niedziela, 25 października 2020

Z testamentu pana rotmistrza

 


W dzisiejszym wpisie wracamy do Prus w czasie wojny ze Szwedami 1626-1629. W 1627 roku pod Gdańskiem miał umrzeć jeden z oficerów służących w armii Koniecpolskiego – Mikołaj Małyński. Dowodził on 150-konną chorągwią jazdy kozackiej, wchodzącą od 1626 roku w skład wojsk kwarcianych. Małyński pozostawił po sobie testament, którego fragmenty przytoczył Władysław Łoziński w swoim Prawem i lewem. Na samym końcu tegoż testamentu znalazła się tak zwana waleta, czyli pożegnanie z ojczyzną i towarzyszami broni, a także z hetmanem Koniecpolskim. Pozwolę sobie zacytować ten wycinek, bo to rzecz nader ciekawa i ładnie napisana:

Żegnam cię ojczyzno moja miła, dla której Bogu wiadome i ludziom są prace życzliwe moje a z miłości, co i teraz ta ostatnia usługa moja wiernie świadczyła.  Ale tu na koniec z żałością przychodzi pożegnanie moje z wami, bracia i mili towarzysze, z którymi żyć i umierać miło mi było… W jedności z innymi kolegami moimi, sługami twoimi, którzy od ojczyzny do obrony są wezwani, Ciebie jako głowę, cny hetmanie, powtóre żegnam, życząc Ci wespół z rycerstwem Twojem od Boga błogosławieństwa onego z nieprzyjaciół wszelakich, które niegdy Bóg dawał hetmanom swoim ulubionym i wybranym, Jozuemu, Gedeonowi, Jonacie i mężnemu Dawidowi, aby sława Twoja nie czarnolejącem piórem ale złotem opisana i z serc ludzkich na wieki nie była wymazana.

czwartek, 22 października 2020

Pan Gabryel i jego tureckie zakupy

 


[Podziękowanie dla Rafała Szwelickiego za wskazanie „Patrycatu i mieszczaństwa lwowskiego w XVI i XVII wieku” pióra Władysław Łozińskiego]

Dziś wzmianka krótka, ale bardzo interesująca. W 1621 roku kupiec lwowski Gabryel Langisz (ze zruszczonej rodziny greckiej) wyprawia się do Konstantynopola. Zabiera ze sobą transport brzostu, czyli wiązu górskiego, cenionego ponoć w meblarstwie. W drodze powrotnej przywozi ze sobą cenione w Polsce łuki tureckie:

- 12 łuków po 18 złotych sztuka

- siedem sajdaków po 45 złotych sztuka

- 16 dziesiątek strzał po 6 złotych

Jak to wygląda w porównaniu z inną bronią i ekwipunkiem w tym czasie? Przykładowo w 1628 roku szabla hajducka z pochwą miała kosztować 2 zł i 10 groszy, koncerz z pochwą 4 lub złotych, a muszkiet nie więcej niż 8 złotych. Oczywiście cena łuków ulegała zmianie, już w 1633 roku tureckie łuki lepszej jakości kosztowały od 15 do 30 złotych za sztukę, podczas gdy te gorszej jakości sprzedawano za 9 złotych.

poniedziałek, 19 października 2020

Szwedzi, Finowie, a z nimi garść Szkotów, Polaków i Węgrów

 

 


W toku jednej z dyskusji na forum historycy.org padło pytanie o proporcję oddziałów szwedzkich/fińskich i najemnych w armii Karola IX pod Kicholmem w 1605 roku. Jako że dzięki pracom  Mankella i Barkmana mamy dostęp do bardzo szczegółowych danych, można więc przedstawić zestawienie jednostek i przyjrzeć się proporcjom w jakich występowały w bitwie poszczególne nacje:

 

I.                     Piechota:

 

Batalion gwardii (drabanci i straż pałacowa) – 150 + 244 = 394 ludzi

 

Regiment Andersa Stuarta (10 chorągwi szwedzkich) – 1872 ludzi

 

 

Regiment Josefa Mikaelssona (4 chorągwie szwedzkie + 1 jedna niemiecka) – 534 ludzi (w tym 73 ludzi w chorągwi niemieckiej)

 

Regiment Hansa Rechenbergera (4 chorągwie szwedzkie) – 951 ludzi

 

 

Batalion piechoty fińskiej – 500 ludzi

 

Regiment Jespera Andersona Cruusa (9 chorągwi szwedzkich) – 1590 ludzi

 

 

Regiment (najemny) Fryderyka księcia luneburskiego (3 chorągwie) – 400 Niemców

 

Regiment (najemny) hrabiego Johana Friedricha Mansfelda (5 chorągwi) – 725 Niemców

 

 

Regiment (mieszany) Andersa Lenartsona (1 chorągiew szkocka, 2 chorągwie polskie, 4 chorągwie niemieckie, 2 chorągwie szwedzkie) – 1402 ludzi (186 Szkotów, 178 Polaków, 113 Węgrów, 564 Niemców, 361 Szwedów)

 

Straż przy artylerii – 134 ludzi

 

II.                   Jazda:

Regiment króla (7 chorągwi szwedzkich, 1 inflancka) – 1055 ludzi (w tym 74 Inflantczyków)

Regiment Andersa Lenartsona (4 chorągwie fińskie, 1 szwedzka, 4 inflanckie) – 1035 ludzi (98 Szwedów, 532 Finów, 405 Inflantczyków)

Regiment hrabiego Johana Friedricha Mansfelda (4 chorągwie szwedzkie) – 410 ludzi


piątek, 16 października 2020

Owsa ani chleba dostać nie możono

 


Epizod z początku grudnia 1653 roku, z jednej z najgorzej przeprowadzonych operacji XVII-wiecznej armii polskiej czyli kampanii żwanieckiej. Autor Diarusza obozowego tak oto opisywał niedole wojska:

Wałów dokopać kazano, które in circuitu blisko male biorą. Ziemia zmarzła, siekierami niebożęta żołdacy i pacholikowie rąbać musieli i tak przez się twardą i skalistą. Głód się tego dnia w obozie wielki zajmować począł, owsa ani chleba dostać nie możono, nie tylko żołdacy, ale pacholikowie, ba i dragonie. Towarzystwo ścierw jeść musieli. Za Dniestr przejeżdżać nie śmiano dla ordy, o której przeprawieniu się słychać było (…). Powracali za Dniestrzu pacholikowie posieczeni, udawając, że od ordy, ale im nie dowierzano rozumiejąc, że to opryszkowe albo Wołosza robiła, która siła naszych czeladzi łowiła zawsze.

Swoją drogą bardzo ciekawa hierarchia armii: piechota cudzoziemska (żołdacy), pocztowi (pacholikowie) i nieco nad nimi dragonia. No i ci jedzący ścierwo towarzysze.

niedziela, 11 października 2020

Surowego na się zaciągając karania

 


Kilkakrotnie wspominałem na blogu o tym że hetmani z rodu Radziwiłłów słynęli z surowości wobec podkomendnych. Dziś kolejny przykład, datowany na sierpień 1649 roku uniwersał Janusza Radziwiłła do spóźnionych chorągwi:

Chorągwią wszytkim pozad idącym. Na jak surową opóźnienia i leniwym iściem do obozu zarobiliście animadwersyją, sami się osądzić możecie. Stąd i teraz upominam i koniecznie pod obowiązkiem powinności rycerskiej poczciwością i gardłem rozkazuję, abyście za wzięciem uniwersału tego dniem i nocą jak najprostszym gościńcem spieszyli do obozu, surowego na się zaciągając karania, które bez miłosierdzia i folgi wszelakiej nad każdym ekstendować każę.

Nie wiem jak Wy, ale ja tam bym zebrał chorągiew w troki i od razu przyspieszył…

środa, 7 października 2020

Nie mają jednak pojęcia o tym, jaki zrobić z nich użytek



Znów na blogu pojawi się Irlandczyk Bernard O’Connor, tym razem w temacie bardzo ‘na czasie’. Opowie bowiem jak według niego wyglądała polska służba zdrowia pod koniec XVII wieku.

Jeśli mowa o praktyce medycznej w Polsce, to – mimo że istnieje – jest wielce niedoskonała. Doktorzy nie wiedzą nic o współczesnych odkryciach w dziedzinie anatomii i chemii, co więcej, ’materia medica’ jest im prawie zupełnie obca i bardzo słabo rozwinięta. Szkoły medyczne, do których się odwołują, są tylko i wyłącznie Galenowe[1], i to zawsze najgorszego rodzaju. Słabo znają współczesnych autorów, zwłaszcza tych z naszego kraju, chociaż słyszeli ich nazwiska i przyznają, że medycy angielscy rozwinęli medycynę jak żaden inny naród, ale wiedzą o tym z pogłosek raczej niż rzeczywistej znajomości pism naszych autorów.

W walce z chorobami stosują oni wszystkie te środki, których my używamy u siebie, a więc: merkuriusz, stal, antymon, proszek jezuicki, sole lotne i esencje. Wszystko to sprowadzane jest do Polski, głównie do Warszawy, albo sporządzane na miejscu przez aptekarzy niemieckich. Aptekarzem poprzedniej królowej był Niemiec, uczony chemik. Jakkolwiek Polacy odwołują się do tych samych szkół medycznych co my, nie mają jednak pojęcia o tym, jaki zrobić z nich użytek. W swych konsultacjach nie są nazbyt biegli, choć podbudowują swą praktykę, cytując różnych przewodniczących i znanych autorów.



[1]              Chodzi o pochodzącego z Grecji rzymskiego lekarza Klaudiusza Galena (130-200 n.e.)