Późną jesienią 1683 roku armia koronna króla Jana III
Sobieskiego, w drodze powrotnej do kraju, wkroczyła na tereny dzisiejszej
Słowacji. Polacy nie mieli tu jednak łatwego życia. Okoliczna ludność, w
przeważającej mierze kalwińska, nie była skłonna wspierać katolickich wojaków;
miasta i zameczki obsadzali zwolennicy powstańców węgierskich a Polakom dawała
się we znaki „mała wojna”. Jak to napisał sam król w liście do Marysieńki:
A tymczasem Tekoli[1] nie
chcąc nigdzie na mnie czekać, lubom mu wszelkie obiecywał bezpieczeństwa, i
zastawę dawał[2],
poszedł do Turków do Debreczyna z żoną i
ze wszystkiem, odesławszy od siebie wszystko wojko, a tu je, gdzieśmy stać
mieli, rozłożywszy; z takim ordynansem[3] aby
nas wszędy tak traktować, jako nieprzyjaciół: o czem, ani nas nie przestrzegł
ani tych swych których ma przy boku naszych Posłów. Tak tedy skorośmy weszli
dans la superieure Hongrie, nie spodziewając się już żadnych nieprzyjaciół,
zastaliśmy wszystko nam nieprzyjazne, i począwszy od zamku Satmar nazwanego,
mil z tąd 9, z za każdego krzaka do nas strzelają, i z każdego miasta i chłopi,
i szlachta, i żołnierze wołają: „bij, bij”, jako na wilka. Chorych pozostałych
okrutnie mordują, gorzej daleko niżej Turcy: dla czego dzień i nic strzec się
musimy i powoli postępować, aby ludzi nie tracić.
Sobieski wspomina dalej o walkach podjazdów, gdzie w
potyczce pod Preszowem bardzo się dobrze
sprawili jego Tatarzy, biorąc jeńców. Samego Preszowa i Koszyc jednak nie
próbowano zdobywać: zamki były dobrze zaopatrzone, miały też liczną załogę
złożoną z Węgrów wspartych przez Niemców
nie mało[4]. Armia
polska była w coraz gorszym stanie, choroby
nie ustają, głód wielki, bo wszystkie wsie do miast wielkich albo do lasów
pozbiegały. Rozgoryczony król napisał nawet: otóż nam odpoczynek, otóż nam nagroda, otóż nam zimowe po takich
pracach wytchnienie!
Ciekawe.
OdpowiedzUsuńI jakby jednak trochę mniej znane, zwłaszcza w zalewie memów o Sobieskim który ratował Europę przed islamem. Jak widać nie cała Europa na taki ratunek czekała ;)
UsuńOgólnie cała ta wyprawa musiała stanowić niezłe wyzwanie logistyczne, o czym - przyznaję - sam nie pomyślałem. A te nastroje... no cóż, może pamięć o "chwalebnych" krucjatach i wybrykach krzyżowców przetrwała "w narodzie" ;)
Usuń