Po raz kolejny powitamy na blogu zapiski Ruthgera von
Ascheberga, który będzie opowiadał o swoich przygodach z okresu „Potopu”. Spójrzmy więc jak opisał starcie z polską
partią pod Zakrzewem.
28 stycznia 1656 roku podpułkownik von Aschberg został
wysłany z Łowicza w celu zdobycia Radomia. Miał ze sobą jednego majora, trzech rotmistrzów, czterech poruczników i dwustu
trzydziestu trzech szeregowców, czyli cztery kompanie rajtarii. 1 lutego
oddział zatrzymał się na noc w dworku Zakrzew, gdzie następnego dnia rano
Szwedzi zostali zaatakowani przez Polaków.
Wielki tłum, czy też oddział (…) wraz z wieloma chłopami uzbrojonymi w kosy i
inną broń dowodzony był przez Stanisława Witowskiego, kasztelana
sandomierskiego. Atakujący podpalili praktycznie wszystkie zabudowania dworu,
ocalały tylko jeden budynek kamienny i
mała wozownia, gdzie rozpaczliwie bronili się Szwedzi, podzieleni na sześć małych oddziałów. Pomiędzy siódmą
rano a czwartą po południu rajtarzy mieli odeprzeć jedenaście polskich ataków.
Walka była niezwykle zażarta, w
niektórych oddziałkach nie znalazłem więcej niż siedem, osiem naładowanych
pistoletów. W końcu musieliśmy odpierać [Polaków] głównie bronią przyboczną
[białą] oraz ich własnymi półkoskami i kosami, które przytwierdzili do długich
kijów, a które my zdobyliśmy.
Korzystając z rozdzielenia i zmęczenia polskich sił,
podpułkownik postanowił dokonać wypadu i
próbować przebić się do pobliskiego lasu. Szwedom dopisało szczęście, udało im
się rozproszyć część zgrupowania polskiego: Bóg
dał mi tę łaskę, że ich powaliłem i ścigałem trzy czwarte mili, aż do Radomia.
Według tryumfującego von Ascheberga Polacy mieli stracić padłych lub pojmanych ponad 560 ludzi,
co wydaje się podejrzanie wysoką liczbą . W ręce Szwedów miały także wpaść trzy
chorągwie, dwa kotły, wielu towarzyszy, oprócz
tego zdobyto czterysta trzynaście pięknych koni polskich i tatarskich. W
potyczce rajtarzy stracili w zabitych jednego
rotmistrza, jednego chorążego, jednego kaprala, jedenastu rajtarów, nadto
dziewiętnaście koni (w tym dwa samego podpułkownika). Jeden major, porucznik, szesnastu rajtarów oraz trzydzieści jeden koni
zostało rannych, najczęściej strzałami z łuków.
Co ciekawe, relacje von Aschberga w listach do króla Karola
X Gustawa sporo się różnią. W raporcie złożonym dzień po bitwie, wymienia skład
polskiego zgrupowania jako dwie chorągwie husarii (sic!), cztery kwarciane,
jedną szlachecką a całość sił na 1500 ludzi.
Inne są też jego własne straty: zginąć miał chorąży, dwóch kaprali i
czternastu rajtarów; rany odnieśli major, porucznik, trębacz, dwóch kaprali i
dwudziestu dziewięciu rajtarów. Oprócz tego rotmistrz, trębacz i jeden rajtar
mieli zostać pojmani (a może i zabici). W raporcie przyznawał się tylko do
zdobycia dwóch kotłów i 80 koni. W kolejnym raporcie wspominał, że Polaków miało być 2000 i że w okolicznych miejscowościach opatrywano ich 80 rannych. Widać więc, że w dzienniku oficer raczej
podkoloryzował swoje zasługi...
Który to Zakrzew? Ten w powiecie radomskim, rawskim czy kozienickim?
OdpowiedzUsuńJak pisałem, Szwedzi maszerowali do Radomia, więc chyba sprawa jasna ;)
Usuń