poniedziałek, 26 grudnia 2016

Z rusznicami, z kijami, z oszczepami...


Brzuchy pełne po świątecznych obżarstwach? To spalmy trochę kalorii, uciekając przed bandą młynarzy…
W Roku Pańskim 1651 szlachcic Piotr Suchorzewski z wielkim żalem złożył do urzędu grodzkiego gnieźnieńskiego skargę na młynarzy ze wsi Myszków: Grzegorza młynarza gospodarza i jego pasierba Wojciecha. W dzień świętego Marcina (11 listopada) mieli oni bowiem z bandą napaść na pana Piotra i jego sługi, a obłupić ich straszliwie. W drodze do Pniew, szlachcic zatrzymał się na noc w gospodzie, a następnego dnia rano jeden z jego sług, wysłany by zakupić żywność, spotkał na rynku uciekiniera poddanego, który ukradł Suchorzewskiemu konie rolne po czym trafił na służbę do młynarza w Myszkowie. Pan Piotr zażądał od młynarza zapłaty za szkodę, który to młynarz przysłał mu przez sługę protestanta[1] złoty przez groszy sześć, mówiąc do czeladnika: Wszakli obaczę, jeżli mi zdrowi go stąd wywieziecie z miasta”.
A że młynarz Grzegorz człekiem był słownym, to szybko zebrał pokaźną rejzę i ruszył na p. Piotra. Oddajmy głos zapisowi protestacji:





[1] Składającego protestację w urzędzie, czyli p. Szuchorzewskiego. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz