Stare
powiedzenie mówi: jak trwoga to do Boga. Niestety
czasem Siła Wyższa nie jest zbyt skora do pomocy, co wywołuje gniew maluczkich –
ofiarą padają wtedy świątynie, wizerunki świętych czy kapłani. Samuel
Maskiewicz tak oto opisał porachunki cara Iwana z archaniołem który nie chciał
go wesprzeć w czasie wojny z Rzplitą:
Przy szańcach niedaleko od muru jest
cerkiew Świętego Michała Archanioła, na której za owego tyrana[1] był
wierzch złoty, powiadają, i w wielkiej powadze, cudami się u nich wsławiła
była. Do tej cerkwi, gdy się ofiarował car moskiewski (podczas wtargnienia
króla Stefana najpierwszy raz do Moskwy[2])
prosząc świętego Michała o zwycięstwo nad królem polskim, więc że mu się nie
według myśli powiodło, rozgniewawszy się na nie, kazał ją złupić ze wszystkiego
ochędóstwa i dostatków, i z dział zbić wierzch; i miał ją w opale, co i dziś
się z nią dzieje.
Nie tylko
car potrafił się pogniewać na anielskiego patrona. Ikony z panteonem świętych
tak oto zostały ukarane za brak boskiej interwencji w czasie Smuty:
Grubiaństwo wielkie między prostym
ludem około wiary [jest]. Pod ten czas, kiedy król[3] pod
Smoleńsk podstąpił, okoliczni do lasów z bydłem uciekać poczęli, biorąc z sobą
i obrazy z domów (w których oni nazbyt wielką ufność pokładają). Zatem kiedy
nasi żywności w lesie szukając i trafiwszy na nie bydło im pobrali, oni,
rozgniewawszy się na obrazy, powieszali ich w górę nogami na drzewie, na
wzgardę ich mówiąc: „my wam się modlim, a wy nas od Litwy nie strzegli"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz