piątek, 8 lipca 2016

Soczewica koło miele młyn


Wracam dziś do Ksiąg hetmańskich Stanisława Sarnickiego, tym razem przypatrzymy się zapisowi dotyczącemu haseł używanych w czasie wypraw wojennych. Notka momentami dosyć rozrywkowa, ale trudno nie przyznać Sarnickiemu racji:
Są jeszcze inne znaki wojenne, które zowią hasła, co u Rzymian też beło, a zwali to oni symbolum.
U Poliaków piękne hasła bywały. Pan Bóg z nami abo od herbów [wzięte]: Orzeł, Łodzia, Śreniawa, item koło mieli młyn[1] etc. Gdy się tedy trefiłby jaki odmieniec, szpieg, co więc sobie zwykli barwę, strój odmieniać, abo bindy tawciane przekładać, jako w Niemczech czynią, abo krzyże na kabaciech wszywane, jako Włochowie mają obyczaj, po których znakach oni się znaczą co przyjaciel, co nieprzyjaciel. Jeśli tedy na barwie na tawcie, na krzyżu omyliłeś się, żebyś tejże barwy ujrzał człowieka, czerwonej abo białej co twoi [taki strój] noszą, w nocy abo we dnie, tedy na haślie, które nie jednej zawżdy godziny trębacz rozdaje, trudno się omylić możesz. I barzo to mądrze starzy wynalieźli. Do tego jest nasz język, który jest trudny cudzoziemcom ku wymówieniu, barzo dobry. A Niemcowi zwłaszcza trudny ku wymówieniu.
Koło miele młyn mnie rozczuli, przypomniało mi się jak pacholęciem będąc czytałem komiks o królu Łokietku – w jednej ze scen, gdy opisywano bunt wójta Albera z 1312 roku, krakowscy mieszczanie zdawali taki właśnie test polskości: soczewica koło miele młyn. Jak widać pan Stanisław także znał ową historię…




[1] A gdzie soczewica?

1 komentarz: