[Ilustracja, bojowa jak chłopi z Liszek, od zaprzyjaźnionego
blogu Projekt Chłop, którego lekturę serdecznie polecam]
Kolejna historia za przywołanym wczoraj artykułem prof.
Nagielskiego, o tyle ciekawa że wspomina także o strojach dragonii polskiej. Tym
razem jesień 1654 roku, wieś Liszki należąca do benedyktyńskiego opactwo w
Tyńcu. Na kwaterze stała tam chorągiew hajduków Bazylego Branickiego, dowodzona
przez porucznika Dąbrowskiego. Oficer ten, dowiedział się że okolicy ma teraz
maszerować kompania Pawła Hertmana z regimentu gwardii Fryderyka Mohla. Widząc
w nich, zapewne słusznie, konkurencję do „wybierania chleba” na kwaterach,
dogadał się z administratorem wsi, niejakim Boniszkem. Obydwaj panowie zebrali
pod swoją komendę okolicznych chłopów ze
strzelbą, szablami, kosami, kijami i nasiekami po czym uderzyli z zasadzki
na dragonów. W zaskakującym ataku miało zginąć aż 15 – zapewne niczego się nie
spodziewających – gwardzistów, po czym napastnicy zajęli się rabowaniem taboru
kompanii. Jak to wymieniał straty kapitan
dragonii: naprzód prochu beczkę niemałą,
szpad, szabel, kontuszów, żupanów, białych chust, muszkietów i inszych tak
wiele rzeczy.
Widzimy że porachunki mieszkańców z wojskiem mogły czasami
mieć bardzo krwawe epilogi… Swoją drogą bardzo interesujący jest spis
utraconego przez dragonów wyposażenia. Mamy tam bowiem obok siebie broń „zachodnią”
(szpady) jak i „wschodnią” (szable), do tego gwardziści królewscy jak widać nie
mieli problemów z noszeniem polskiego stroju czyli kontuszy i żupanów. Ot,
kolejny drobny okruch wiedzy do historii tej ciekawej formacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz