środa, 7 października 2020

Nie mają jednak pojęcia o tym, jaki zrobić z nich użytek



Znów na blogu pojawi się Irlandczyk Bernard O’Connor, tym razem w temacie bardzo ‘na czasie’. Opowie bowiem jak według niego wyglądała polska służba zdrowia pod koniec XVII wieku.

Jeśli mowa o praktyce medycznej w Polsce, to – mimo że istnieje – jest wielce niedoskonała. Doktorzy nie wiedzą nic o współczesnych odkryciach w dziedzinie anatomii i chemii, co więcej, ’materia medica’ jest im prawie zupełnie obca i bardzo słabo rozwinięta. Szkoły medyczne, do których się odwołują, są tylko i wyłącznie Galenowe[1], i to zawsze najgorszego rodzaju. Słabo znają współczesnych autorów, zwłaszcza tych z naszego kraju, chociaż słyszeli ich nazwiska i przyznają, że medycy angielscy rozwinęli medycynę jak żaden inny naród, ale wiedzą o tym z pogłosek raczej niż rzeczywistej znajomości pism naszych autorów.

W walce z chorobami stosują oni wszystkie te środki, których my używamy u siebie, a więc: merkuriusz, stal, antymon, proszek jezuicki, sole lotne i esencje. Wszystko to sprowadzane jest do Polski, głównie do Warszawy, albo sporządzane na miejscu przez aptekarzy niemieckich. Aptekarzem poprzedniej królowej był Niemiec, uczony chemik. Jakkolwiek Polacy odwołują się do tych samych szkół medycznych co my, nie mają jednak pojęcia o tym, jaki zrobić z nich użytek. W swych konsultacjach nie są nazbyt biegli, choć podbudowują swą praktykę, cytując różnych przewodniczących i znanych autorów.



[1]              Chodzi o pochodzącego z Grecji rzymskiego lekarza Klaudiusza Galena (130-200 n.e.)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz