niedziela, 12 grudnia 2021

Nowa książka w sprzedaży


 

W sumie jakoś głupio wyszło, że wrzuciłem ogłoszenie wszędzie, tylko nie na blog... 9 grudnia weszła do sprzedaży moja nowa książka w serii 'Century of the Soldier 1618-1721', zatytułowana 'We came, we saw, God conquered. The Polish-Lithuanian Commonwealth's military effort in the relief of Vienna, 1683'. Jest to moja próba przybliżenia czytelnikom nie mającym dostępu do prac w języku polskim zagadnień związanych z organizacją, liczebnością i działaniami bojowymi wojsk polskich i litewskich w 1683 roku. 

Nieco więcej o książce na stronie wydawcy


poniedziałek, 15 listopada 2021

Kadrinazi radzi i odradza – cz. XLIV

 


Bitwa pod Nordlingen, stoczona w 1634 roku, jest jedną z najważniejszych bitew Wojny Trzydziestoletniej, a jednocześnie największą szwedzką klęską w toku tego konfliktu. Do tej pory starcie to nie miało – o ile mi wiadomo – żadnej większej monografii iw języku angielskim. Klasyką i niedoścignionym wzorem wciąż pozostaje wydana w 2009 roku książka w języku niemieckim, Nordlingen 1634. Die Schlacht bein Nordlingen- Wendepunkt de Dreisigjahrigen Krieges, autorstwa Petera Engerissera i Pavla Hrncirika. Z dużym zainteresowaniem przyjąłem więc wieść, że w ramach serii Century of the Soldier 1618-1721 ukaże się praca hiszpańskiego badacza Alberto Raula Estebana Ribas, zatytułowana The battle of Nordlingen 1634. The bloody fight between Tercios and Brigades. Książka w końcu do mnie dotarła, przeczytana w jedno przedpołudnie, pora więc na recenzję. Jak zwykle najpierw omówię plan pracy a potem skupię się na komentowaniu treści.

Praca jest podzielona na 10 rozdziałów, dodatkowo ma także dwa aneksy. W rozdziale pierwszym autor przedstawia charakterystykę walczących armii: szwedzkiej, niemieckich sojuszników Szwecji, cesarskiej, Ligi Katolickiej i hiszpańskiej (ta ostatnie opisana jest w najobszerniejszy sposób). Rozdział drugi omawia dowódców spod Nordlingen. Kolejny rozdział to opis dotychczasowego przebiegu Wojny Trzydziestoletniej, od jej początku do samej tytułowej bitwy. Także i tutaj największy nacisk położony jest na hiszpański udział w konflikcie. Rozdział czwarty to kampania 1634 roku, prowadząca pod Nordlingen, a piąty skupia się na marszu armii hiszpańskiej i jej połączeniu z wojskami katolickimi. Rozdział szósty omawia manewry obydwu armii przed samą bitwą. Kolejny rozdział to sama bitwa, nic więc dziwnego że jest najobszerniejszy, jako że starcie opisano na ponad 50 stronach. Dwa kolejne rozdziały to opis efektów bitwy, podczas gdy w ostatnim rozdziale autor zastanawia się nad rolą bitwy i przedstawia swoje przemyślenia na temat starcia hiszpańskiej i szwedzkiej myśli wojskowej. Ocenia też walczących w bitwie dowódców i wskazuje jak ich decyzje wpłynęły na przebieg i wynik starcia.

Bez wątpienia najlepsze i najciekawsze są fragmenty dotyczące armii hiszpańskiej. Widać, że tu autor czuje się pewnie, korzystając zarówno ze źródeł jak i opracowań dostępnych w języku hiszpańskim. O wiele gorzej jest w przypadku innych armii. Przykładowo 10 stron opisu armii szwedzkiej ma aż 29 przypisów do Ospreyów o armii szwedzkiej autorstwa Richarda Brzezinskiego, a dziewięć stron o armii cesarskiej aż 25 przypisów do fatalnych Ospreyów o armii cesarskiej autorstwa Vladimira Brnardica. Jest sporo dokładniejszych i lepiej opracowanych książek na te tematy, być może jednak w grę wchodzi bariera językowa. Autor w dużej mierze opiera się tez na hiszpańskim przekładzie pracy Williama P. Guthrie – tak w opisach armii jak i, przede wszystkim, przy opisie samego starcia. Niestety praca Guthriego to opracowanie posiadające wiele wad, głównie z powodu błędnego użycia źródeł/nie używania ważnych źródeł/opierania się o stare opracowania, stąd też należy podchodzić do niego z dużą ostrożnością. Autor czasami odnosi się do wspomnianej już pracy Engerissera i Hrncirika, dziwne jednak że bardzo rzadko robi to przy samym opisie bitwy. Znów w grę może wchodzić bariera językowa. Na szczęście w dużej części opis oparty jest o źródła i opracowania hiszpańskie i te fragmenty są zdecydowanie najciekawsze i stanowią najlepszą część pracy. Widać to chociażby przy ODB walczących armii, gdzie Hiszpanie są opisani najdokładniej – chociaż przydałoby się nieco lepsze zaznaczenia (może w formie tabel) organizacji i sił przeciwników, jako że informacje te są mocno rozsiane w tekście. Generalnie jednak książka napisana jest bardzo przejrzyście, autor umiejętnie prowadzi czytelnika przez kolejne fazy bitwy, podkreślając odwagę i upór obydwu walczących stron. W jasny sposób znajdziemy tu cele i założenia planów bitewnych, próbę ich realizacji, a także przyczyny i skutki szwedzkiej porażki/hiszpańsko-cesarskiego zwycięstwa.

Autor zwraca uwagę ze wciąż pokutujące mity na temat Tercio, jako wielkich i nieruchawych bloków piechoty. Podkreśla że w XVII wieku było to już dalekie od prawdy i że Hiszpanie potrafili działać z dużą elastycznością, reagując na zmieniające się pole walki. Sporo miejsca zajmują jego rozważania na temat elitarności armii hiszpańskiej, jej specyficznego esprit de corps, a także starcia taktyki hiszpańskiej i szwedzkiej. Tu niestety wpada we własną pułapkę, bo przyznaje, że Szwedzi i ich niemieccy sojusznicy nie walczyli w szyku tytułowej brygady (która generalnie nie była już używana po śmierci Gustawa Ii Adolfa, o czym autor zdaje się zapominać), a jako samodzielnie walczące bataliony/skwadrony. Jako takie dobór podtytułu pracy wydaje się nieco chybiony. Chodziło mu jednak zapewne o próbę walki z mitem ‘nowoczesnych’ Szwedów i ‘anachronicznych’ Hiszpanów, stąd tez można zrozumieć taki zabieg w tytule.

Jak to zwykle w przypadku tej serii wydawniczej, książka ma wiele ilustracji. Czarno-białe to mieszanka różnych obrazów i rysunków z epoki, w tym wielu ciekawych malowideł z kolekcji Prado. Wśród nich znajdziemy także zdjęcia ocalałych sztandarów i egzemplarzy broni. Niestety kilka ilustracji zostało wydrukowanych w fatalnej rozdzielczości, mocno odstającej od reszty. Bardzo przydatna jest seria współczesnych zdjęć pola bitwy, wraz z dokładnymi opisami w aneksie – ich autorem jest szwedzki badacz Daniel Staberg. Jak zwykle na wysokim poziomie są za to kolorowe plansze z wizerunkami 13 żołnierzy walczących armii, przygotował je stały rysownik serii, Siergiej Szamenkow.  Na równie wysokim poziomie są też mapy poszczególnych faz starcia, które dodatkowo mają rozbudowany opis zamieszczony w drugim aneksie książki.

Ocena w rankingu blogowym [trzeba mieć – można mieć – lepiej odpuścić – zdecydowanie unikać] to podwójny wynik: trzeba mieć albo można mieć. Czemu w ten sposób? Jeżeli macie dostęp do wspomnianej już pracy Engerissera i Hrnicirika, nie dowiecie się z książki Ribasa nic nowego, może Was też nieco poirytować zbyt dużo odniesień do Ospreya czy zdecydowania pro-hiszpańska pozycja autora, stąd też można mieć. Jeżeli nie znacie języka niemieckiego/nie macie dostępu do tej pracy, szukacie czegoś w języku angielskim (a dostanie pracy Guthriego to zdecydowanie droga impreza) czy jesteście zainteresowaniu armią hiszpańską czy generalnie Wojną Trzydziestoletnią  – wtedy to trzeba mieć.

wtorek, 5 października 2021

White taffety and necessaryes for the colour

 


Ponowna lektura pamiętników związanych z “Potopem” (robię notatki i odnośniki bibliograficzne do nowej książki) przynosi co chwila kolejne ciekawe informacje, które przeoczyłem przy pierwszym (drugim, trzecim…) czytaniu. Dziś notka krótka, acz o tematyce która bardzo mnie interesuje czyli sztandarach. Część z tych informacji była już kiedyś na blogu, ale teraz nieco to rozszerzę. ,Kiedy w drugiej połowie 1659 roku Patrick Gordon otrzymał od Lubomirskiego rozkaz utworzenia nowej kompanii dragonów z ex-szwedzkich żołnierzy przetrzymanych w Gniewie, sporym problemem było odpowiednie wyposażenie dla jednostki. Maszerując na południe, co jakiś czas możemy w pamiętniku napotkać informacje o kolejnych zakupach:

- jadąc do Gniewu, Gordon otrzymał 24 muszkiety, jako początkowy zapas broni dla kompanii (docelowo miała mieć 100 ludzi, w Gniewie zaciągnął 76)

- w Poznaniu kupił pięć muszkietów, proch i ołów, oprócz tego dla siebie parę szkockich pistoletówi

-  w Pyzdrach 28 par butów, bo tylko tyle było gotowych ‘od razu’

-  w Tarnowie nabył ‘kolejne muszkiety, proch i ołów’

- w Krakowie, na początku 1660 roku, zakupił 60 nowych muszkietów od kupca Blackhalla, a także sześć starych muszkietów, proch i ołów od innego kupca

A gdzie sztandar, zapytacie? Otóż na początku podróży z Gniewu wysłał do Torunia swojego sługę i dobosza kompanijnego by zakupili ‘białą taftę i wszystkie rzeczy niezbędne do [zrobienia] sztandaru oraz bęben’. Dla mnie nader interesująca ciekawostka, bo ciężko znaleźć szczegóły tego typu, w jaki sposób oddziały otrzymywały sztandary. Jak widać tu trzeba było załatwić to na własną rękę.

Kiedy Gordon miał wreszcie okazję zaprezentować kompanię Lubomirskiemu w marcu 1660 roku, miał miejsce ciekawy dialog, który nieco sparafrazuję:

[L] Czy mają broń?

[G] Tak, zapewniłem wszystkim muszkiety i pulwersaki

[L] A broń białą?[1]

[G] Tak, niektórzy mają broń białą

[L] A konie?

[G] Gdzież miałem czas martwić się o konie, jeżeli musiałem się martwić o chleb? [dodał jednak, że wszyscy podoficerowie mają konie]

[L] A ilu was tutaj?

[G] 100 ludzi wraz z oficerami

 



[1]              W oryginale ‘sword’, więc nie będę kombinował z tłumaczeniem.

poniedziałek, 4 października 2021

Ubrani na sposób polski

 


Ciekawa wzmianka z Przygód wojennych Hieronima Chrystiana Holsteina. Kiedy opuścił on wreszcie polską służbę, wędrował przez Pomorze do Hamburga, a stamtąd do Holsztynu. W ostatniej fazie podróży towarzyszyło mu dwóch byłych żołnierzy[1], dwóch pacholików i dwa luźne konie, razem w siedem koni. Holsten na pytanie szyldwacha w jednej z bram hamburskich miał powiedzieć jadę od Szczecina z głębi Polski i mam chętkę jechać do Danii. Tu docieramy do najciekawszego fragmentu, dotyczącego stroju grupy ex-polskich żołnierzy:

Ponieważ moi dwaj knechtowie i pacholikowie byli ubrani na sposób polski w błękitne kaftany z żółtym atłasowym podbiciem, wszyscy z samopałami i szablami u boku, a oba moje luzaki z polskimi derkami były dobrze obładowane, sądzono w Hamburgu, że jestem znacznym posłem polskim.

Interesujące, jako że może sugerować że rajtaria w służbie polskiej ulegał lokalnym wpływom w kwestii strojów.



[1]              Polskie tłumaczenia mówi o knechtach, niemniej jednak chodzi raczej o rajtarów, jako że byli to żołnierze z regimentu Lubomirskiego, gdzie służył sam Holsten.

środa, 29 września 2021

Szarże 1000 (albo nieco mniej) rajtarów

 



Dziś w krótkim wpisie ciekawostka rocznicowa, bo dotycząca starcia z 29 września 1626 roku  pod Gronowem, będącego częścią bitwy pod Gniewem. W bardzo ciekawym źródle dotyczącym tego starcia, cytowanym przez szwedzkich autorów Sveriges Krig 1611-1632, możemy przeczytać o interesującym wątku tego starcia. Według raportu Chemnitza do Rady Miejskiej Gdańska[1], we wczesnej fazie bitwy król Zygmunt III rzucił do ataku na lewym skrzydle aż 1000 rajtarii polskiej (czy raczej polsko-litewskiej), pod dowództwem Abrahamowitza, Schmelinga, Sackena i Donhoffa. Mimo wsparcia polskiej piechoty, ataki rajtarii miały zostać jednak odparte przez piechurów Muschampa broniących się w Gronowie. Warto się przyjrzeć tym nazwiskom, bo dzięki nim możemy zidentyfikować jednostki o których pisał Chemnitz.

- Abrahamowitz to Mikołaj Abramowicz, który dowodził liczącym 400 koni dobrych Inflantczyków, a złożonym z trzech kompanii, regiment rajtarii. Był to dawny litewskiej regiment Seja, który od 1626 roku właśnie pod komendą Abramowicza walczy w Prusach

- Schmeling to kolejny litewski dowódca, rotmistrz Henryk Szmeling, stojący na czele chorągwi 200 rajtarów

- Sacken to najprawdopodobniej Jan Sacken, dowodzący jedną z kompanii Abramowicza

- w przypadku Donhoffa chodzi prawdopodobnie o królewską chorągiew rajtarii Otto Denhoffa, liczącą 200 koni. Jej rotmistrz zginął pierwszego dnia bitwy, jednak jego jednostka ‘chodziła’ pod takim nazwiskiem rotmistrza jeszcze w listopadzie 1626 roku

Licząc więc stany etatowe mamy tu 800 rajtarów, od których zapewne trzeba by odliczyć nie tylko ślepe porcje ale i straty poniesione 22 września. Jedno ze szwedzkich źródeł określa co prawda regiment Abramowicza na 600 koni, nie ma to jednak potwierdzenia w znanych mi źródłach polskich. Co ciekawe, polskie relacje dotyczące bitwy wspominają co prawda o udziale rajtarii w walkach, nie ma tam jednak wzmianki o szarżach takiego większego zgrupowania tych jednostek. Chemnitz jednak był generalnie dobrze poinformowany o przebiegu działań i jego raporty zawierają dużo ciekawych informacji o różnych starciach wojny. Być może więc i ten opisany przez niego epizod miał miejsce i jest ciekawym przyczynkiem do historii służby rajtarii w armiach polskich i litewskich.



[1]              O ile się orientuję, dokumenty te nie przetrwały II wojny światowej, stąd mamy tylko rozsiane po opracowaniach nawiązania do tej korespondencji.

wtorek, 14 września 2021

Zaproszenie na konferencję “Twierdza Wisłoujście”

 



16 i 17 września 2021 roku Muzeum Gdańska organizuje konferencję „Twierdza Wisłoujście – Baza królewskiej floty wojennej w XVII wieku”. 20 prelegentów przedstawi wiele ciekawych wykładów dotyczących między innymi bitew pod Oliwą i pod Latarnią. Planowany jest także streaming konferencji. Dzięki zaproszeniu ze strony Muzeum także wezmę udział w tym wydarzeniu. Mój wykład online (video już wysłane…) planowany jest na 11:10-11:30 w piątek 17 września, a dotyczyć będzie udziału i organizacji oddziałów cudzoziemskich w obronie polskiego wybrzeża w latach 1626-1629. Zobaczymy jak mi wyjdzie z debiutem na polskiej konferencji naukowej... 





poniedziałek, 30 sierpnia 2021

I perceived him to be a very niggardly person

 


Pracując nad nową książką podczytuję sobie znowu źródła do „Potopu”, wynotowując co ciekawsze fragmenty. Akurat padło na Patricka Gordona, a tu przepiękny fragment z końca 1658 roku. Szkot przebywał wtedy znowu w polskiej niewoli, pojawiła się więc szansa na kolejną zmianę barw klubowych. Jak wiemy ostatecznie Gordon trafił pod skrzydła Lubomirskiego, ale co ciekawe, to inny magnat początkowo zaproponował mu służbę. Cytat jest wręcz przedni, podkreślenie moje:

[Jan] Sobieski zaoferował mi wstąpienie na jego służbę, obiecując kompanię dragonów która stacjonowała w jego miasteczku Jaworów i okolicach; odmówiłem, odpowiadając że jako młody człek, opuściłem swój kraj by szukać honoru [i sławy], a siedząc na kwaterach [jako garnizon] nie będę miał ku temu [zdobyciu sławy] żadnej okazji; poza tym [Sobieski] wydał mi się dusigroszem. Odrzekł że nie ma dla mnie żadnej innej [oferty] służby. Wyraziłem więc chęć, by odesłał mnie do Króla [Jana II Kazimierza] lub do marszałka [Lubomirskiego], mówiąc że jestem chętny do służby w polu by się zasłużyć; był nader zadowolony moją odpowiedzią i odparł, że postara się przekonać Lubomirskiego o mojej osobie.

 

czwartek, 26 sierpnia 2021

Kadrinazi radzi i odradza – cz. XLIII

 


Muszę przyznać, że nawet nie słyszałem o wojnie etiopsko-adalskiej z lat 1529-1543, więc byłem bardzo ciekawy nowego tomu z serii ‘From Retinue to Regiment 1453-1618’. Jeffrey M. Shaw w pracy ‘The Ethiopian-Adal War 1529-1543. The Conquest of Abyssinia’ podjął się dość nietypowego wyzwania, gdyż jest to pierwsza książka w języku angielskim poświęcona temu konfliktowi. W początkowej części książki wspomniał o względnym braku źródeł, gdyż te, które przetrwały do ​​naszych czasów, skupiają się na późnej fazie konfliktu, po przystąpieniu Portugalczyków do wojny po stronie etiopskiej. Dlatego musiał je uzupełnić urywkami informacji znalezionymi w innych, późniejszych źródłach i opracowaniach Zważywszy, że konflikt ten jest stosunkowo mało znany, ważne było umieszczenie go w odpowiednim kontekście, aby zarówno Królestwo Etiopii, jak i Sułtanat Adal przedstawić we właściwym kontekście historycznym i politycznym. Dlatego też pierwsze dwa rozdziały skupiają się na historii regionu od czasów starożytnych do początku XVI wieku, wraz z powstaniem Królestwa Etiopii, nawróceniem kraju na chrześcijaństwo i rolą, jaką odegrał rozwój islamu  w regionie. Widzimy tu także zamorską ekspansję Portugalii, jej początkowe konflikty z Osmanami, a  wreszcie wyłonienie się wśród państw graniczących z Etiopią tak zwanego  się Sułtanatu Adal i jego narastający konflikt z Etiopią. Mamy tu również podstawowe informacje o systemie militarnym Etiopii, który przetrwał bez większych zmian przez kilka stuleci. W tym rozdziale możemy przeczytać więcej o armii Sułtanatu i początkach antyetiopskich dżihadów pod wodzą Ahmada ibn Ibrihima al-Ghazi (Imama Gureya). Ten charyzmatyczny i energiczny sułtan rozpoczął konflikt, walcząc z jednym z najgorszych władców w historii Etiopii, królem Lybne Dyngalem. W kolejnych bitwach armie etiopskie są miażdżone, tracąc tysiące żołnierzy i coraz większe połacie terytorium. Postępuje też islamizacja kraju, a Lybne Dyngal nie potrafi zorganizować swoich sił. Do 1540 roku większość Etiopii znajduje się pod kontrolą sułtana, chociaż widzimy, że stopniowe wyczerpywanie się i erozja pierwotnej armii Adalu prowadzi do zmian w jej szeregach, ponieważ Imam Gurey musiał teraz polegać na wojskach złożonych głównie ze zislamizowanych Etiopczyków. Kolejny rozdział przybliża nam konflikt portugalsko-osmański w regionie, skoncentrowany na obszarach przybrzeżnych. Prowadzi ona do kolejnego rozdziału, kiedy mała 400-osobowa ekspedycja portugalska, pod dowództwem Cristovao de Gamy (czwartego syna Vasco da Gamy), przybywa do Etiopii, by wesprzeć nowego króla Kladiusza/Gelawdewosa (Lybne Dyngel zmarł we wrześniu 1540). Potem opowiadana historia zmienia się w niesamowity wręcz wysiłek militarny Portugalczyków, którzy w 1542 roku w bitwie na równinie Antalo, stawiając czoła 60-krotnie większej armii Adal, odnoszą niesamowite zwycięstwo. Widzimy, jak kluczową rolę odgrywa broń palna w rękach wyszkolonych żołnierzy, chociaż autor nader luźno używa tu określenia muszkiet i arkebuz dla tej samej broni. W ostatnim rozdziale dalej towarzyszymy Portugalczykom w ich walce z Adalami,  da Gama został ranny i schwytany po bitwie pod Woflą, a następnie stracony na rozkaz Imama Gureya. Resztki ekspedycji portugalskiej łączą się z królem Gelawdewosem i jego armią, a w 1543 roku w bitwie pod Wayna Dega  połączone wojska pokonują armię Sułtanatu i zabijają Imama Gureya. Jest to zwycięstwo, które  uratowało Królestwo Etiopii i raz na zawsze zniszczyło potęgę militarną Sułtanatu Adal. Autor następnie pisze o wpływie wojny na Etiopię (do czasów nam współczesnych), ale także o roli Portugalii i Turków w Rogu Afryki.

 Ze względu na niewielką ilość źródeł bardzo trudno było rozpisać się szczegółowo o przebiegu bitew. Shaw często wspomina w tekście, że nawet lokalizacja poszczególnych starć nie jest do końca pewna. Mimo to książka była dla mnie bardzo interesująca, ponieważ obejmuje regionalny konflikt, o których praktycznie nic nie wiedziałem, dodatkowo umieszczając to w kontekście o wiele szerszego konfliktu interesów między światem chrześcijańskim i muzułmańskim w XVI wieku. W tekście jest wiele map, które pomagają śledzić wydarzenia, choć te przedstawiające bitwy są dość uproszczone i nie są tak potrzebne. Jedna z map (na str. 92, ukazująca Europę) ma zresztą nader śmieszną pomyłkę, bo Ryga została przeteleportowana z Inflant gdzieś do Wielkopolski. Książka zawiera liczne czarno-białe zdjęcia przedstawiające stan obecny różnych opisanych miejsca – zamków i znanych pól bitew. Brak jednak nawet prób rekonstrukcji wyglądu żołnierzy z walczących armii.

Ocena w rankingu blogowym [trzeba mieć – można mieć – lepiej odpuścić – zdecydowanie unikać] to zależnie od Waszych zainteresowań trzeba mieć lub można mieć. Ten pierwszy przypadek to dla miłośników historii Afryki, Królestwa Etiopii czy portugalskich podbojów w XVI wieku. Druga ocena to dla miłośników XVI-wiecznej wojskowości, mamy tu bowiem interesujący i egzotyczny konflikt, jednak z braku źródeł aspekt militarny jest często zepchnięty nieco na drugi plan. Generalnie jednak uważam książkę za godną polecenia, właśnie ze względu na niecodzienną tematykę.

środa, 11 sierpnia 2021

Oblężenie Jasnej Góry – Johann Bensheimer

 



Bardzo ciekawy miedzioryt Johanna Bensheimera z 1659 roku, przedstawiający oblężenie Jasnej Góry przez Szwedów. Pochodzi z wydanej w Gdańsku książki Stanisława Kobierzyckiego Obsidio Clari Motnis Częstochoviensis. Ilustrację w dobrej jakość można znaleźć na stronie ze zbiorami cyfrowymi Muzeum Narodowego w Krakowie. Poniżej kilka ciekawych fragmentów: dawny regiment gwardii Jana II Kazimierza (już na służbie szwedzkiej), jazdę koronną przy armii szwedzkiej czy fragmenty obozów wojsk szwedzkich.

 







wtorek, 3 sierpnia 2021

Kadrinazi radzi i odradza – cz. XLII

 


Nowa książka z serii „From Retinue to Regiment 1453-1618” to początek nowej ą mini-serii, zatytułowanej „The Tudor Arte of Warre”. W pierwszym tomie Jonathan Davies, opierając się o swoje wieloletnie teoretyczne i praktyczne badania, opisuje działania wojenne w okresie 1485-1558, a więc od panowania króla Henryka VII do królowej Marii I.

Tom podzielony jest na trzy odrębne części. Pierwsza, złożona z pięciu rozdziałów, obejmuje tło polityczne (zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne) epoki, z różnicami wyznaniowymi, konfliktami wewnętrznymi w Anglii, wojnami z Francją i Szkocją. Mamy tu okazję poznać głównych graczy politycznych, monarchów i dowódców armii. Davies zaczyna za panowania Henryka VII, po powrocie do Anglii w 1485 roku, z jego licznymi kampaniami we Francji i Szkocji. Potem mamy krótki okres panowania Edwarda VI, a kończymy objęciem tronu przez Maryję. Co do działań militarnych, mamy tu jeden rozdział poświęcony wyłącznie bitwie pod Bosworth, oparty zarówno na materiałach źródłowych jak i opracowaniach. Kolejny rozdział dotyczy licznych rebelii i buntów w Anglii, takich jak Bunt Ketta i Powstanie Wyatta. Wśród konfliktów z Francją mamy  inwazję z 1513 roku, kampanię Suffolka z 1523 roku, oblężenie Boulogne w 1544 i utratę Calais w 1558. Konflikty szkockie obejmują bitwy pod Flodden, Solway Moss, Ancrum Moor, Pinkie i próby angielskiej okupacji swego rodzaju „strefy buforowej” w Szkocji. Ta część książki jest bardzo ciekawym studium wydarzeń, z dobrym wprowadzeniem w militarną stronę każdego konfliktu i szczegółowym opisem każdej bitwy.

Druga część książki składa się z czterech rozdziałów i obejmuje różne aspekty organizacji, przygotowania i taktyki armii Tudorów. Widzimy ewolucję angielskiej wojskowości, wraz ze zmianami wprowadzonymi w sposobie rozmieszczenia i przygotowania piechoty, kawalerii i artylerii. Opisano również różne formacje armii, od jednostek zawodowych po zagranicznych najemników. Jeden rozdział obejmuje zmiany w rekrutacji i dyscyplinie od średniowiecza do XVI wieku. Znajdziemy tu także próby reform wojskowych, opisy werbunki żołnierzy i tworzenia lokalnej milicji. Bardzo interesujący jest rozdział opisujący zaopatrzenie i przygotowanie armii wraz z kosztami żywności, ekwipunku, transportu i obozów. Duża część tego rozdziału poświęcona jest medycynie wojskowej epoki.

Część trzecia, złożona z sześciu rozdziałów, opisuje broń i wyposażenie armii Tudorów. Mamy tu broń drzewcową piechoty, broń białą jak i różne rodzaje uzbrojenia ochronnego. Słynny angielski łuk ma swój własny rozdział, pełen odniesień do źródeł z epoki, gdzie jednocześnie jest porównywany z bronią palną wprowadzaną z coraz większą częstotliwością na europejskie pola bitewne. Kawaleria, jej wyposażenie, uzbrojenie i różnego rodzaju jednostki również mają swój osobny rozdział. Kolejna dotyczy spraw artylerii, używanej zarówno na polu walki, jak i podczas działań oblężniczych. Fortyfikacje, jako bardzo ważny aspekt działań wojennych Tudorów, zostały omówione w następnym rozdziale. Znajdziemy tu informacje o różnych typach fortyfikacji stosowanych w Anglii i Szkocji oraz o wpływach kontynentalnych na ten aspekt obrony pozycji.

Książka ma także sześć aneksów, obejmujących różne aspekty opisane w książce, od spisu wyposażenia po najważniejsze domy królewskie w Europie. Szczególnie interesująca jest ta pokrywająca szczegółowo (zarówno w tekście, jak i na ilustracjach) słynne ryciny z Cowdray House z kampanii francuskiej Henryka VIII z 1544 roku.

Książce towarzyszą liczne mapy kampanii i bitew, ułatwiające śledzenie wydarzeń w tekście. Znajdziemy tu również wiele czarno-białych ilustracji, niektóre to zdjęcia ocalałej broni i zbroi, a inne to obrazy i rysunki z epoki przedstawiające monarchów, dowódców, żołnierzy i bitwy. Sekcja kolorowa zawierała 19 zdjęć współczesnych angielskich rekonstruktorów wojskowości Tudorów i ich wyposażenia, z bardzo obszernymi komentarzami. Dodatkowo Mats Elzinga narysował sześć  kolorowych flag z epoki.

Jest to bardzo dobrze opracowania książka,  obejmująca wiele aspektów od końca XV do końca XVI wieku. Dobrze pokazuje jak wojskowość angielska i szkocka zmieniała się pod wpływem kontynentalnej wojny, jednocześnie zachowując specyficzne, regionalne ‘smaczki’. Bardzo przypadł mi do gustu styl autora, pełen szczegółów źródłowych, ale jednocześnie często przetykany odniesieniami czy żartami opartymi na jego osobistych doświadczeniach z rekonstrukcji historycznej. Na dzień dzisiejszy to  jedna z najlepszych książek historycznych, jakie miałem okazję przeczytać w 2021 roku, tym bardziej interesująca, że przybliżyła mnie mniej znany okres i region działań wojennych.

Ocena w rankingu blogowym [trzeba mieć – można mieć – lepiej odpuścić – zdecydowanie unikać] to zdecydowanie trzeba mieć. Wydaje mi się że ‘The Tudor Arte of Warre’ może się spodobać zarówno komuś kto szuka wprowadzenia do historii wojskowości Tudorów, jak i dla tych którzy już ‘siedzą’ w temacie, a chcieliby poszerzyć swoją wiedzę.

poniedziałek, 2 sierpnia 2021

Owa tłuszcza Tatarów, szybkich jak wiatr łowców nieprzyjaciela



Wczoraj Ewlija Czelebi opowiada nam o kapykułach w armii tatarskiej. W dzisiejszym wpisie przyjrzymy się jego opisowi krymskich ordyńców. Będzie zarówno o wyprawach wojennych, strojach jak i wypasaniu koni:

Chanowie posiadają wojsko, z którego w rzeczy samej mogą być dumni. Nie ma tam koni jucznych, taboru, spiżarni ani też kuchni, wozów, wielbłądów, karawan, armat, muszkietów, namiotów lub ładunków. Jest tam tylko osiemdziesiąt tysięcy żołnierzy — samych jeźdźców, ochoczych do walki, z sahajdakami w ręku, oraz sześć albo i siedemkroć sto tysięcy koni i ogierów, podzielonych na kosze i powiązanych ze sobą ogonami. W każdym koszu, czyli co sto kroków, znajduje się kocioł zwany hoszczy  przytroczony rzemiennymi pasami do jednego konia, a także parę koni, które dźwigają zawiniętą w skóry owcze i kozie „fałszywą wędzonkę”, to znaczy uprażone jagły i ser suszony. Inne zaś zapasy żywności są im nie znane.

Owa tłuszcza Tatarów, szybkich jak wiatr łowców nieprzyjaciela, ma zwyczaj taki, iż drogę dziesięciu postoi zawsze w jeden dzień przebywa. Osobliwsza to rzecz, że nie mają przy tym żadnej paszy ani obroku, ani innej karmy dla koni. Gdy tylko bowiem z koni zsiądą, wypędzają je zaraz pod dozorem swoich chłopców w pole, te zaś, kiedy już się wytarzają, nawierzgają i wyhasają, zaczynają się paść. Jeżeli wyprawa zimową porą się zdarzy, konie wygrzebują spod śniegu trawę, czyli wyciągają i zjadają zeschłą trawę pozostałą z ubiegłego lata. Koni swoich Tatarzy jęczmieniem nie karmią, atoli gdy je do wyprawy wojennej szykują, wówczas przez czterdzieści albo i pięćdziesiąt dni nie dają im ani słomy, ani siana, jeno im na dzień cały i całą noc torby pełne jęczmienia zawieszają.

Podczas surowych zim, jakie w owych krajach bywają, Tatarzy namiotów nie używają. Związują oni rzemiennym pasem wierzchołki czterech żerdzi, zaczem grubsze ich końce w ziemię wtykają, a potem na owych żerdziach rozwieszają zdjęte z pleców wojłokowe jamurłachy swoje 300. Zrobiwszy w ten sposób coś na kształt namiotu, ścielą na śniegu czaprak z konia, a pod głowę siodło sobie podkładają. Potem odwiązują swoje szable z pochwą i sahajdak, a nawet zdejmują koszule, rozesławszy zaś je na kożuchu, układają się wszyscy do snu zupełnie nago. Rano naciągają oni te swoje płócienne koszule, czerwone i niebieskie. Kiedy zaś wstaną, zaraz ów jamurłach, u góry nad nimi jako namiot zawieszony, na końskim grzbiecie zamiast czapraka ścielą, a potem koniowi kulbakę nakładają i tę dwoma rzemieniami w dwóch miejscach przymocowują. Zaczem w oka mgnieniu koni dosiadają, a już wierzchem siedząc szablę i sahajdak przypinają sobie. Koń, raz i drugi kańczugiem smagnięty, w cwał rusza, od tego zaś na owym mrozie i koń, i sam jeździec się rozgrzewa, i tak w drogę ruszają.

Słowem, lud to przez Ałłaha umyślnie do wojen stworzony. 

niedziela, 1 sierpnia 2021

Potomkowie Abchazów, Czerkiesów i Gruzinów



Ewlija Czelebi, w typowym dla siebie gawędziarskim stylu, opowie o piechocie służącej w armii chanów krymskich, czyli tak zwanych kapyłukach. Za ilustrację posłużą modele tej formacji z gry „Ogniem i Mieczem” Wargamera:

Okrom wzmiankowanych osiemdziesięciu tysięcy wojska tatarskiego chan posiada stale przy swoim boku trzy tysiące kapykułów, którzy w Bagczesaraju tudzież w okolicznych wioskach i otarach mieszkają. To zbrojne w muszkiety wojsko przysłał był chanowi Mengli Gerejowi sułtan Bajezid Święty spośród sług Progu Szczęśliwości. W owych czasach kapykułów było równo dwanaście tysięcy, wszelako z biegiem czasu w oddziałach tych zapanowało rozprzężenie i zostało z nich niewiele ponad trzy tysiące. Mimo to ciągle się liczy, że na granicy z wrogami jest dwanaście tysięcy kapykułów krymskich. Obecnie są oni na służbie u chanów, wszakże nie są to Tatarzy, lecz potomkowie Abchazów, Czerkiesów i Gruzinów. Wobec dynastii osmańskiej nie dopuścili się oni nigdy wiarołomstwa. Dwanaście tysięcy złotych, które sułtanowie osmańscy wyruszając na wojnę posyłają chanom tatarskim jako tak zwane „ciżemkowe” przeznacza się na żołd dla tych właśnie kapykułów i pomiędzy nich też się rozdziela.


niedziela, 18 lipca 2021

Kadrinazi radzi i odradza – cz. XLI

 



Dzisiejsza recenzja będzie mocno nietypowa, dotyczyć bowiem będzie aż czterech książek. Chodzi o mini-serię The armies and wars of the Sun King 1643-1715, autorstwa kanadyjskiego badacza Rene Chartranda. Tomy to (w nawiasie numer z serii ‘Century of the Soldier 1618-1721’):

- Tom I: Gwardia (nr. 41), ukazał się w 2019 roku

- Tom II: Piechota (nr. 50), ukazał się w 2020 roku

- Tom III: Kawaleria (nr. 58), ukazał się w 2020 roku

- Tom IV: Wojna o sukcesję hiszpańską, artyleria, inżynierowie i milicje (nr. 70), ukazał się w 2021 roku

Wydaje mi się logiczne, by zrecenzować wszystkie tomy w jednym wpisie, bo są one ze sobą połączone i w całości budują bardzo ciekawą i spójną historię wojskowości francuskiej w okresie 1643-1715. Każdy tom ma podobną strukturę. Około 1/3 zawartości danej książki to opisy wojen i kampanii za panowania Ludwika XIV opisanych chronologicznie, więc np. w drugim tomie autor kontynuuje tam gdzie zakończył w pierwszym. Potem następuje opis tytułowej formacji, zwieńczony kilkoma aneksami. Jeden lub dwa aneksy w każdym tomie to skrótowy opis armii walczącej przeciw Francji lub wojsk sojuszniczych.

Przyjrzymy się najpierw strukturze każdego tomu, by zobaczyć jakie konflikty są opisane w poszczególnej książce i ile miejsca poświęcono tytułowym zagadnieniom. 

Tom I:



-  rozdziały 1-4 omawiają młodość Ludwika XIV, objęcie przez niego tronu i pierwsze konflikty jego panowania, kończąc na wojnie dewolucyjnej (1667-1668). Kolejne trzy rozdziały zajmują się strukturą wyższego dowództwa w armii francuskiej. Znajdziemy tu informacje o tym jak wyznaczano wyższych dowódców, kwestie finansowania, a nawet strojów i jednostek przybocznych generałów. Bardzo obszerny jest tu rozdział 6, w którym autor zamieścił biogramy wszystkich ważniejszych francuskich marszałków i generałów doby Ludwika XIV. W rozdziale 8 możemy przeczytać o rozmaitych orderach, przyznawanych przez króla oficerom i żołnierzom za udział w kampaniach. W kolejnych czterech rozdziałach przechodzimy wreszcie do omawiania tytułowej gwardii:

- rozdział 9 to jednostki przyboczne króla, służące ‘w ramach pałacu’ (au dedans du Louvre) jak Garde du Corps czy Szwajcarzy

- rozdział 10 to jednostki służące ‘poza pałacem’ (au dehors du Louvre), czyli żandarmi, szwoleżerowie, muszkieterzy i konni grenadierzy gwardii

- rozdział 11 to piechota gwardii, czyli regimenty Gwardii Francuskiej i Gwardii Szwajcarskiej

- rozdział 12 to pozostałe jednostki gwardyjskie, takie jak Gwardia Szkocka i gwardie członków rodziny królewskiej.

Każda jednostka jest opisana bardzo szczegółowo, z historią jej utworzenia, kampaniami w których służyła, organizacją, umundurowaniem i wyposażeniem. Dodatkowo w dwóch aneksach znajdujemy jeszcze więcej informacji o umundurowaniu jednostek gwardii z 1692, 1698 i 1702 roku. W ostatnim aneksie mamy pokrótce opisaną armię hiszpańską, jednego z głównych przeciwników Francji w okresie omawianym w tym tomie.

Bardzo charakterystycznym i mocno rzucającym się w oczy elementem książki (jak i pozostałych tomów) jest ogromna ilość ilustracji. Mamy tu mnóstwo czarno-białych rysunków i obrazów ukazujących starcia, generałów i (przede wszystkim) żołnierzy z omawianych formacji. Do tego aż 32 plansze z kolorowymi ilustracjami. Pięć z nich (każda z trzema żołnierzami) to wizerunki narysowane specjalne do książki przez Eda Doveya, pozostałe to kolorowe ilustracje z epoki, a także XIX-wieczne ilustracje lub kopie rysunków z epoki. Wśród nich pojawiają się także i te przedstawiające sztandary różnych formacji. Jak już wspomniałem, w każdym tomie mamy podobną obfitość ikonografii, a także taką samą ilość kolorowych plansz (tak jak w pierwszym tomie, tak i w pozostałych trzech to 32 plansze, w tym 5 autorstwa Eda Doveya), stąd też dalej będę opisywał już tylko zawartość rozdziałów każdego tomu.

Tom II:



- pierwsze pięć rozdziałów to wojna francusko-niderlandzka w okresie 1672-1678, z jej rozlicznymi kampaniami. Z kolei w rozdziale 6 możemy zapoznać się z francuską polityką zagraniczną ukierunkowaną na Turcję i rolą jaką stosunki tych dwóch krajów odgrywały w czasie konfliktów Ludwika XIV

- rozdział 7 omawia zagadnienia finansowania wojny, ze szczególnym naciskiem na sposoby uzyskiwania pieniędzy przez Francją, a także kwestii żołdu dla piechoty

- obszerny rozdział 8 zajmuje się tytułową piechotą w armii Ludwika XIV. Mamy tu więc organizację i liczebność regimentów, opis poszczególnych rang, a także formacji pikinierów i muszkieterów

- rozdział 9 to najemne oddziały cudzoziemskie: szwajcarskie, niemieckie i szkockie

- w rozdziale 10 autor opisał uzbrojenie piechoty: broń ręczną, muszkiety, bagnety, a także taktykę piechoty francuskiej

- rozdział 11 to kwestie umundurowania piechoty, sztandarów a także muzyki wojskowej

- rozdział 12 to zagadnienia związane z obozami wojskowymi i zaopatrzeniem w ramach kampanii

Pierwszy aneks omawia francuską walutę i miary długości we Francji. Aneks drugi to lista 728 (sic!) regimentów piechoty istniejących w czasie panowania Ludwika XIV. Kolejny aneks omawia zagadnienia umundurowania piechoty, podając przykłady wielu regimentów. W ostatnim aneksie mamy pokrótce opisaną armię Zjednoczonych Prowincji.

Wszystko to z ogromną dawką ilustracji, zwraca uwagę bardzo dużo rysunków sztandarów z epoki.

Tom III:



- zagadnienia polityczno-wojenne zajmują tu aż osiem rozdziałów. Dowiadujemy się o odwołaniu edyktu nantejskiego, wygnaniu hugenotów, wojnie w Irlandii w latach 1689-1691. Głównym konfliktem opisanym w kilku rozdziałach jest wojna dziewięcioletnia (1688-1697) znana także jako wojna z Ligą Augsburską

- rozdział 9 to kolejne rozważania na temat finansowania wojny, tym razem ukazujące problemy z jakimi borykały się państwa biorące udział w wojnie 1688-1697

- rozdział 10 to opis żandarmerii (ciężkiej jazdy) i karabinierów w armii francuskiej. Mamy tu znów historię jednostek, ich umundurowanie, wyposażenie i kampanie w których brały one udział

- rozdziały 11-13  to kawaleria liniowa, stanowiące rdzeń francuskiej jazdy. Przeczytamy tu o instytucji generała kawalerii, znajdziemy podrozdziały o umundurowaniu, uzbrojeniu, koniach czy siodłach

- rozdział 14 to dragoni, także z opisem struktury jednostek, wyposażenia, etc.

- w rozdziale 15 zapoznamy się z początkami służby huzarów w armii francuskiej, tak jak przy poprzednich formacjach są tu informacje o organizacji, wyposażeniu i taktyce w walce

- rozdział 16 to ‘Dzikie Gęsi’, czyli irlandzkie oddziały jakobitów, służące przy armii francuskiej w latach 1691-1698, a później włączone bezpośrednio w skład wojsk Ludwika XIV

Pierwszy aneks jest podobny do drugiego z tomu drugiego, jest to bowiem ogromna lista 734 regimentów jazdy, służących w latach 1643-1715. Aneks drugi i trzeci to notatki o umundurowaniu kawalerii i dragonii w latach 1683-1714. Kolejny aneks dotyczy oddziałów irlandzkich jakobitów, z kolei aneks piąty to jednostki hugenotów w armii brytyjskiej. Aneks szósty omawia armię cesarską, a siódmy brandenbursko-pruską.

Tom IV:



 - rozdziały 1-11 to wojna o sukcesję hiszpańską (1701-1714), z jej rozlicznymi teatrami działań: Niemcy, Flandria, Włochy, Hiszpania. Część historyczno-wojenna kończy się na śmierci króla Ludwika XIV 1 września 1715 roku

- rozdział 12 to po raz kolejny rozważania ekonomiczne, skupione na Francji i Wielkiej Brytanii

- w rozdziale 13 zapoznamy się z zagadnieniem artylerii w armii francuskiej. Mamy tu więc typ dział, kwestie kanonierów, ich wyposażenia i umundurowania

- rozdział 14 to inżynierowie i fortyfikacje. Oczywiście nie mogło tu zabraknąć Vaubana i jego pomysłów, autor zamieścił też bardzo przydatny słownik terminologii związanej z fortyfikacjami

- w rozdziale 15 mamy informacje o lokalnej strukturze dowodzenia w ramach francuskich prowincji, korpusie kadetów i nieco nietypowych jednostkach lekkiej piechoty

- rozdział 16 omawia  rozbudowaną strukturę lokalnej policji (constabulary) tak w prowincjach jak i w miastach, a także zajmuje się zagadnieniem dyscypliny wojskowej

- rozdział 17 to kolejna ciekawostka, czyli drobne jednostki rezerwowe, opłacana ze skarbca królewskiego lub bezpośrednio przez miasta, służące jako symbol władzy królewskiej w wielu fortach i miastach

- w rozdziale 18 mamy nieco informacji o kapelanch wojskowych i służbie medycznej

- rozdział 19 to rodziny żołnierzy towarzyszące armii

- rozdział 20 omawia kwestie zaciągu wojsk najemnych i  poboru krajowego

- w rozdziale 21 znajdujemy obszerną listę milicji lokalnych i miejskich, ich organizacji, liczebności i przywilejów. Mamy tu także informacje o formacjach obrony wybrzeża

W aneksie pierwszym autor omawia armię hiszpańską Filipa V, w drugim ODB armii francuskiej i hiszpańskiej w 1706 roku. Z kolei w trzecim mamy informacje o armii portugalskiej.

Trochę się rozpisałem, ale wydaje mi się, że warto wiedzieć co można znaleźć w poszczególnych tomach. Autor oparł swoje badania zarówno o materiały źródłowe jak i opracowania, co ciekawe w bibliografii (na końcu tomu IV) krótko skomentował każdą książkę, której użył w czasie pisania swojej pracy. Muszę przyznać, że bardzo odpowiada mi sposób narracji Chartranda, jest czytelny i autor zachowuje balans pomiędzy własnymi rozważeniami i cytatami ze źródeł. W tych czterech tomach otrzymujemy bardzo dokładną historię francuskiej wojskowości dobry Ludwika XIV, gdzie każdy może znaleźć coś ciekawego: od opisu kampanii, poprzez zagadnienia organizacji armii po kwestie mundurów czy sztandarów. Podział na cztery tematyczne tomy wydaje się logiczny i pozwala na skupienie się na wybranych formacjach, jednocześnie poświęcając sporo miejsca kolejnym konfliktom, zapewniając ciągłość narracji. Wielu czytelnikom przypadnie do gustu bardzo bogata warstwa ikonograficzna, z ogromną ilością ilustracji w każdym kolejnym tomie. Należy jednocześnie pamiętać, że znaczna część z nich powstała w XIX wieku, stąd też mogą tam występować pewne nieścisłości. Nie zmienia to jednak faktu, że wszystkie cztery tomy stoją na bardzo wysokim poziomie merytorycznym.

Ocena w rankingu blogowym [trzeba mieć – można mieć – lepiej odpuścić – zdecydowanie unikać] to oczywiście trzeba mieć. Jeżeli ktoś jest zainteresowany armią francuską czy wojnami z okresu Ludwika XIV, to prawdopodobnie nie znajdzie w języku angielskim lepszego opracowania tematu. Każda formacja jest tu dokładnie opisana, nie brak szczegółów dotyczących organizacji czy umundurowania nawet mniej znanych oddziałów. Blisko 1000 stron bardzo przydatnej lektury.

 

 

 

 

 

sobota, 17 lipca 2021

Feldtbuch der Wundartzney

 


Od czasu do czasu wypadałoby coś wrzucić na normalny blog (a nie tylko na FB…), chociaż ostatnio i tak ograniczam się tu tylko do recenzji i odnośników do źródeł. Nie inaczej będzie i w tej notce, pod tym linkiem możecie bowiem znaleźć niezwykle ciekawe dzieło, zatytułowane Feldtbuch der Wundartzney. Po raz pierwszy opublikowany w 1517 roku, był to podręcznik chirurgii autorstwa Hansa Gersdorffa, pochodzącego z Alzacji chirurga wojskowego, który brał udział w wojnach burgundzkich. Do fachowego tesktu przygotowano też wiele drzeworytów, ukazujących rany, operacje i narzędzia. Gersdorff radził w swojej pracy jak zajmować się bitewnymi ranami jak postrzały czy utrata kończyn. Co ciekawe, na końcu książki można znaleźć medyczny słownik łacińsko-niemiecki.




wtorek, 22 czerwca 2021

Rolle księcia Michała

 



Znowu wracamy do przeglądania zasobów AGADu na szukajwarchiwach. Tym razem bardzo interesujący zbiór rolli popisowych jednostek dowodzonych przez Michała Kazimierza Radziwiłła w latach 50-tych i 60-tych:

- chorągiew husarii (służąca tylko przez jedną ćwierć na przełomie 1654 i 1655 roku)

- regiment i kompanie dragońskie, okres 1656-1658

- regiment pieszy w okresie 1656-1659

- dawny regiment hetmana Jerzego Lubomirskiego, przejęty przez Radziwiłła, okres 1663-1668  

wtorek, 15 czerwca 2021

Kadrinazi radzi i odradza – cz. XL

 

Kilka lat temu recenzowałem na blogu pracę Laurence’a Springa The Bavarian Army during the Thirty Years War 1618-1648. The backbone of the Catholic League. Była to wtedy 15 książka z serii ‘Century of the Soldier 1618-1721’. Minęło kilka lat i jako książka numer 69 w tejże serii (jak ten czas leci) ukazało się drugie i poprawione wydanie tej pracy. Wypadałoby więc zrecenzować i nową wersję. Moją pierwszą recenzję znajdziecie tutaj, bo będę się do niej odnosił pisząc o nowym wydaniu. Tym razem więc pokrótce co i jak się zmieniło.

Tym razem mamy do czynienia z miękką okładką, typowo dla większości tomów serii. Nieco zwiększył się także format wydania, nowa wersja ma 30 stron więcej. Jako że w pierwszej recenzji opisałem konstrukcję pracy, nie będę już tego powtarzał, zaznaczę tylko zmiany widoczne w nowym wydaniu:

- nowe źródła i opracowania, dotyczące bezpośrednio armii bawarskiej, dzięki czemu mamy nieco więcej ciekawych informacji w tekście

- nowy rozdział i nowy aneks, omawiające organizację i liczebność milicji bawarskiej w omawianym okresie

- zmiana struktury niektórych rozdziałów: niektóre akapity zostały przesunięte, rozszerzone lub skrócone, inne zupełnie usunięte. Część tabelek występuje teraz w postaci opisów w tekście

- sześć kolorowych plansz (każda z jednym żołnierzem) autorstwa Siergieja Szamenkowa

- 10 kolorowych plansz ze sztandarami (zarówno zdjęcia jak i rysunki), także więcej źródłowych opisów sztandarów, a także krótki aneks dotyczących zbiorów flag w szwedzkim Muzeum Armii, autorstwa kurator muzeum, pani Karin Tetteris

- dużo więcej ilustracji z epoki, przedstawiających żołnierzy i scenki rodzajowe z wojny

Także jak widać zmian całkiem sporo i to zdecydowanie na lepsze, bo autor dodał konkretne informacje dotyczące Bawarów, czego nieco brakowało w pierwszym wydaniu. Przy okazji poprzedniej recenzji komentowałem, że struktura niektórych rozdziałów wydawała się nieco chaotyczna – także i tu zmiany na plus, bo rozdziały wyglądają na nieco bardziej ‘zorganizowane’.

Niestety w tej beczce miodu nie może zabraknąć i łyżki dziegciu. Błędy które zaznaczałem przy okazji pierwszego wydania, takie jak śmierć Bucquoya w wyniku utonięcia czy von Sporck walczący po Wojnie Trzydziestoletniej przeciw Polakom  wciąż mają się dobrze i można je znaleźć w tekście książki. Trochę to frustrujące, bo była doskonała okazja żeby je poprawić przy okazji nowego wydania.

Zwyczajowo więc oceniam według rankingu [trzeba mieć – można mieć – lepiej odpuścić – zdecydowanie unikać] na mocne (mocniejsze niż pierwszym razem) można mieć. Nowe wydanie ma więcej informacji o tytułowej problematyce, mamy też dużo wizualnych dodatków uatrakcyjniających lekturę, jest to też bardziej uporządkowana praca niż za pierwszym wydaniem.

 


poniedziałek, 31 maja 2021

Zamiast kozaka husarz

 


Czasami w przypadku popisów pospolitego ruszenia możemy znaleźć informację o tym, że dany szlachcic miał problemy z ekwipunkiem, więc stawił się bez uzbrojenia ochronnego czy nawet broni. Tym razem przykład odwrotny, czyli taki gdzie szlachcic stawił się w lepszym wyposażeniu niż wymagane. Stanisław Dąbski, oficjalista Krzysztofa II Radziwiłła, donosił mu w liście z czerwca 1606 roku, że wraz z nim do służby stawiło się łącznie 23 konie w pocztach ziemiańskich. Radziwiłł chciał by wszyscy wystawili poczet pokozacku, ale Dąbski nie mógł w krótkim czasie zdobyć odpowiedniego wyposażenia. Meldował więc, że mając gotowy rynsztunek husarski (zapewne z czasu służby na rzecz Krzysztofa „Pioruna” Radziwiłła), stawił się tak wyposażony poczet, bez wątpienia wzmacniając siłę zebranych ziemian.

czwartek, 13 maja 2021

Armaty, rusznice, bomby tudzież inne ogniste szataństwa

 



Akurat podczytuję sobie kronikarzy tureckich piszących o wyprawie wiedeńskiej (oczywiście we wspaniałym przekładzie i opracowaniu Zygmunta Abrahamowicza) i znalazłem przepiękny fragment którym chciałbym się podzielić. To fragment zapisków uczestnika kampanii, Hasan Esiri, który w nader interesujący sposób opisał wkład Turcji w rozwój wojskowości europejskiej.

W jakiej epoce, za jakiego panującego oglądało się taką wspaniałą wyprawę i takie potężne wojsko? Gdzież jest taka władza, która podobnie jak sułtanowie osmańscy dawałaby bez przerwy żołd i wikt setkom tysięcy żołnierza? Jakaż jest władza, jakie państwo, które pozwala i jest w stanie dać, gdy wybuchnie wojna, tyle prowiantu, sprzętu i innych rzeczy, takie olbrzymie zapasy prochu i kuł, trzysta lub czterysta sztuk armat i moździerzy, tyle wielbłądów i innych zwierząt oraz podwód do przewozu bagaży, ciężarów i rzeczy żołnierzy, kilimów dla nich do podścielania pod siebie, der do owijania w nie ich rzeczy, koni do rozwożenia wody z zaopatrzonymi w kurki bukłakami, przykrytych cudnymi kobiercami, kom) pociągowych i, mówiąc pokrótce, różnego sprzętu domowego aż po świece, łyżki i latarnie w ilościach takich, w jakich nie w każdym domu spotyka się go, a czasami również okręty — i ponieść takie wydatki?

W naszych czasach do wielkich państw zalicza się Niemcy, Francję, Moskwę. Ale gdy wydarzy im się wojna, dają one jeden tylko suchy chleb i namiot jeden na dziesięciu ludzi, namioty zaś i słupki do nich niosą tam i wożą na zmianę sami ludzie nie wyłączając jazdy, a swoje rzeczy też każdy tam dźwiga na plecach lub wozi w trokach.

Któreż [zatem] państwo darzy wojsko taką życzliwością, takim szacunkiem, jak sułtanowie osmańscy?

Dawniej armat, rusznic, bomb i innego podobnego sprzętu ognistego nie było i wszystkie ówczesne wojska jechały na wojnę tak jak Tatarzy czy Uzbecy — lekko, bez żadnych bagaży, kiedy zaś oblegali jaki zamek, budowali katapulty i miotali kamienie. Gdy się pojawił islam, to ponieważ nikt nie potrafił oprzeć się jego mieczowi, plemię Franków wynalazło i wymyśliło armaty, rusznice, bomby tudzież inne ogniste szataństwa. Natomiast po zdobyciu Krety [przez wojska muzułmańskie] i po oblężeniu Wiednia wyszły u nich książki i ryciny o sposobach użycia owych ognistych rzeczy, o szkoleniu i ćwiczeniu żołnierza, o budowie zamków oraz o bastionach, palisadach i minach, a także pojawili się specjalni nauczyciele [tych umiejętności], a w każdej z nich doszli oni od dawna do wielorakich znakomitych osiągnięć.

Jakie różnice zachodziły między obiema stronami podczas oblężenia zamku Wiednia, gdy już została opanowana fosa, to wiedzą ci, którzy brali w tym udział. Słowem, na skutek wyżej przez nas wspomnianych okoliczności pod Wiedniem doszło do takiej klęski. Ale też nigdy jeszcze ziemia i nacja germańska nie dostała tak po twarzy i nie oberwała po uszach! Na obróconych w perzynę jej obszarach nie unosi się teraz dym [z kominów] ani kogut nie zapieje, a powiadają, że okolic takich jest bardzo wiele. Owe wydarzenia pod Wiedniem opisali oni w kronice. Kiedym ja, nędzny, był w niewoli, czytali ją sobie w zimowe wieczory, powiadając po przeczytaniu kilku kartek, że takiego nieszczęścia nie było jeszcze od czasów Adama, oraz błagając Boga Najwyższego, by na swe sługi chrześcijańskie nie zsyłał więcej podobnej plagi, a potem, przy słowach o innym jakim zamku czy okręgu, znowuż się tak polecali Opatrzności. To prawda, że potem sprawy przyjęły taki obrót, ale pamięć o poniżeniu, zadanym ich krajom podczas tej wyprawy, do samego Sądu Ostatecznego nie wywietrzeje z ich dusz oraz będzie dla nich przestrogą. Z tego też właśnie powodu zmieniają oni konstrukcję budowli w Wiedniu i innych swoich zamkach, a wprowadzając nowe pomysły i wynalazki umacniają partie ongiś nie dość wytrzymałe tudzież pilnie szkolą i ćwiczą żołnierza.

 

wtorek, 11 maja 2021

Połknąłby was był szczupak całkiem i z pancerzem

 


Stefan Czarniecki był dowódcą surowym, który zwykł swoich żołnierzy trzymać ‘krótko’. Czasami jednak zdarzały mu się sytuacje, w których okazywał też nieco poczucia humoru. Niezastąpiony Jan Chryzostom Pasek przytoczył w swoich pamiętnikach taki ciekawy przypadek z 1660 roku, kiedy to dywizja Czarnieckiego walczyła z wojskami moskiewskimi. Polacy mieli się przeprawić przez Drucz, idąc z pomocą Litwinom. Nie było czasu na budowanie mostów, regimentarz miał więc zakrzyknąć:

- Pływaliśmy przez morze: i tu trzeba; Pana Boga wziąwszy na pomoc, za mną!

Po czym dał przykład żołnierzom, przepływając jako pierwszy. Kiedy jego koń, z trudem bo z trudem, wyszedł na drugi brzeg, Czarniecki zaczął zachęcać swoich żołnierzy do działania. Chorągiew w której służył Pasek, weszła do wody. Oddajmy więc głos pamiętnikarzowi i zobaczmy co się stało:

Nasz pierwszy towarzysz, Drozdowski, miał konia, co go był nieświadom, a on pływał jakoś dziwnie na bok; skoro tedy tak uczynił, zaraz go woda zniosła z konia, począł tonąć konia puściwszy. Jam go uchwycił za ramię, drugi towarzysz z drugą stronę, takeśmy go między sobą pławili. Skorośmy go wynieśli, aż mówi Wojewoda [Czarniecki]: „Macie szczęście, panie bracie: są tu wielkie ryby, połknąłby was był szczupak całkiem i z pancerzem” (na to przymawiając, że to był chłopek małego [w]zrostu).

 

środa, 28 kwietnia 2021

Murzyn, Węgierczyk i Kałmuk mały

 


Wśród strat polskich w pierwszej bitwie pod Parkanami możemy znaleźć i ciekawe przypadki spośród służby Jana III. W liście pisanym już po drugiej, tym razem zwycięskiej bitwie, król wspomina o tym, że owego Murzyna Józefa Holendra Turcy już w ręku mając go ścięli. Miałem także Węgrzynka, co kilka języków umiał; i ten zginął. Z kolei Kałmuk mały, którego Turcy wzięli żywcem w pierwszej bitwie, miał sporego pecha w drugiej. Kiedy wojska sprzymierzonych wpadły do tureckiego obozu, Polacy poznali sługę króla, ale Niemiec jakiści przypadł, ciął go rapirem przez nos i przebił. Niewiemże, jeśli będzie żyw, luboć mu przecie cyrulik nie źle tuszy. Oprócz tego kolejny sługa, Golańskim, zmarł na skutek choroby, stąd też król ze skutkiem skonstatował mnie prawie wszyscy chłopcy poginęli.