niedziela, 18 września 2016

Boso, ale w ostrogach?


Organizacja wyprawy chocimskiej w 1621 roku była ogromnym wyczynem logistycznym, zarówno dla Korony jak i dla Litwy. Od podstaw utworzono silną armię, złożoną zarówno z licznych chorągwi jazdy jak i oddziałów piechoty. Nic dziwnego, że przy tak skomplikowanej operacji, nie obeszło się bez zgrzytów. Część listów przypowiednich – zwłaszcza dla jednostek cudzoziemskich – nie została zrealizowana i została tylko ‘na papierze’ (panie von Arnim, to do pana!). Co gorsza, wiele oddziałów które dotarło do Chocimia także miało poważne braki, zarówno w stanach liczebnych jak i dostępnym ekwipunku. Znany z surowości hetman Jan Karol Chodkiewicz tak pisał do króla Zygmunta (list datowany 27 lipca 1621 roku, z obozu pod Chocimiem):

Roty niektóre nie tylko, że nie są spełna według listów W. K. Mci przypowiednich, ale w konie i w rynsztunki baczo skąpe i nędzne, że jeden od drugiego na popis zbroi, ruśnic, pałaszów, a nimal i koni i pacholików pożyczali, że zgoła niemasz na co patrzeć.

W tym samym liście Chodkiewicz skrytykował też inne mętne praktyki niektórych rotmistrzów, którzy:

Pieniąze ze skarbu W.K.Mci na roty wziąwszy na swoję potrzebę obrócili, a towarzystwo na kredyt tylko w służbę zaciągnęli. Zaczym też tak płocho na granicę przychodziwszy sami i konie znędznieli prędko, że samego towarzystwa z pocztami spod różnych chorągwi do kilkadziesiąt z wojska uciekło.


 [Cytaty za pracą „Disciplina Militaris” w wojskach Rzeczypospolitej do połowy XVII wieku, autorstwa Karola Łopateckiego. Jestem właśnie w trakcie lektury, jak skończę to zrecenzuje na blog]

1 komentarz:

  1. Hehe, 400 lat minęło, a praktyki panów husarzy nadal niezmienne ;)

    OdpowiedzUsuń