środa, 28 grudnia 2016

Bij, bij, jako na wilka


Późną jesienią 1683 roku armia koronna króla Jana III Sobieskiego, w drodze powrotnej do kraju, wkroczyła na tereny dzisiejszej Słowacji. Polacy nie mieli tu jednak łatwego życia. Okoliczna ludność, w przeważającej mierze kalwińska, nie była skłonna wspierać katolickich wojaków; miasta i zameczki obsadzali zwolennicy powstańców węgierskich a Polakom dawała się we znaki „mała wojna”. Jak to napisał sam król w liście do Marysieńki:
A tymczasem Tekoli[1] nie chcąc nigdzie na mnie czekać, lubom mu wszelkie obiecywał bezpieczeństwa, i zastawę dawał[2], poszedł do Turków do Debreczyna z żoną i ze wszystkiem, odesławszy od siebie wszystko wojko, a tu je, gdzieśmy stać mieli, rozłożywszy; z takim ordynansem[3] aby nas wszędy tak traktować, jako nieprzyjaciół: o czem, ani nas nie przestrzegł ani tych swych których ma przy boku naszych Posłów. Tak tedy skorośmy weszli dans la superieure Hongrie, nie spodziewając się już żadnych nieprzyjaciół, zastaliśmy wszystko nam nieprzyjazne, i począwszy od zamku Satmar nazwanego, mil z tąd 9, z za każdego krzaka do nas strzelają, i z każdego miasta i chłopi, i szlachta, i żołnierze wołają: „bij, bij”, jako na wilka. Chorych pozostałych okrutnie mordują, gorzej daleko niżej Turcy: dla czego dzień i nic strzec się musimy i powoli postępować, aby ludzi nie tracić.
Sobieski wspomina dalej o walkach podjazdów, gdzie w potyczce pod Preszowem bardzo się dobrze sprawili jego Tatarzy, biorąc jeńców. Samego Preszowa i Koszyc jednak nie próbowano zdobywać: zamki były dobrze zaopatrzone, miały też liczną załogę złożoną z Węgrów wspartych przez Niemców nie mało[4]. Armia polska była w coraz gorszym stanie, choroby nie ustają, głód wielki, bo wszystkie wsie do miast wielkich albo do lasów pozbiegały. Rozgoryczony król napisał nawet: otóż nam odpoczynek, otóż nam nagroda, otóż nam zimowe po takich pracach wytchnienie!



[1] Przywódca powstańców węgierskich, książę Imre Thokoly.
[2] Tj. rękojmię bezpieczeństwa na wypadek spotkania.
[3] Rozkazem.
[4] Dezerterów z armii cesarskiej. 

3 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. I jakby jednak trochę mniej znane, zwłaszcza w zalewie memów o Sobieskim który ratował Europę przed islamem. Jak widać nie cała Europa na taki ratunek czekała ;)

      Usuń
    2. Ogólnie cała ta wyprawa musiała stanowić niezłe wyzwanie logistyczne, o czym - przyznaję - sam nie pomyślałem. A te nastroje... no cóż, może pamięć o "chwalebnych" krucjatach i wybrykach krzyżowców przetrwała "w narodzie" ;)

      Usuń