niedziela, 2 grudnia 2018

Aby motłochu z sobą niepotrzebnego nie brał



[Tydzień z lisowczykami, wpis 7/7]

W ostatnim wpisie tego tygodnia, nieco w nawiązaniu do poprzedniego, ciekawy zapisek o tym jak w ramach własnych jednostek sprawdzano liczebność lisowczyków. Rzecz dotyczy pułku Stroynowskiego w 1622 roku, z tekstu wynika że miało to mieć na celu lepszą kontrolę oddziałów, lepszą jakość żołnierza. Im więcej niepotrzebnego motłochu tym większa szansa, że takie luźne grupki zaczną się urywać spod chorągwi i plądrować po drodze, czego starano się (przynajmniej w teorii) uniknąć w czasie przemarszu przez neutralne czy wręcz (znów w teorii) przyjazne terytoria.

Po takiem rozporządzeniu chorągwi, uchwalono było, aby każdy towarzyszy podał w regestrze wszelką duszę ludzką, którąby jakimkolwiek sposobem przy sobie trzymał, swemu rotmistrzowi, a rotmistrze pułkownikowi. Przetoż i to zaraz postanowione było, aby z każdego noclegu gdy się wojsko ruszy (a daleko więcej po jakiejkolwiek potrzebie) zaraz w polu każdy rotmistrz, abo w niebytności jego porucznik, w głos pytał zastanowiwszy się, jeżeli kto z jego chorągwie nie zginął i żeby niedorachowaszy się kogo, zaraz dawał znać pułkownikowi.
(…)
Co wszystko, aby wszyscy wiedzieli, wytrębowano po wojsku; dokładając tego z rozkazania J. M. Pana pułkowniczego, aby każdy pomniąc na takowe w swoich powinne się co dzień rachowanie, motłochu z sobą niepotrzebnego nie brał,a  tylko zdolną czeladź a na dobre konie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz