Pan Andrzej
Maksymilian Fredro miał całkiem sporo
pomysłów jak powinna wyglądać polska armia na przełomie lat 60-tych i 70-tych
XVII wieku. Jego wzrok padł także i na piechotę, marzyło mu się że Korona
wystawi 40 000 pieszych cale albo i
w pół przynajmniej ćwiczonych. Abstrahując od tego, na ile plan ten mógł
być wprowadzony w życie, chciałem zacytować kilka przemyśleń pana Andrzeja na
temat wyposażenia i uzbrojenia tej piechoty.
Będzie przy tym każdy pieszy od swego
pana dobrze odziany mając katankę przestronną pakłakową[1],
płótnem albo kierem[2]
cale podszytą i dolman takiż, krótki za kolana, przy dalszym na spodzie
odzieniu i rękawice na zimne wojenne czasy. Buty jedne na sobie, druga para w
wozie. Muszkiet lontowy długi i porządny, nabojów sto do muszkieta, prochu
dobrego i z kulami dla każdego pieszego, częścią w ładownicy albo w dostatnim
pulwersaku, częścią w wozie i pięćdziesiąt sążni[3]
lontów, rohatyna przy tym czwórłokciowa z grotem i rydel dla każdego przy
wozie, a siekierka u pasa i szabla dobra y boku.
Zaraz potem
jednak Fredro przypomina sobie, że jednak część z tych piechurów będzie
szkolona w używaniu piki – mimo to powyższy muszkiet i taka raczej ma przypadać
na każdego żołnierza.
Która to piechota lub[o] w polskim
będzie ubierze, ćwiczeni jednak mają być manierą cudzoziemską, dwie części z
muszkietami, a trzecia z spisami. Spisy z skarbu porządne i mocne wcześnie
obmyśliwszy, długie na ośm łokci[4]
dobrej miary okrom grota.
Sukno bawełniane nie istnieje Michale;-) Sukno to przetworzona wełna.
OdpowiedzUsuńCoraz więcej wpadek zaliczam, chyba pora dać sobie spokój z blogowaniem :) Dzięki Arturze, już zmienione.
OdpowiedzUsuń