Współdziałanie polsko-tatarskie w czasie kampanii przeciw wojskom
moskiewskim w 1660 roku nie było najłatwiejsze, czasem dochodziło tam do
sytuacji tragicznych, czasem do nieco lżejszych w swoim wydźwięku. Bodaj najsłynniejsza
anegdota dotyczy hetmana wielkiego Stanisława ‘Rewery’ Potockiego, który został
skarcony przez jednego z tatarskich mirzów. Dowodzący wojskami koronnym jeździł
bowiem na białym koniu przez linią wojsk, stanowiąc doskonały cel dla
moskiewskich puszkarzy. Tatar jeden z
dobytą szablą podjechał do Potockiego i upomniał go: twoja Hetmanka, twoja Panka nie trzeba tu. Hetman zaprzestał więc
donkiszoterii i wycofał narażone na ciężki ostrzał oddziały.
Druga historia którą chciałbym przytoczyć jest nieco bardziej
tragikomiczna. W czasie jednego ze starć z wojskami moskiewskimi Tomasz
Karczewski, chorąży wołoskiej chorągwi w armii koronnej, jednemu chorążemu tatarskiemu wyrwał znaczek i przywodził Ordę. Co
prawda okoliczności tego przejęcia znaku nie są znane, być może jednak ordyńcy
zachwiali się pod ogniem i rotmistrz próbował ich zachęcić do walki? Tak czy
inaczej sytuacja ta miała nader specyficzny epilog – owego chorążego swego Murza postrzegłszy, ledwie temuż szyje ni e
uciął: a znaczek wyrwał z rąk P. Karczewskiego. Widzimy jak ważne były tego
typu symbole, niezależnie od armii, niezależnie od tego czy chodzi o sztandar
czy buńczuk.
Salve panie Michale,
OdpowiedzUsuńdobrzec ze wacpan powrocil li do blogowania boc to Rzplitej tego potrzeba a i duszyczkom wielu po szerokiej sieci blakajacym takzec, prawie li to jak wina czy okowity panu Zaglobie potrzeba bylo... pozdrawiam
Czołem Dario!
OdpowiedzUsuńAż się zaczerwieniłem po końcówki uszu...