Ciekawa wzmianka
z Przygód wojennych Hieronima
Chrystiana Holsteina. Kiedy opuścił on wreszcie polską służbę, wędrował przez
Pomorze do Hamburga, a stamtąd do Holsztynu. W ostatniej fazie podróży
towarzyszyło mu dwóch byłych żołnierzy[1],
dwóch pacholików i dwa luźne konie, razem
w siedem koni. Holsten na pytanie szyldwacha w jednej z bram hamburskich
miał powiedzieć jadę od Szczecina z głębi
Polski i mam chętkę jechać do Danii. Tu docieramy do najciekawszego
fragmentu, dotyczącego stroju grupy ex-polskich żołnierzy:
Ponieważ moi dwaj knechtowie i pacholikowie byli
ubrani na sposób polski w błękitne kaftany z żółtym atłasowym podbiciem,
wszyscy z samopałami i szablami u boku, a oba moje luzaki z polskimi derkami
były dobrze obładowane, sądzono w Hamburgu, że jestem znacznym posłem polskim.
Interesujące,
jako że może sugerować że rajtaria w służbie polskiej ulegał lokalnym wpływom w
kwestii strojów.
[1] Polskie
tłumaczenia mówi o knechtach, niemniej jednak chodzi raczej o rajtarów, jako że
byli to żołnierze z regimentu Lubomirskiego, gdzie służył sam Holsten.
Jeśli rajtarza czy inne jednostki posłużyły trochę w ciężkich warunkach, to odzież, z którą zaczynali służbę ulegała zużyciu. Na jej miejsce kupowali nową - taką, jaką byli w stanie, a w Rzplitej pewnie łatwiej było o polską. I to nawet pomija, że obserwując towarzyszy broni mogli dojść do wniosku, że pewne rzeczy są np. bardziej funkcjonalne.
OdpowiedzUsuńKupowali - dobry żarcik ;)
UsuńZawierali transakcję, ja Tobie nie poderżnę gardła a ty mi dasz te ubrania ;)
UsuńZ pamiętnika Holstena jasno wynika, że to wcale nie bywało takie jednostronne.
UsuńTo daje ciekawą możliwość przy konstruowaniu polskiej i litewskiej rajtarii. Można tam dodać jakiegoś kozaka albo dwóch do oddziału.
OdpowiedzUsuń