Tatarzy z
korpusu posiłkowego Subchan Ghazi agi, którzy wspierali wojska Rzplitej w
czasie Potopu, nie mieli wysokiego mniemania o polskich dowódcach. Jeden tylko
Czarniecki zdobył ich szacunek, bardzo spodobała im się jego metoda wojowania.
Mustafa, aga z Dobrudży, dowodzący jednym z czambułów podporządkowanych panu Stefanowi,
takie oto miał o nim zdanie:
W czajeniu się, podchodzeniu wroga, w
zaskakiwaniu go z nagła i w ciągłej zmianie kierunków uderzeń, tak by się
znajdować na jego bokach lub tyłach, to znów wyprzedzać czoło, albo i posuwać
się równo z nim innymi szlakami bez wiedzy nieprzyjaciela, nie będąc dla niego
widocznym – ta sztuka wymaga sprawności wojennej wdrożonej nie samym dowódcom, nie całym oddziałom, ale
każdemu żołnierzowi z osobna. Takich żołnierzy miał u siebie ów Czarniecki; a
byli to różni, rzadko szlachetnie urodzeni, którym tropienie ustawiczne bez
rycerskiego starcia wydawało się niegodne ich wojennej pychy. Siła jego ciosów
polegała na tym, że nie samą jazdą szarpał wrogie przemarsze, że umiał, jak
chciał, użyć konnicy do wciągnięcia wroga w zasadzkę, którą składał żołnierz
pieszy, wroga rażący strzelba. Tak wojując pokazał i nam, że jeździec może być
dzielny na koniu i straszny pieszo.
Jak
widać nawet doświadczeni ordyńcy mogli
się czegoś nauczyć od naszego lisowczyka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz