Pamiętniki
Albrychta Stanisława Radziwiłła to istna kopalnia anegdot z czasów panowania
Władysława IV. Czego tam nie ma – bratobójcy, pijacy, piesek przejechany przez
karetę, nawet duch atakujący królową… Właśnie, tą ostatnią historyjkę chciałem
przytoczyć. W czerwcu 1639 roku król Władysław IV i królowa Cecylia Renata przejeżdżali przez Daugi, starostwo
Radziwiłła. Para monarsza zatrzymała się na odpoczynek i wtedy zaczęły się
dziwne rzeczy:
Gdy królowa z karety wysiadłszy
poszła do komory, tam sama jedna zostawszy, przy otwartym oknie o ścianę się
bokiem oparłszy, aż oto poczuła, że ją ktoś za rękę aż do boleści ściska, a
nikogo nie widzi. Obejmuje królowę strach i pocznie wołać przenajsłodsze imiona
Jezus Maria! Ustaje ściśnienie ręki, ale boleść nie zaraz ustała. Taiłać to
milczeniem przed drugimi królowa, nam się jednak zwierzyła. Różne stąd konjektury
i dyskursy formowaliśmy. Przychodziła też nam suspicya na metresę niegdyś
królewską z niewstydu i publicznej niesławy o czarodziejstwo sławnej (którą
król wydał za chorążego Nurskiego, dawszy jej starostwo mereckie), jeżeliby ona
czego nie knowała przeciwko pobożnej królowej; gdyż w domu daugańskim żadnych
nigdy strachów ani ja, ani kto inszy nie doznał.
Jak widać pobożna Habsburżanka poradziła sobie z magicznym
(?) atakiem niczym doświadczony pogromca wiedźm, niemniej jednak mnie najbardziej rozbawiła
informacja o czarownicy-kochance króla. Ech ten Władek…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz