środa, 11 lipca 2012

O dwa płaszcze za daleko

Tydzień temu wrzuciłem na bloga wizerunek hetmana Jana Zamoyskiego, na którym wyglądał on dosyć spokojnie, dobrotliwie rzekłbym. Jednak nie zawsze pan Jan był człekiem łagodnego usposobienia, w obliczu wielkiego zwycięstwa na polu bitwy starał się utrzymać porządek wśród swych wojsk, sięgając nawet po ostatecznie środki. Taką oto historię dotyczącą kapitulacji wojsk arcyksięcia Maksymiliana po klęsce byczyńskiej podał pewien czeski kronikarz:
Daley kanclerz [Jan Zamoyski] kazał stanąć [swojemu] woysku długą ulicą od bramy do obozu, w którą weszli ludzie J. K. Mci [Maksymiliana], a których było ieszcze 1500, lecz bez broni. Wszyscy musieli oddać pieniądze, iakie mieli przy sobie i nie śmieli i fennika zataić. Przy iednym znaleźli groszy czyli 12 pieniążków, tego rozsiekali na kawałki. Dway Hayducy [autor używa tu tej nazwy wyraźnie na określenie Węgrów] ściągnęli płaszcze z Drabantów J. K. Mcio mimo zakazu rabunku. Gdy to doniesiono Kanclerzowi, kazał Hayduków przyprowadzić do siebie, płaszcze im oddać, a ich ściąć natychmiast. Odtąd żaden z naszych więcey nie był obdzieranym.
Jak widać hetman potrafił sprawiedliwość wymierzać bardzo szybko, starając się utrzymać dyscyplinę. Bez wątpienia całą sprawę niejako ułatwił fakt, że chodziło o dwóch węgierskich hajduków, a nie towarzyszy spod poważnego znaku…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz