Przydałby
się jakiś apokaliptyczny wpis dzisiaj, zgodny z klimatem i tytułem notki. To może coś z teatru Wojny
Trzydziestoletniej, która dla wielu ludzi wydawała się Końcem Świata
[specjalnie dla AWu, w temacie który poruszaliśmy dzisiaj rano]. Boguslav von
Chemnitz opisze nam jak to bawarscy chłopi stawiali w 1631 roku opór szwedzkiej
armii kierującej się zasadą „wojna żywi się sama”. Tłumaczenie na polski (z
angielskiego tłumaczenia niemieckiego oryginału) własne i jak zwykle nieco
luźne:
Mimo że kraina ta miała się nie
najlepiej, łatwo moglibyśmy wyciągnąć z niej o wiele więcej, gdyby [lokalna] ludność nie ściągnęła większych nieszczęść na swoje głowy. Kiedy tylko
czuli się silni [w większej grupie] i
napotkali małą grupę Królewskich Szwedzkich kawalerzystów i żołnierzy [piechoty], którzy nierzadko byli wysłani by chronić ich jako Salvaguardien,
atakowali ich straszliwie i w najbardziej okrutny sposób mordowali, obcinając
im ręce i stopy, wydłubując im oczy, obcinając nosy i uszy, a nawet (proszę
wybaczyć) genitalia, a i w każdy inny nieludzki sposób torturując. Te złe
uczynki i morderstwa tak gniewały Królewskich Szwedzkich [żołnierzy] że powracali [z większą siłą] i okrutnie mścili się na bawarskich chłopach,
nie szczędząc im ognia ni miecza. W ten sposób niejeden [Bawar] zginął i kilkaset wiosek spalono do cna..
A to dopiero
1631 rok, wojna trwała wszak jeszcze przez kolejne siedemnaście lat, więc
niejedna wioska padła ofiarą ognia i miecza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz