Brzuchy pełne po świątecznych obżarstwach? To spalmy trochę
kalorii, uciekając przed bandą młynarzy…
W Roku Pańskim 1651 szlachcic Piotr Suchorzewski z wielkim żalem złożył do urzędu
grodzkiego gnieźnieńskiego skargę na młynarzy ze wsi Myszków: Grzegorza młynarza gospodarza i jego pasierba
Wojciecha. W dzień świętego Marcina (11 listopada) mieli oni bowiem z bandą
napaść na pana Piotra i jego sługi, a obłupić ich straszliwie. W drodze do
Pniew, szlachcic zatrzymał się na noc w gospodzie, a następnego dnia rano jeden
z jego sług, wysłany by zakupić żywność, spotkał na rynku uciekiniera poddanego, który ukradł Suchorzewskiemu konie rolne po czym trafił na służbę do
młynarza w Myszkowie. Pan Piotr zażądał od młynarza zapłaty za szkodę, który to młynarz przysłał mu przez sługę
protestanta[1]
złoty przez groszy sześć, mówiąc do czeladnika: Wszakli obaczę, jeżli mi zdrowi
go stąd wywieziecie z miasta”.
A że młynarz Grzegorz człekiem był słownym, to szybko zebrał
pokaźną rejzę i ruszył na p. Piotra. Oddajmy głos zapisowi protestacji:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz