Zupełnym przypadkiem natknąłem się dzisiaj na bardzo ciekawy
opis XVI-wiecznej Polski, przygotowany przez Jana Krasińskiego dla króla
Henryka Walezego. Tłumaczenie tego napisanego po łacinie dziełka opublikował w
1852 roku Stanisław Budziński. To właśnie z tego wydania chciałbym dziś
przytoczyć bardzo ciekawy fragment dotyczący polskiej wojskowości circa 1573.
Liczne są w Polsce
wybornego żołnierza chorągwie; dzielą się one na chorągwie pieszych i jezdnych.
Jezdni bogato uzbrojeni[1] mają
zdatne do upartej walki konie, których przednią część zbroją żelazną pokrywają.
W boju używają włóczni[2], a
następnie dwóch mieczy: jednego długiego ku spadku czworograniasto kończatego
(koncerz), drugiego zakrzywionego i krótkiego do zadania cięcia; walczą także
gdy tego potrzeba krótkiemi rusznicami[3],
podobnie jak Niemcy, lub żelaznemi buławami, jak to u Węgrów jest zwyczajem; do
zasłonienia się tarczy używają. Inny rodzaj jazdy stanowią lekko zbrojni, t. j.
tak nazwani w Polsce i Węgrzech usarze. Ci prawie wszyscy zbroje i przyłbice
noszą, używają lekkiej kopii, zakrzywionego miecza i tarcz podobnych do
tureckich. Niektórzy zwyczajem Scytów strzały z łuków ciskają, inni z krótkich
rusznic strzelają do nieprzyjaciela. Trzeci rodzaj jazdy stanowią kozacy,
którzy bardzo są wytrzymali na zimno, głód i trudy wszelkiego rodzaju.
Uzbrajają się oni bardzo lekko, podobnie jak Tatarzy. Konie mają bardzo rącze i
do małych utarczek zdatne. Siodła na koniach tak urządzają, iż bez trudności na
wszystkie strony mogą się obracać i z łuku strzelać. Do walki używają
najczęściej łuku, rażąc gradem pocisków jeźdźców
i konie nieprzyjacielskie. Używają także
szabli na wzór wschodnich i krótkich drzewców.
(…)
Polacy zwykli także
urządzać chorągwie piechoty, której używają do odległych wypraw, powierzając
jej wszelkiego rodzaju machiny wojenne. Ona toruje drogi wojsku, buduje mosty,
dobywa miast i twierdz; wielce jest zatem na wojnie przydatną. Jednak Polacy
najwięcej na jazdę liczą, a pieszego żołnierza nie tyle co Włochy i Hiszpanie
cenią.
Tak u nas piechur w tym czasie był raczej pogardzany, szlachta wolała jazdę
OdpowiedzUsuńBiorąc przestrzenie, które trzeba było pokonywać zupełnie to nie dziwi.
OdpowiedzUsuńBiorąc pod uwagę ogromne przestrzenie, które musieli przebywać w czasie służby, zupełnie nie dziwi prymat jazdy.
OdpowiedzUsuń