołdawia, Prusy. Panowanie Zygmunta III.
VII. Nie ustąpili rajtarowie! Wojny i plany Władysława IV.
VIII. Wojna, wojna nigdy się nie zmienia. Panowanie Jana II Kazimierza.
IX. Niechciana formacja. Rządy Michała Korybuta Wiśniowieckiego i Jana III
Sobieskiego.
X. Zwinięte chorągwie. Koniec służby za panowania Augusta II Mocnego i
Stanisława Leszczyńskiego.
Podsumowanie
Bibliografia
Książka ta jednak nie ujrzy światła dziennego wcześniej niż w drugiej połowie przyszłego roku, może nawet później. Trzymajcie kciuki ;)
Etykiety:
arkabuzeria,
ogłoszenia parafialne,
OiM,
Potop,
rajtaria,
wargaming
Subskrybuj:
Posty (Atom)