środa, 16 listopada 2016

Polsko-moskiewskie rozmówki dyplomatyczne z roku 1650


W marcu 1650 roku do Warszawy przybyło poselstwo moskiewskie, na czele z Gawryłem Puszkinem. Dyplomaci stanęli pod stolicą, król – z różnych względów – nie bardzo chciał ich u siebie przyjmować. Moskwicinów przywitali wreszcie Kazimierz Tyszkiewicza, podczaszy Wielkiego Księstwa Litewskiego i Wojciech Wessel, chorąży nadworny koronny. Doszło wtedy do bardzo specyficznego dialogu, który pokazuje że mimo upływu lat dyskurs polityczny aż tak się nie zmienił. W rolach głównych T[yszkiewczi], P[uszkin] i W[essel]. Spór zaczął się, gdy panowie zaczęli się wykłócać kto kogo ma mieć „po prawej ręce” w karecie.
T: Przyjmowałem ciebie panie Puszkin, gdyś był w poselstwie ze Lwowem, a mieliśmy wtedy prawą rękę.
P: Łżesz Tyszkiewicz, a to i teraz prosiłeś nas do swojej karety, a powiadasz, że to królewska kareta
T: Gdybyś ty nie było w osobie carskiej, za takie słowa u nas biją w gębę.
P: I u nas durnych biją którzy nie umieją czcić posłów wielkich, bo ty tylko nas znieważasz. [Zwracając się do W:] A ciebie jak zowią?
T: To jest chorąży nadworny koronny, starosta różański, tykociński i białostocki
P: A czemuż ty do mnie nic nie mówisz?
W: Bo nie rozumiem, co mówicie
P: A na cóż ciebie głupiego do mnie król przysłał
W: Nie jak głupi, ale mnie do was głupich posłano z taką waszą polityką – mój hajduk mógłby do was poselstwo odprawić
P: Skurwisynu, hajduk z tobą razem! Nie zaprzej się tego przed królem, jako nas bezcześcicie. Nie tak nas, wielkich posłów, śp. król Władysław szanował i przyjmował; będziemy wiedzieć, jako się o to u króla domawiać.

Tak sobie panowie od serca porozmawiali… Na szczęście przybył goniec od króla, zapraszając do wkroczenia do Warszawy. Jutro przyjrzymy się, jak ów wjazd wyglądał. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz