czwartek, 8 listopada 2012

Wiązanki hiacyntów lub narcyzów



Flamandzki dyplomata Ogier Ghiselin de Busnecq (rycina powyżej) w służbie Habsburgów dwukrotnie posłował na dwór Sulejmana Wspaniałego, a relacje swojego pobytu zawarł w dziele Itinera Constantinopolitanum et Amasianum. W czasie pierwszego pobytu (1554-1555) zanotował bardzo ciekawy opis janczarów tureckich, których miał okazję podziwiać w czasie wypłaty żołdu:
W Budzie pierwszy raz napotkałem Janczarów, jak zwą swoją gwardię pieszą. W tureckim państwie korpus ten w pełnej sile liczy 12 000 ludzi. Są oni porozrzucani po całym imperium, tworząc garnizony broniące zamków przez nieprzyjacielem ale i chroniąc Chrześcijan i Żydów przez atakami ze strony tłumu. W każdej większej miejscowości i mieście znajduje się oddział Janczarów, by chronić Chrześcijan, Żydów i innych bezradnych ludzi przed atakami.
Garnizon Janczarów zawsze stacjonuje w cytadeli w Budzie. Noszą oni szaty sięgające do kostek, zaś na głowach nakrycie składające się z rękawa płaszcza, tak jak sami tłumaczą jego pochodzenie, pokrywającego po części głowę, gdy reszta zwisa z tyłu i wymachuje po karku. Na czole mają podłużny srebrny stożek, zdobiony kamieniami o niewielkiej wartości.
Owi Janczarowie na ogół odwiedzali mnie parami. Po wpuszczeniu do mej jadalni najpierw składali mi ukłon, po czym szybko zbliżali się, niemal  podbiegając, do mnie i chwytali mą szatę lub dłoń, tak jakby chcieli ją ucałować. Potem wręczali mi wiązankę hiacyntów lub narcyzów; wówczas niemal tak samo szybko dobiegali z powrotem do drzwi, uważając, by nie odwrócić się do mnie plecami, gdyż według ich kodeksu jest to poważne uchybienie etykiety. Po dotarciu do drzwi stawali w ciszy, pełni szacunku, z rękami złożonymi na piersiach i wzrokiem utkwionym w podłogę, wyglądając bardziej jak mnisi niźli wojownicy. Po otrzymaniu kilku drobnych monet (gdyż po to się zjawiali) po raz kolejny kłaniali się, głośno dziękując mi i błogosławiąc mnie. Prawdę rzekłszy, gdyby mi wcześniej nie powiedziano  że to Janczarzy, bez wahania wziąłbym ich za tureckich mnichów lub członków jakiegoś muzułmańskiej uczelni. A jednak to właśnie są owi słynni Janczarowie, którzy sieją postrach gdziekolwiek się udadzą.
Zauroczyła mnie wizja janczarów z kwiatami, coś pięknego…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz